Zgodnie z wytycznymi FIFA przed nowym rokiem powinna zakończyć inwestycje na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Co więcej - zaczęła się pora deszczowa i prace są co chwila wstrzymywane. Co prawda z dwunastu aren Mundialu, sześć jest otwartych i w czerwcu odbyły się już na nich rozgrywki Pucharu Konfederacji, ale z pozostałymi są kłopoty.



W tym tygodniu w Sao Paulo na budowie stadionu złamał się dźwig i zginęły dwie osoby. Stadion w Manaus na 44 tysiące osób nie ma jeszcze dachu a zainstalowano zaledwie połowę miejsc. Również wielki znak zapytania stoi nad kalendarzem prac w Cuiabie - stadion nie ma dachu, miejsc i murawy.

Mauricio Guimaraisz koordynujący tę budowę, powiedział BBC, że nie ma szans na dotrzymanie terminu FIFY - "powinniśmy zdążyć do połowy stycznia". Nie dziwi więc, że na ulicach są wciąż protesty. Brazylijczycy wściekli na korupcję przy inwestycjach, woleliby przeznaczyć pieniądze na coś zupełnie innego i spodziewają się kompromitacji przy mundialu.



Ekonomistka Lia Pereira przyznaje, że mundial zwróci się raczej Brazylii tylko marketingowo: "Decyzja już zapadła więc nie ma odwrotu, trzeba wymyślić jak teraz na tym zarobić". A władze przekonują, że wpływy z mundialu wyniosą ponad 8 miliardów euro o ile do kraju przyjedzie 6 milionów turystów - bo takie są prognozy. Koszty inwestycji przewyższą 2,5 miliarda euro.



Mundial rozpocznie się 12 czerwca 2014 roku meczem otwarcia na stadionie w Sao Paulo, a zakończy 13 lipca w Rio de Janeiro.

>>> Czytaj też: Brazylia na rok przed Mistrzostwami Świata wciąż krainą przestępczości