Od Evergrande do długiego spowolnienia

Jeszcze kilka lat temu chińska gospodarka była przedstawiana jako wzór ekspansji – dominowała w kluczowych branżach: od baterii i fotowoltaiki po samochody elektryczne i sztuczną inteligencję. W 2021 roku świat obiegła jednak informacja o bankructwie Evergrande, jednego z największych deweloperów w kraju.

Upadek Evergrande nie był przypadkiem, lecz efektem pęknięcia ogromnej bańki na rynku nieruchomości. Ceny mieszkań rosły zbyt szybko, popyt zaczął słabnąć, a deweloperzy – zmuszeni do obniżek – stracili płynność finansową. W efekcie powtórzył się scenariusz, który Zachód przeżył w 2007 roku.

Kryzys, który trwa w zwolnionym tempie

Choć można by sądzić, że chiński kryzys był krótkotrwałym epizodem, rzeczywistość wygląda inaczej. Władze w Pekinie zdecydowały się na agresywną interwencję i spowolnienie procesu dostosowawczego. Nie dopuszczono do lawiny bankructw, ale w zamian gospodarka wpadła w stan „kontrolowanego kryzysu”, który trwa do dziś.

Cztery lata po upadku Evergrande ceny mieszkań w Chinach spadły już o około 20% od szczytu i nadal stopniowo się obniżają. Dla porównania – w USA po kryzysie z 2008 roku spadki sięgnęły 30–35% i trwały trzy lata, po czym rynek zaczął się odbudowywać. W Chinach dno wciąż nie zostało osiągnięte.

Gospodarka bez tąpnięcia, ale z pęknięciami

W statystykach PKB kryzys nieruchomościowy nie jest szczególnie widoczny – sektor budowlany wciąż odpowiada za około 6–7% chińskiego PKB. Jednak głębsze spojrzenie, choćby na dane dotyczące produkcji cementu, ujawnia skalę spowolnienia.

Brak gwałtownego spadku tempa wzrostu sprawił, że globalna opinia publiczna nie dostrzega w pełni tego, co dzieje się w chińskiej gospodarce. Tymczasem kryzys nieruchomości ma poważne skutki uboczne – zarówno dla Chin, jak i dla reszty świata.

Jak chiński kryzys pomógł Europie

Spadek aktywności budowlanej oznacza mniejsze zużycie surowców, takich jak cement, stal czy węgiel. W efekcie zmalało też zapotrzebowanie Chin na paliwa kopalne – zwłaszcza gaz ziemny i węgiel. To nieoczekiwanie pomogło Europie, która od 2022 roku zmagała się z kryzysem energetycznym po odcięciu dostaw z Rosji.

Niższy popyt ze strony Chin pozwolił na przekierowanie części dostaw LNG do Europy, łagodząc presję na ceny i pomagając przemysłowi przetrwać najtrudniejszy okres.

Od nieruchomości do technologii – nowa strategia Pekinu

Kryzys nieruchomościowy zachwiał finansami władz lokalnych, które dotąd czerpały znaczną część przychodów ze sprzedaży gruntów i podatków od nieruchomości. W poszukiwaniu nowych źródeł wzrostu, Chiny postawiły na rozwój przemysłu zaawansowanych technologii – baterii, fotowoltaiki, samochodów elektrycznych czy sztucznej inteligencji.

Rozbudowa mocy wytwórczych oraz ekspansja na rynki zagraniczne stały się sposobem na utrzymanie wzrostu. Jednak tak gwałtowny eksportowy zwrot ma swoje konsekwencje – doprowadził do eskalacji napięć handlowych z USA i coraz częstszych działań protekcjonistycznych w Unii Europejskiej.

Nadchodzące ryzyka

Nie wiadomo, jak długo potrwa chiński kryzys nieruchomości i jak się zakończy. Na razie Pekinowi udało się uniknąć recesji i gwałtownego wzrostu bezrobocia, ale dalsze utrzymywanie gospodarki w stanie sztucznej równowagi może być ryzykowne.

Nadmierne inwestycje w przemysł mogą doprowadzić do powstania kolejnej bańki – tym razem w sektorze technologicznym. Nadwyżki mocy produkcyjnych nie oznaczają przewagi konkurencyjnej, lecz często są oznaką przeinwestowania i narastającego długu.

Jeśli globalne rynki ograniczą import z Chin, a krajowe zadłużenie wzrośnie, gospodarka Państwa Środka może stanąć w obliczu prawdziwego kryzysu – z recesją i wzrostem bezrobocia w tle.

Podsumowanie:

Chiński „cud gospodarczy” wciąż trwa, ale coraz bardziej przypomina balansowanie na cienkiej linie. Długotrwały kryzys nieruchomości, ekspansja przemysłowa i napięcia handlowe z Zachodem to elementy układanki, która może zdecydować o przyszłości nie tylko Chin, ale i całej gospodarki światowej.

źródło: Bank Pekao