Postępowanie przetargowe już zostało oprotestowane przez firmy odpadowe.

Dyrektor firmy Remondis Grzegorz Czechoński mówi, że to, co dzieje się w tej sprawie, to jeden wielki skandal, a przetarg został ustawiony pod miejską spółkę MPO. "Skandal to najdelikatniejsze słowo, jakie się nasuwa. Tu nie chodzi o to, żeby wybrać najkorzystniejszą ofertę dla mieszkańców, czy zamawiającego, ale o to, żeby złożyło ją MPO" - mówi dyrektor konkurencyjnej firmy.

Sprawa protestu firm odpadowych utknęła właśnie Krajowej Izbie Odwoławczej. Kiedy sędziowie chcieli powołać biegłego, który miał orzec, czy MPO nie zastosowało rażąco niskich cen, miasto zarzuciło im stronniczość. W efekcie całe postępowanie zostało zawieszone, a sprawa wylądowała na biurku premiera Donalda Tuska, bo w składzie orzekającym był sam przewodniczący Krajowej Izby Odwoławczej.

Prezes firmy Byś Monika Byśkiniewicz mówi, że przekazała już sprawę przetargu do prokuratury i UOKIK-u. "Dla mnie ta sprawa jest skandaliczna i od początku pokazuje, że miasto ma scenariusz, w który my się nie wpisujemy. To jest po prostu ustawienie przetargu pod MPO. Jak nie dało rady wysoką ceną, bo Krajowa Izba Odwoławcza nakazała zmienić specyfikację, to teraz zamawiający nie jest bezstronny" - mówi szefowa firmy Byś.

Reklama

Wiceprezydent Warszawy Jacek Dąbrowski nie zgadza się zarzutami firm odpadowych. Potwierdza wątpliwości co do obiektywności sędziów i cieszy się, że przetargowi przyjrzą się odpowiednie służby. "Każdy ma prawo zawiadamiać odpowiednie organy. Nic się nie stanie złego, jeśli te służby przyjrzą się całemu postępowaniu przetargowemu i jestem o to spokojny" - deklaruje wiceprezydent miasta.

Szacuje się, że przetarg na wywóz śmieci w Warszawie przez trzy lata jest wart nawet miliard złotych. Z powodu protestów firm startujących w przetargu wprowadzenie nowej ustawy śmieciowej w życie jest w stolicy ciągle przekładane. Ma to nastąpić 1 lutego.

>>> Czytaj też: Ustawa śmieciowa wprowadziła nowy trend - kradzież śmieci