Jednak wiele wskazuje na to, że po dwóch kadencjach władzę utraci koalicja konserwatywno-liberalna, na czele z przewodniczącym partii konserwatystów premierem Fredrikiem Reinfeldtem. Ustąpi ona miejsca tak zwanej koalicji czerwono-zielonej.

Sierpniowa różnica między tymi ugrupowaniami sięgająca jedenastu procent na korzyść lewicy obecnie skurczyła się do ośmiu procent. Koalicję socjaldemokratów, którzy samodzielnie rządzili kiedyś Szwecją przez dziesiątki lat, oraz partii zielonych z postkomunistyczną Partią Lewicy popiera 47 procent wyborców.

Na będący przy władzy sojusz konserwatystów, ludowców, chrześcijańskich demokratów i liberałów chce głosować ponad 38 proc. Liczby te są jednak niepewne.
Często przeprowadzane rankingi dowodzą huśtawki preferencji wyborczych. Świadczy to o tym, że Szwedzi nadal nie są pewni swych decyzji. Prosty rachunek wskazywałby, że przyszłym premierem zostanie przywódca socjaldemokratów, Stefan Löfvén.


Nie jest to jednak oczywiste, ponieważ istnieje partia pragnąca odgrywać decydującą rolę. Populistyczna, skrajnie prawicowa, skupiająca między innymi byłych neonazistów Partia Szwedzkich Demokratow może otrzymać głosy prawie 10 procent wyborców. Obie koalicje jednak odżegnują się obecnie od jakiejkolwiek współdziałania z tym kompromitującym ugrupowaniem, które stopniowo zwiększa swą popularność.

Reklama

>>> Czytaj także: Szwecja - zaniepokojenie eskalacją walk na Ukrainie. Podwyższony stopień gotowości wojskowej