Brak uregulowań prawnych uniemożliwia rozwój dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych - wynika z debaty, która odbyła się w Warszawie. Ten rynek to zaledwie 200 milionów złotych.

Poseł PO Jakub Szulc - były wiceminister zdrowia mówi, że tej sytuacji sprzyja pozycja NFZ jako monopolisty oraz rozwój tak zwanych usług abonamentowych, które oferowane są poprzez zakłady pracy. Tłumaczy, że szpitale inaczej by funkcjonowały, gdyby Fundusz jedynie kupował usługi, ale jeszcze stara się zarządzać zasobami czyli sprzętem i personelem. Drugim powodem jest rozwój rynku abonamentowego, który wykształcił się z medycyny pracy. Według niego, system abonamentowy to "ubezpieczenie bez ubezpieczenia" bo tylko sposób organizacji jest podobny ale nie ma przeniesienia ryzyka na ubezpieczyciela tak jak w przypadku innych umów.

Robert Mołdach - ekspert ochrony zdrowia Pracodawców RP podkreśla, że usługi abonamentowe rozwinęły się kilka lat temu z medycyny pracy, bo była wówczas taka potrzeba. Nie zastępowały wówczas niczego, bo rynku dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych nie było i nadal słabo się on rozwija - mówi. Nie zgadza się również ze stwierdzeniem, że usługi abonamentowe przyciągnęły osoby zdrowe. Według niego, placówki świadczące te usługi obsługują dużą liczbę pacjentów a serwis cieszy się uznaniem.

Łukasz Zalicki - ekspert rynku ochrony zdrowia Partner EY mówi, że luka w wydatkach na leczenie wymusza rozwój dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, których nie zastąpi system abonamentowy. Według niego, usługi abonamentowe to substytut ubezpieczeń dodatkowych i rozwinie się z nich jeden rynek ubezpieczeń zdrowotnych.

Na styczeń resort zdrowia zapowiada ogłoszenie założeń ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych.

Reklama