Firmy notowane na warszawskiej giełdzie ostrzegają przed negatywnym wpływem sytuacji za naszą wschodnią granicą na ich wyniki finansowe. Taki sygnał wysłał do akcjonariuszy m.in. Asbis, jeden z największych dystrybutorów sprzętu IT w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie. Firma podała, że przez zawirowania w Europie Wschodniej jej wyniki w I kw. 2014 r. będą znacznie słabsze niż w tym samym okresie 2013 r.
Wydarzenia na Ukrainie negatywnie odbiją się też na wynikach Plast-Boksu, producenta opakowań z tworzyw sztucznych, który ma fabrykę w Czernihowie w północnej części kraju. W spółkę uderzyło osłabienie kursu hrywny wobec euro. W I kw. wartość hrywny wobec wspólnej waluty spadła o 35 proc. – Staramy się równoważyć ten efekt poprzez wyższe marże uzyskiwane dzięki skorygowanym w górę cenom produktów sprzedawanych na Wschodzie – mówi Grzegorz Pawlak, prezes Plast-Boksu.
Skutki deprecjacji hrywny mocno odczuje też Rovese, polski potentat na rynku płytek i ceramiki sanitarnej. Średnia z prognoz domów maklerskich wskazuje, że firma w I kw. mogła zanotować ponad 72 mln zł straty. Rynki wschodnie, głównie Rosja i Ukraina, odpowiadają za 45 proc. sprzedaży grupy. Rovese traci m.in. z powodu kredytów denominowanych w euro, które zaciągnęły ukraińskie spółki z grupy.
Nie najlepsze są też prognozy dla LPP, największej polskiej spółki odzieżowej. Średnia z oczekiwań analityków wskazuje, że firma miała w I kw. niemal 19 mln zł straty. Ostatni kwartał pod kreską właściciel marki odzieżowej Reserved odnotował między styczniem a marcem 2010 r. Maria Mickiewicz z Espirito Santo Investment Bank ocenia, że bardzo wysokie różnice kursowe, wynikające z osłabienia rubla i hrywny wobec złotego, jednorazowo podniosły koszty finansowe LPP o prawie 40 mln zł.
Reklama
Analitycy szacują, że straty związane z kursami walutowymi w kolejnych kwartałach już nie będą tak mocno uderzać w spółki obecne w Rosji i na Ukrainie. Nie znaczy to jednak, że mają one powody do optymizmu. Zbigniew Porczyk z Trigon DM wskazuje, że kluczowy będzie dla nich popyt na tych rynkach. – A ten z pewnością spadnie – ocenia. Z informacji Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG) wynika, że Ukraińcy faktycznie radykalnie tną wydatki. Sprzedaż nad Dnieprem spadła w pierwszych miesiącach roku o 15–20 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2013 r.
– O znacznie słabszym popycie mówią niemal wszyscy, od sektora spożywczego, po spółki przemysłowe i usługi – wskazuje Andrzej Drozd, dyrektor generalny PUIG, i dodaje, że na razie trzeba się liczyć ze znacznym spadkiem siły nabywczej Ukraińców. Chociażby z powodu bolesnych reform gospodarczych, wymuszonych trudną sytuacją finansową państwa oraz oczekiwaniami MFW w sprawie redukcji wydatków.
Otwarte pozostaje pytanie, w jaki sposób firmy będą próbowały zrekompensować sobie straty. Śnieżka, czołowy polski producent farb i lakierów, podniósł ceny produktów. Według Zbigniewa Porczyka z Trigon DM firmy będą szukać oszczędności także u dostawców i dystrybutorów, żądając od nich cięcia marż. Przedsiębiorcy nie ograniczają się tylko do łatania dziur w budżetach. Wielu wstrzymuje się z planowanymi inwestycjami na Ukrainie i wyhamowuje tempo rozwoju.
O takim ruchu myśli m.in. LPP, które może zrewidować plany nowych otwarć sklepów i w Rosji, i na Ukrainie. Firma chciała w tym roku zwiększyć powierzchnię sprzedażową o 167 tys. mkw., a oba państwa miały odpowiadać za ponad 40 proc. nowych otwarć. – Z jednej strony sytuacja na Ukrainie pozostaje na razie nieprzewidywalna. Warto jednak zwrócić uwagę, że w ten sposób na ukraińskim rynku tworzą się w części branż niezagospodarowane nisze. To może być okazja do przejęcia części rynku, choć oczywiście na tym etapie trzeba się liczyć z dużym ryzykiem – podsumowuje Andrzej Drozd (PUIG).

Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole: Pierwsi zapłacą eksporterzy

Skutki problemów na Ukrainie zobaczymy w pierwszej kolejności w gorszych wynikach firm, które eksportują tam swoje towary. Być może ten efekt nie będzie jeszcze wyraźnie widoczny w danych za I kw., raczej dopiero za drugi, ale będzie to efekt bezpośredni, który może pociągnąć za sobą skutki pośrednie. Na przykład większe obawy o stabilność zatrudnienia w tych firmach, co może się przełożyć na skłonność do konsumpcji ich pracowników. Problemy będą mieli zwłaszcza przedsiębiorcy zajmujący się produkcją żywności, częściowo wytwórcy maszyn i urządzeń. W tej chwili firmy, które odczuwają skutki kryzysu ukraińskiego, próbują się przeorientować, np. więcej sprzedawać na zachodzie Europy i w kraju. To jednak długotrwały proces i nie zawsze kończący się sukcesem.

ikona lupy />
Jakub Borowski główny ekonomista Crédit Agricole / Dziennik Gazeta Prawna