Według niepotwierdzonych informacji wzięli również kilkudziesięciu zakładników. Wydarzenia w Charkowie, Doniecku i Ługańsku w planach rosyjskich strategów mają wykreować Majdan a rebours. Prorosyjscy demonstranci zajmują i okupują budynki lokalnej administracji, według logiki zrewoltowanej zimą Ukrainy zachodniej. Rewolucyjne władze w Kijowie prowadzą w Doniecku, Ługańsku i Charkowie „operację antyterrorystyczną”, stosując retorykę SBU z okresu późnego Janukowycza.
Jak komentowaliśmy w poniedziałkowym wydaniu, taki scenariusz jest na rękę Moskwie. Im więcej przemocy na wschodzie i południu Ukrainy, tym łatwiej uzasadnić konieczność kantonizacji państwa, a faktycznie jego podziału na niezależne od Kijowa, a zwasalizowane przez Kreml podmioty.
Jeśli przemoc rozleje się na mniejsze miasta, takie jak Mikołajów czy Chersoń, jeszcze przed wyborami może dojść do wymuszonej zmiany ustroju państwa. Najczarniejszym scenariuszem jest powtórzenie scenariusza krymskiego.
Reklama