Po raz pierwszy z takim pomysłem wystąpił premier David Cameron - 19 września, nazajutrz po szkockim referendum niepodległościowym.

Przed referendum konserwatywny premier i liderzy obu pozostałych głównych partii obiecali Szkotom, że jeśli pozostaną w Wielkiej Brytanii, dostaną nowe uprawnienia - włącznie z ustalaniem wysokości i ściąganiem podatków. Ale zaraz po referendum premier Cameron ogłosił, że chce tę formułę powielić w Walii, Irlandii Północnej, a zwłaszcza w Anglii, która nie ma dotąd żadnej formy samorządu. Wpływowy konserwatysta John Redwood wyjaśniał we wtorek BBC: "Jeśli Szkocja ma decydować o poziomie swojego podatku dochodowego, to my w Anglii też chcemy decydować o swoim."

Konserwatyści nie chcą przy tym tworzyć osobnego angielskiego zgromadzenia, a jedynie wykluczyć Szkotów, Walijczyków i z debat w Izbie Gmin na tematy fiskalne dotyczące tylko Anglii.

Szkoci podejrzewają, że opóźni to spełnienie złożonych im obietnic. Ale były konserwatywny minister spraw zagranicznych William Hague uspokajał ich:

Reklama

"Trzy główne probrytyjskie partie złożyły przyrzeczenie, które zostanie zrealizowane, bez względu na wynik przyszłorocznych wyborów i na to, co postanowimy w sprawie Anglii. To bezwarunkowa przysięga."

>>> Czytaj też: Kolejny region w Europie zmierza ku niepodległości. "Nie zmienię woli Katalończyków"