Mimo że od wyborów parlamentarnych minęło już półtora miesiąca, negocjacje koalicyjne trwają. Jak wskazują eksperci, brak rządu, a przez to brak odpowiednich działań na rzecz pobudzenia inwestycji i ograniczenia kosztów zatrudnienia powoduje, że co dwie godziny znika jedno miejsce pracy w sektorze technologicznym.

Według analityków, jeśli kryzys będzie się przedłużał, w ciągu roku Belgia może stracić nawet 5 tys. stanowisk. Ze względu na niestabilność na scenie politycznej, przedsiębiorcy bowiem albo zwlekają z nowymi inwestycjami, albo w ogóle z nich rezygnują. „Nasz kraj natychmiast potrzebuje rządu federalnego, który zobowiąże się do ograniczenia kosztów zatrudnienia, które są o 16,5 proc. wyższe niż u naszych sąsiadów” - napisał szef Federacji Marc Lambotte.

Na razie jednak rozmowy koalicyjne nie przyniosły rezultatów. Obecnie odpowiedzialny jest za nie Charles Michel - szef francuskojęzycznych liberałów, który w połowie lipca ma złożyć królowi kolejny raport w tej sprawie. Belgowie obawiają się, że powtórzy się sytuacja sprzed czterech lat, gdy na nowy rząd federalny musieli czekać ponad 540 dni.

>>> Czytaj też: Transformacja energetyczna uczyni z Niemiec supermocarstwo?

Reklama