Stałe wejście do tego elitarnego klubu (19 krajów i Unii Europejskiej) byłoby łatwiejsze, gdyby nasz kraj faktycznie mieścił się w pierwszej dwudziestce. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jesteśmy coraz bliżej. W 1990 r. byliśmy jeszcze w połowie czwartej dziesiątki. Dziesięć lat później znaleźliśmy już w połowie trzeciej. Ale potem zaczęły się schody: w 2010 r. Polska była 22. na liście największych gospodarek świata, by rok później zanotować spadek na 24. lokatę. Teraz mamy do czynienia z powolną wspinaczką na opuszczone wcześniej miejsce. I wygląda na to, że to kres naszych możliwości. Z prognoz MFW wynika bowiem, że przynajmniej do 2019 r. nie zdołamy już poprawić pozycji.

Te same prognozy wskazują, że w przyszłym roku pod względem wysokości PKB wyprzedzimy Szwecję. Powód do zadowolenia? Niekoniecznie. Po pierwsze Szwecja to kraj liczący niespełna 10 milionów mieszkańców. Skoro nasza gospodarka ma porównywalne rozmiary, to oznacza, że statystycznie rzecz biorąc Szwedzi wciąż są od nas cztery razy bardziej wydajni. Zatem przed nami daleka droga. A na tym nie koniec – Szwecja pod względem pozycji w światowej gospodarce jest na równi pochyłej. W 1990 r. była jeszcze na 17. miejscu. W 2018 r. będzie 24.

Patrzmy raczej nie na tych, których wyprzedzamy, ale na tych, którzy nas gonią. Albo skutecznie nam uciekają. Tajwan, który w bieżącym roku będzie na 27. pozycji, w 2018 r. już nas prześcignie. Malezja – w tym roku 35. za pięć lat wskoczy na 30. miejsce.

O tym, że nasza rola w światowej gospodarce zamiast rosnąć, zmaleje, świadczą przewidywania dotyczące naszego udziału w globalnym PKB. Obecnie jest to 0,88 proc., co chyba nie stawia nas w gronie największych potęg. Za pięć lat będzie to jeszcze mniej – 0,86 proc.

Reklama

Jeśli faktycznie zależy nam na poprawie pozycji, mamy dwie drogi. Pierwsza jest dobrze znana, choć trudna w realizacji: ułatwianie przedsiębiorczości, wspieranie innowacji, poprawianie infrastruktury, zachęcanie Polaków do tego, by raczej do kraju wracali, niż z niego wyjeżdżali. I druga, dużo prostsza: możemy liczyć na to, że prognozy MFW okażą się nietrafione. Problem z tą drugą jest taki, że pomyłka może dotyczyć również tempa wzrostu PKB w Polsce.