Rano służby Ukraińskiej Operacji Antyterrorystycznej potwierdziły wjazd niewielkiej liczby rosyjskich wozów bojowych na terytorium Ukrainy. Wczoraj wjeżdżającą na Ukrainę kolumnę rosyjską zauważyli zachodni dziennikarze podążający za konwojem rosyjskiej misji humanitarnej. Korespondenci brytyjskich dzienników "Guardian" i "Telegraph" napisali , że byli świadkami wjazdu przez przejście Izwarina, na Ukrainę, 23 transporterów opancerzonych oraz kilkudziesięciu innych pojazdów technicznych na rosyjskich tablicach wojskowych. Według ukraińskiego wywiadu, w kolumnie znajdowały się wozy opancerzone i ciężarówki a pojazdy miały rosyjskie znaki rozpoznawcze. Także sekretarz generalny NATO potwierdził "wtargnięcie" rosyjskich pojazdów wojskowych na teren Ukrainy. Ukraińcy poinformowali w ciągu dnia, że część kolumny została zniszczona. Czytaj więcej tutaj.

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow rozmawiał przez telefon ze swym ukraińskim kolegą, Pawło Klimkinem. Ławrow i Klimkin mają się w niedzielę spotkać w Berlinie.

Jak powiedział rosyjski minister, politycy omawiali praktyczne kwestie, związane z pomocą humanitarną dla mieszkańców południowo-wschodniej Ukrainy.





W rozmowie w Berlinie mają uczestniczyć szefowie dyplomacji Niemiec i Francji. Według rosyjskiej agencji ITAR-TASS, Ławrow i Klimkin zgodzili się co do potrzeby szybszego i bardziej odpowiedzialnego udziału struktur międzynarodowych w misjach humanitarnych na Ukrainie.



Tymczasem konwój ciężarówek w których - wedle Rosjan - ma być pomoc humanitarna, ciągle stoi w pobliżu ukraińskiej granicy. Nawet 5 dni, mogą potrwać procedury niezbędne do przepuszczenia rosyjskiego konwoju humanitarnego na Ukrainę. Jak informuje wiceszef ukraińskiej służby podatkowej Anatolij Makarenko, celnicy wciąż nie uzyskali od Czerwonego Krzyża certyfikacji, że przewożony w kilkuset ciężarówkach ładunek, jest pomocą humanitarną.

Reklama

>>> Czytaj też: Komorowski: Polska jest w stanie się obronić, jeśli dojdzie do agresji

Anatolik Makarenko zaznaczył, że jeśli taki dokument będzie wystawiony, potrzeba będzie od 3 do 5 dni, aby dopełnić formalności celnych.

Międzynarodowy Czerwony Krzyż apeluje o gwarancje bezpieczeństwa dla swoich pracowników i dobra wolę Ukrainy i Rosji. Wciąż nie przeprowadzono inspekcji konwoju rosyjskiego w którym ma być pomoc humanitarna czeka przy ukraińskiej granicy.



W oświadczeniu wydanym w Genewie, przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża poinformowała, że organizacja wciąż potrzebuje gwarancji od obu stron konfliktu, że jej pracownicy będą mogli bezpiecznie wykonać inspekcję, zgodnie z przyjętymi zasadami pomocy humanitarnej.

Rosyjski MSZ wydał oświadczenie w których zarzuca stronie ukraińskiej stawianie przeszkód w dostarczeniu pomocy humanitarnej dla ludności Donbasu. Zdaniem Moskwy „pojawiają się siły” które nie tylko dążą do pozbawienia pomocy ludności południowo-wschodniej Ukrainy ale i zamierzają zorganizować „otwarte prowokacje”, co grozi dalszą komplikacją sytuacji w strefie konfliktu.



Zdaniem rosyjskiego MSZ, o ile wcześniej stawiano przeszkody natury organizacyjnej, o tyle teraz pojawiają się informacje "o bezpośrednich pogróżkach użycia siły przeciwko rosyjskiej kolumnie humanitarnej”. Resort spraw zagranicznych Rosji twierdzi, że pojawiają się informacje o tym, że grupa dywersyjna ukraińskiego batalionu „Ajdar” zamierza zaminować pewne odcinki drogi w obwodzie ługańskim aby zniszczyć ciężarówki z pomocą humanitarną a potem oskarżyć o działalność terrorystyczną separatystów.



Rosyjskie media informują o zatrzymaniu przez separatystów pod Ługańskiem grupy zwiadowczej Gwardii Narodowej Ukrainy. Miała ona przygotować atak na rosyjski konwój humanitarny. Przewoziła w samochodzie broń i miny przeciwczołgowe ukryte między workami z makaronami.



Według rosyjskich mediów zatrzymano - jak to określono - „trzech dywersantów” . Mieli oni przyznać się, że ich i jeszcze siedem „analogicznych grup dywersyjnych” skierowano na teren regionu ługańskiego. Celem miało być nieprzepuszczenie rosyjskiego konwoju humanitarnego na terytorium, które kontrolują separatyści.

Unia Europejska grozi dalszymi sankcjami w razie eskalacji sytuacji na Ukrainie. Nie komentuje jednak otwarcie ostatnich wydarzeń na Wschodzie. W Brukseli zakończyło się nadzwyczajne spotkanie szefów dyplomacji państw członkowskich.

>>> Czytaj też: Orban przestrzega Unię przed sankcjami wobec Rosji. "To strzał w stopę"

Wielu ministrów wyrażało zaniepokojenie ostatnimi doniesieniami na temat "wtargnięcia" - jak nazwało to NATO - rosyjskich pojazdów wojskowych na teren Ukrainy. Wydaje się jednak, że Unia czeka na dalsze potwierdzenia w tej sprawie , by wspólnie odnieść się do tych wydarzeń. W konkluzjach ze spotkania napisano jedynie, że "każde jednostronne działania militarne ze strony Rosji, pod każdym pretekstem, także humanitarnym, będą uznane za rażące naruszenie międzynarodowego prawa". Pojawiły się też - po raz kolejny - apele pod adresem Moskwy. "Aby współpracowała ze wspólnotą międzynarodową na rzecz zakończenia tego konfliktu , by zapewnić integralność terytorialną Ukrainy" - powiedziała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Jednocześnie podkreślono, że Wspólnota nie wyklucza dalszych sankcji pod adresem Moskwy jeśli nie dojdzie do osłabienia napięć. Z unijnych konkluzji zadowolona jest Polska. "To dobrze oddaje oceny unijne jeśli chodzi o sytuację na Ukrainie" - powiedział wiceszef MSZ Bogusław Winid, który reprezentował Polskę podczas dzisiejszych obrad.