Nawet o połowę zmniejszyły się dostawy rosyjskiego Gazu na Słowację. W przypadku Polski można mówić o cięciach wynoszących 1/3 dotychczasowych dostaw. Działania Gazpromu dotknęły również inne kraje Europy Środkowej. W ten sposób Kreml chce zadać kolejny cios ukraińskiej gospodarce.

- Rosja, ograniczając dostawy gazu do państw Europy Środkowej chce przede wszystkim uniemożliwić lub przynajmniej utrudnić przesył surowca rewersem z Polski, Słowacji i Węgier na Ukrainę" - podkreśla Paweł Nierada, ekspert Instytutu Sobieskiego w rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita".

Według eksperta działania Gazpromu mają mieć również charakter propagandowy. Chodzi o pokazanie Europie, a przede wszystkim Ukrainie, że w kwestii energetyki wciąż zdana jest na łaskę i nie łaskę Moskwy.

>>> Czytaj też: W ciągu 15 lat Polacy przekazali do ZUS 1,5 bln zł

Reklama

Póki co, scenariusz Władimira Putina jednak się nie realizuje. Pomimo ograniczenia dostaw, Polska wciąż wysyła na Ukrainę 4 mln m. sześć. błękitnego paliwa dziennie. Więcej nie może - ze względu na ograniczone moce przesyłowe.

W przeciwieństwie do Słowacji - która prawie w całości uzależniona jest od dostaw gazu z Rosji - Polska nie powinna ucierpieć na ostatnich manewrach Gazpromu. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że już teraz jesteśmy w stanie pozyskać z innych źródeł niż import z Rosji ok. 12,5 mln m. sześć. surowca. Do energetycznej równowagi brakuje nam więc ok. 2-3 mld, ale tylko w sytuacji gdy Gazprom całkowicie zaprzestałby dostaw.

Problem energetycznej zależności od Rosji zostanie ostatecznie rozwiązany w przyszłym roku, gdy do użytku oddany zostanie terminal LNG w Świnoujściu.

>>> Czytaj więcej w "Rzeczpospolitej"