Dron namierzył rosyjskich jeźdźców we mgle

Na filmie, opublikowanym w poniedziałek przez żołnierzy 92. Brygady Szturmowej Sił Zbrojnych Ukrainy, widzimy dwóch rosyjskich żołnierzy na koniach, którzy jadą we mgle przez pole.

Najpierw ukraiński bezzałogowiec uderza pierwszego z nich – wydaje się, że i koń, i jeździec zginęli na miejscu. Po eksplozji wierzchowiec drugiego kawalerzysty płoszy się i zaczyna szarżować w drugim kierunku. Wywraca się, zrzucając wojskowego na ziemię. Jego dalszy los jest nieznany.

Rosjanie od dawna wykorzystują konie i osły we frontowej logistyce. Jak widać, teraz zaczęli te pierwsze wykorzystywać również do ataku, w ramach powszechnie stosowanej przez nich taktyki infiltracji, czyli przenikania przez linie obronne Ukraińców małymi grupami żołnierzy.

Kawaleria wraca do rosyjskiej armii po 70 latach?

Kawaleria zniknęła z sowieckiej armii w 1955 r. Jednak, jak donosi ukraiński serwis Militarnyi, pojawiają się pierwsze sygnały, że Rosjanie próbują ją przywracać. Siemion Pegow, jeden z kremlowskich prowojennych propagandystów, we wrześniu rozmawiał z jednym z żołnierzy rosyjskich sił specjalnych o pseudonimie "Chan", który szkoli swoich ludzi w konnej walce.

Pegow wskazywał liczne zalety kawalerii. Zaznaczał, że konie świetnie widzą w ciemnościach i nie potrzebują dróg, by nabrać prędkości w ostatniej fazie ataku, a dzięki instynktowi mają rzekomo omijać miny.

– Trzeba szkolić nie tylko jeźdźców (według taktyki „Chana” jest ich dwóch na jednym koniu: jeden kieruje, drugi prowadzi ogień), ale i same zwierzęta. Kluczowe jest, aby przywykły do huku strzałów oraz wybuchów i nie płoszyły się. To jednak da się wypracować. Sam to widziałem – wyjaśniał propagandysta.

Pegow dodał również, że z niecierpliwością wyczekuje „epickich nagrań z udziałem kawalerii na linii frontu”. To pierwsze nagranie z linii kontaktu raczej się do nich nie zalicza.