Przestępczość w Brazylii wzrosła do zatrważającego poziomu. Jej mieszkańcy przyjęli zaczęli stosować szereg naturalnych zachowań, które mają zminimalizować ryzyko napadu. Zatrzymywanie się na czerwonym świetle w nocy? Kiepski pomysł. Biżuteria? Lepiej zostawić ją w domu. Noszenie przy sobie gotówki? Tak, ale tylko małych kwot, których strata nie będzie odczuwalna.

Przestępczość to symptom poważnych problemów społecznych, sygnalizowanych również protestami wybuchającymi w większości dużych miast. Brazylia wydaje się być niezdolna do wykorzenienia problemu korupcji. Korupcji, która utrudnia życie, prowadzenie działalności i budowanie infrastruktury.

>>> Czytaj też: Protesty w Brazylii: obywatele nie chcą już tkwić w gospodarczym czyśćcu

Raport przeprowadzony przez Centrum Badań nad Ameryką Łacińską wskazuje przerażający rozmiar problemu przemocy. Pomiędzy 1980 a 2011 rokiem w Brazylii zostało zamordowanych 1,15 miliona osób. To tyle, ile wynosi populacja dużej wielkości europejskiego, lub amerykańskiego miasta. Rzeź zabrała 52 tysiące istnień w 2011 roku.

Istnieją małe kraje, w których wskaźnik morderstw jest wyższy, ale pośród największych państw świata Brazylia pozostawia „konkurencję” daleko w tyle. W 2011 roku zabito tu 27,4 osoby na 100 tys. mieszkańców. Dla porównania w USA wskaźnik ten wyniósł 5,3. Tylko Meksyk, słynny z brutalnych wojen gangów, można by umieścić w tej samej lidze, ze wskaźnikiem na poziomie 22,1.

Problem gangów narkotykowych, rodem z filmu „Miasto Boga”, istnieje w Brazylii, ale według raportu nie jest głównym powodem tak wysokich wskaźników. Większość aktów przemocy to kłótnie pomiędzy sąsiadami, małżonkami, przyjaciółmi czy wspólnikami.

Przypadkiem takiego zachowania był słynny na cały świat incydent z Maranhao. Sędzia amatorskiego meczu piłki nożnej dźgnął śmiertelnie nożem zawodnika, który nie zgadzał się z jego decyzją. Koledzy zabitego piłkarza rzucili się na sędziego, poćwiartowali jego ciało i odcięli mu głowę.

Większość ofiar zabójstw w Brazylii to mężczyźni, a prawie trzy czwarte zabitych stanowią osoby czarnoskóre. Ponad połowa populacji tego kraju ma afrykańskie korzenie.

Przestępczość rozwija się w zabójczym tempie na północy kraju, w stanach takich jak Bahia, Para, Rio Grande do Norte i Paraiba. Niegdyś były to tereny bardzo nisko zurbanizowane. Dzisiaj ogromne miasta przyciągają wiejską ludność. Wielu z tych wewnętrznych emigrantów (bo patrzymy z perspektywy tych miast) trafia do przepełnionych osiedli zwanych Favelami. To slumsy, w których panują skrajnie odrażające warunki do życia i brak jakichkolwiek udogodnień.

>>> Czytaj też: Koniec dynamicznego wzrostu Brazylii, na ulicach płonie ogień ludowego buntu

Utrzymujący się w kraju rasizm sprawia, że lwia część społeczeństwa pozostaje źle wyedukowana i nieprzygotowana do funkcjonowania w nowoczesnej gospodarce. Jeśli dodać do tego gigantyczną dysproporcję pomiędzy biednymi i bogatymi, tworzy się wybuchowa mieszanka.

Poziom przestępczości ukazuje również patologię organizacji, która miałaby ją zwalczać – policji. Brazylijski policjant jest źle opłacany i źle wyszkolony, w szczególności poza największymi miastami. To prowadzi do uczestnictwa policjantów w nielegalnych interesach, a także brutalności wobec społeczeństwa.

Jeśli szukać gdzieś optymizmu, to w głównych miastach, takich jak Sao Paulo, gdzie liczba morderstw spadła przez tę dekadę o dwie trzecie. W tym samym czasie Rio de Janeiro zanotowało o 38 procent mniej zabójstw. Oba te miasta eksperymentowały z użyciem lokalnych, społecznych policji. Te pomysły przyjęły się z biedniejszych dzielnicach. W obu tych miastach lokalne samorządy poczyniły kroki istotne dla unifikacji standardu życia w całym obrębie metropolii.

Pojawiło się spore zwątpienie w to, czy te usprawnienia zostaną utrzymane po Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 2014 roku i dwa lata później po Olimpiadzie letniej, których to Brazylia będzie organizatorem i gospodarzem. Władze miast tak podatnych na agresję i przemoc mają sporo lekcji do odrobienia.