AWS był wielką koalicją („holdingiem”, jak mawiał Czesław Bielecki) zbudowaną przeciwko postkomunistom. O wiele większe emocje niż SLD budziła w działaczach Akcji inna formacja – Unia Wolności primo voto Demokratyczna. Wobec „komuny” działacze AWS, zazwyczaj zaangażowani kiedyś w opozycję solidarnościową, czuli moralną wyższość. Wobec unitów, środowiska, które zdążyło wypromować czołówkę polityków pierwszych lat niepodległości, z premierami i wicepremierami włącznie, i które narzuciło pewien sposób pojmowania zadań klasy politycznej wobec Historii, Akcja miała po prostu kompleks. Wejście w koalicję sejmową z Unią Wolności tylko pogłębiło ten dyskomfort. AWS nie miała wyjścia: musiała reformować. Przynajmniej tak dobrze, głęboko i śmiało, jak zrobiłby to Tadeusz Mazowiecki...
Rząd Jerzego Buzka dał prawicy szansę współtworzenia „czterech reform społecznych”. Owe cztery reformy, gdyby je po kolei wprowadzać, mogłyby przynieść niejaką poprawę sytuacji w szkolnictwie, służbie zdrowia, ubezpieczeniach społecznych i wspomóc budowanie polski samorządowej. Zebrano je przecież do worka jako rzekomo jeden projekt „zmiany Polski”. Unia Wolności została przelicytowana jako przewodnik narodu w okresie przejściowym, jednak AWS zapłaciła za cztery wielkie reformy cenę polityczną (znikła), a my wszyscy także zwykłą cenę, bo zrobienie wszystkiego naraz przyniosło chaos, by nie powiedzieć mniej grzecznie. W 2005 r. PO i PiS wygrały wybory pod hasłami wielkiej zmiany – i co potem się działo i dzieje, to już pamiętamy.
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że naprawdę reformy były i (uwaga!) są Polsce potrzebne. Po pierwsze te, które potrzebne są całej rozmemłanej Europie, wciąż tęskniącej do dostatku osiąganego dzięki ciężkiej pracy imigrantów oraz magicznym praktykom finansistów. Po drugie te, które zmierzą się ze złą częścią duchowego dziedzictwa transformacji, pazernością i egotyzmem. Po trzecie te, które zaprowadzą nad Wisłą skandynawską uczciwość instytucji publicznych i brytyjską sprawność sądów. Wszystkie partie polskie nawołują mgliście do wielkich zmian. Tak by się chciało uwierzyć, że potrafią.