To miał być hit tego roku, a na razie mamy niewypał. Mamy na myśli aukcję częstotliwości na szybki Internet. Co poszło nie tak?

Trochę będę polemizować. Bo aukcja na częstotliwości LTE będzie hitem tego roku. I nie chodzi mi tutaj o sam proces aukcji, ale to, co będziemy mieli na koniec dnia, po rozdysponowaniu częstotliwości, czyli dostęp do mobilnego szybkiego Internetu wszędzie. Jesteśmy w bardzo ważnym momencie dla rynku telekomunikacyjnego, a ta aukcja to nie jest coś, co przeprowadzamy codziennie albo nawet co pięć lat. To pierwsza taka aukcja w Polsce. Może mieliśmy falstart, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – jesteśmy na bardzo dobrej drodze do tego, żeby ten proces przeprowadzić bardzo dokładnie. Tak powinno było być oczywiście pierwotnie, ale tak się nieszczęśliwie stało, że osoba odpowiedzialna za publikację dokumentów na stronie UKE nie sprawdziła po prostu, czy załączniki się otwierają. Wydawałoby się, że to błąd trywialny i to, że osoby zainteresowane nie mogły przed dwie godziny w porze nocnej przeczytać wyjaśnień prezesa UKE do tej dokumentacji, nie jest większym problemem. Jednak dbając o interesy uczestników tego procesu postanowiłam odwołać tę aukcję, ponieważ od początku historii przetargów na częstotliwości w polskiej telekomunikacji nie było takiego, który nie zostałby zaskarżony. Jeżeli dalibyśmy głupie powody do ewentualnego zaskarżenia, szkoda żeby ten cały warty miliardy proces był podważany.

Na razie jest tak, że aukcja została odwołana i wszyscy czekają na nowe otwarcie. Firmy telekomunikacyjne też chyba w sumie ucieszyły się, że nie doszła do skutku, bo chciały zmian w dokumentacji. Nowe dokumenty w tej sprawie już są. Jest w nich coś nowego, da się wszystkich pogodzić?

Chyba nie do końca rolą prezesa UKE jest konstruowanie dokumentów czy wydawanie takich decyzji tak, aby wszyscy byli zadowoleni. I chyba nawet nie ma takiej możliwości. Mam nawet wrażenie, że jak wszyscy są zadowoleni, to coś jest nie tak.

Reklama

Prezes Zygmunt Solorz-Żak wypowiadał się nawet publicznie, że się wycofa z przetargu.

Nie będę się odnosić do strategii pana prezesa Solorza. A co do zmian w dokumentacji, przede wszystkim celem prezesa UKE jest wspieranie konkurencji, która w efekcie doprowadzi do dostarczenia jak najlepszej jakości usług dla konsumentów. My na rynku telekomunikacyjnym mamy obecnie czterech podstawowych graczy dostarczających główne usługi mobilne – T-Mobile, Orange, Polkomtel i Play. Ta dokumentacja musi być stworzona tak, by tym podmiotom dać równe szanse w przetargu. Nam jako osobom, które od roku nad nią pracują, wiele rzeczy, które wydawały się jasne i oczywiste, wzbudziło wiele zapytań ze strony przedsiębiorców i teraz nasze wyjaśnienia w odpowiedzi na zapytania wprowadzamy do dokumentacji. Jedna istotna zmiana, którą wprowadzamy pod wpływem zastrzeżeń ze strony przedsiębiorców, to możliwość powrotu na blok, z którego się zeszło.

Czyli?

Podczas aukcji licytuje się tzw. bloki częstotliwościowe po 5MHz. Będzie ich pięć, bo do sprzedania mamy w sumie 25 MHz. W Finlandii była taka sytuacja, że podmioty biorące udział w przetargu wielokrotnie schodziły z bloku i na niego wracały, co spowodowało, że tamtejsza aukcja trwała rok i należało ją przerwać i zmienić przepisy. My chcieliśmy się zabezpieczyć przed taką sytuacją i zabezpieczyliśmy się przed nią podwójnie. W ogóle zabroniliśmy powrotu na blok i możliwość schodzenia z niego podmiotowi, który ma najwyższą zadeklarowaną kwotę. W ocenie rynku bardzo utrudnia to licytowanie pozostałych bloków i w czarnym scenariuszu może doprowadzić nawet do nieobsadzenia jednego z nich. W tej nowej dokumentacji zrezygnowaliśmy więc z jednej opcji – podmioty będą mogły wracać na bloki, natomiast zostawiamy zabezpieczenie, że podmiot z najwyższą zadeklarowaną ceną nie może z niego zejść.

>>> Czytaj również: UKE rozpoczął konsultacje aukcji na pasma 800 MHz i 2,6 GHz dla usług LTE

Mówi Pani, że w Finlandii cały proces trwał rok czy nawet dłużej. A u nas jak to będzie? Kiedy aukcja się rozstrzygnie?

Szacuję, że odwołanie aukcji, powtórzenie procesu m.in. konsultacji i określenie nowego terminu składania ofert opóźni nam procedurę o ok. 3 miesiące.

A co z kwotą? Bo mówi się o tym, że częstotliwości będą kosztować co najmniej 1,8 mld zł. Czy finalnie będzie wyższa?

Ta kwota 1,8 mld zł z częstotliwości 800 i 2,6 MHZ, bo one są razem sprzedawane, to kwota podstawowa. Jest ona zapisana też w budżecie państwa. I myślę, że nie jest zagrożona, ale prognozuję, że może być wyższa. Muszę jednak podkreślić, że z mojego punktu widzenia nie tylko cel fiskalny tej aukcji jest ważny. Bardzo ważna jest lepsza jakość usług, którą dostanie konsument, a poza tym wieloletnia korzyść dla państwa w postaci inwestycji telekomunikacyjnych, podatków od sprzętu, usług itd. Są to też miejsca pracy.

Aukcja opóźni się o trzy miesiące. A kiedy będzie można nadawać Internet na nowych częstotliwościach do tych wszystkich małych miejscowości, które pokryje sieć LTE?

Myślę, że pierwsze użycie tych częstotliwości nastąpi w przyszłym roku. Patrzę na to, pamiętając o poprzednim, bardzo udanym przetargu na częstotliwości 1800 MHz, który odbył się w 2013 r. Tam nałożyliśmy na przedsiębiorców obowiązek rozpoczęcia wykorzystywania częstotliwości i budowy 3600 stacji w ciągu dwóch lat. Połowę tych inwestycji wykonali w ciągu 6 miesięcy od uzyskania decyzji rezerwacyjnej. Widać, jak ogromny jest popyt na te usługi.

A finalnie proces kiedy się zakończy?

Myślę, że w 2016 roku wszystko będzie działało co najmniej w 90 proc. Bo to konsumenci wymuszają na przedsiębiorcach szybkość inwestycji.

Są już wstępne wyniki kontroli w Polskiej Grupie Pocztowej, która była następstwem tego, że klienci donosili o niezbyt rzetelnym dostarczaniu przesyłek sądowych?

Trudno mówić o wstępnych wynikach, ponieważ kontrolowany przedsiębiorca kupuje sobie czas.

W jaki sposób?

3 lutego zgodnie z zapowiedzią stawiliśmy się na kontrolę, ale 6 lutego PGP złożyła zastrzeżenie co do formalnej strony kontroli. Jedno z upoważnień było podpisane nie przeze mnie, a przez mojego zastępcę. Myślę, że pod koniec tego tygodnia podejmiemy ponowne czynności.

A kiedy to się zakończy?

Trudno powiedzieć, ile tam będzie pracy. Ale myślę, że za miesiąc będę mogła być bardziej konkretna.

Jaka jest jakość Internetu w Polsce? Poprawia się? Bo wciąż słychać głosy, że np. mam w umowie 24 megabity Internetu, a realnie to jest 12 megabitów.

Gdyby porozmawiać z inżynierami, to oni powiedzą: „Nie możemy zagwarantować nic, bo bezpieczna kwota do wpisania to jest 0 megabitów”. Bo radio to są chmury, deszcz, śnieg itd. Ja podeszłam poważnie do jakości nie tylko Internetu, ale usług telekomunikacyjnych w ogóle, i zaproponowałam branży memorandum ws. jakości usług, czyli czegoś, co jest bardzo wrażliwe zarówno dla operatora, jak i dla przedsiębiorców, a najważniejsze chyba dla konsumentów. Doszłam do wniosku, że jeżeli będę narzucała decyzjami administracyjnymi tą jakość na przedsiębiorców, to skończymy w sądach, walka będzie trwała wiele lat i pochłonie miliony złotych, a konsument faktycznej poprawy nie odczuje. Zaproponowałam więc pewną koregulację i udało nam się wspólnie opracować mierniki szybkości Internetu. Ustaliliśmy, jak to będzie publikowane i powołaliśmy komitet sterujący tymi pomiarami. Przedsiębiorcy w I połowie tego roku mają wyłonić podmiot, który będzie kontrolował w oparciu o tę samą technologię ich wszystkich. Doprowadzenie do publikowania tych informacji na stronach UKE spowoduje, że nie będziemy już kupować Internetu jak kota w worku.

Czyli Kowalski będzie mógł pójść do operatora, powołać się na informacje publikowane na stronach UKE i powiedzieć: „Miało być według umowy 15 megabitów, a jest według waszych wyliczeń 14. Proszę o rekompensatę”?

W bardzo dużym uproszczeniu, bo to będą mierniki pokazujące, jakie efekty osiąga dany operator na danym obszarze. Będą więc raczej sprawdzać, który przedsiębiorca osiąga np. gdzieś pod Warszawą najwyższą jakość i to pomoże w zawarciu umowy.

Deutsche Telekom, France Telecom, Telefonica i Telecom Italia chcą tworzyć jednolitego europejskiego operatora telekomunikacyjnego. Miałby on zarządzać masztami, przekaźnikami. Widzi Pani kogoś z Polski w tym gronie?

Każdego, kto zechce się do mnie przyłączyć.

A nie powinna się zapalać lampka alarmowa, że skoro jest tylko jedna firma zarządzająca wszystkim, no to przecież stworzy monopol i będzie proponować usługi na gorszych warunkach?

Absolutnie tak, ale od tego są regulacje, żeby gorszych warunków nie było. A pomysły konsolidacyjne pojawiają się, ponieważ inwestycje telekomunikacyjne wymagają gigantycznych pieniędzy. Sieć telekomunikacyjna ma z kolei to do siebie, że może być użytkowana przez wielu graczy. Można to zastosować, ale oczywiście pod okiem regulatora. Taka sieć powinna być otwarta, dostępna dla wszystkich chętnych na równych zasadach.

Ostatnio mieliśmy dużo zmian na stanowiskach urzędowych, np. w UOKiK. Czy czuje Pani jakieś obawy w związku z tym?

Osoby na takich stanowiskach jak ja, czy stanowiskach ministerialnych, dziś są powoływani, a jutro odwoływani. Dziś jesteś ministrem, jutro możesz być lekarzem, wykładowcą itd. – zależy jaki zawód wykonujesz. Ja akurat jestem radcą prawnym. Ale wydaje mi się, że wykonuję swoją pracę profesjonalnie, z zaangażowaniem i spędzam w niej chyba nawet za dużo czasu. Wydaje mi się, że dbanie o konkurencję idzie nam całkiem dobrze.

>>> Polecamy: Średni przychód z użytkownika Orange coraz mniejszy