Czy państwo powinno bardziej wspierać rodzimych przedsiębiorców? Krzysztof Domarecki, jeden z najbogatszych Polaków, przekonuje, że tak. – Nie jestem zwolennikiem protekcjonizmu, ale zbyt daleko posunięty liberalizm szkodzi – twierdzi biznesmen, który założył fundację wspierającą ekspansję zagraniczną polskich firm.

Wraz z dwoma innymi przedsiębiorcami z listy 100 najbogatszych Polaków uczestniczył Pan w dyskusji forum ekonomicznym w Krynicy na temat rozwoju polskich firm. Zaskoczył mnie wspólny ton wypowiedzi. Twierdzą państwo, że za dużo u nas liberalizmu gospodarczego i za mało ochrony własnych przedsiębiorstw. Czy nie przemawia przez was po prostu troska o własne interesy?

Krzysztof Domarecki: To są całkowicie szczere i przemyślane opinie. W dyskusji o polskim rozwoju gospodarczym nie chodzi o to, czy mamy wolny rynek, czy nie. Chodzi o to, że warunki konkurowania w Europie, w USA i w ogóle na świecie nie są równe. O ile my wpuszczamy bez ograniczeń zagranicznych graczy, o tyle inne kraje – USA, Niemcy czy Francja – mają taryfowe i pozataryfowe bariery wejścia na własne rynki. Mamy więc do czynienia z niekorzystnym dla nas zaledwie jednostronnym otwarciem na konkurencję. Firmy zagraniczne mają większe szanse na rozwój niż nasze, które takiej ochrony nie otrzymują.

Należałoby prawnie ograniczyć konkurencję dla polskich firm ze strony zagranicznych?

Reklama

Tu nie chodzi o prawodawstwo, tylko o praktykę, o patriotyzm gospodarczy. Niestety, dla większości polskich polityków bez względu na orientację polityczną patriotyzm gospodarczy jest zjawiskiem nieznanym. Administracja państwowa traktuje pomoc biznesmenom jak ryzyko wejścia w jakiejś łapówkarskie układy, więc na wszelki wypadek nie pomaga im wcale. Wyznaje się u nas naiwny liberalizm. Dam prosty przykład. W większości krajów zachodnich firmy mogą negocjować wysokość stawek podatkowym w swoim urzędzie skarbowym. W Polsce jest to wciąż nie do pomyślenia.

Treść całego wywiadu można przeczytać na stronie Obserwatora Finansowego.