Kreml przyznaje, że w przyszłym roku na minusie będą realne dochody ludności, zarobki, obroty w handlu detalicznym itp. Utrzymanie wzrostu gospodarczego staje więc pod znakiem zapytania - czytamy w "Rzeczpospolitej".

– Oczywiście, że nasza gospodarka jest wrażliwa na sankcje. Negatywny na nią wpływ ma nie tylko wprowadzanie nowych ograniczeń, ale i podtrzymywanie wprowadzonych wcześniej restrykcji przez długi czas. Uważam, że najmocniej sankcje uderzają w instytucje finansowe. Powoduje to ujemne saldo na rachunku, które z kolei naciska na kurs, podnosi inflację i szkodzi innym wskaźnikom gospodarczym – przyznał w piątek na konferencji prasowej Aleksiej Ulukajew, minister rozwoju gospodarczego Rosji.

Kryzys odbił się ostatnio na branży turystycznej. Mniej osób jeździ do Czech, zmalała także ilość rezerwacji na narty w Alpach. Linia lotnicza CSA zmniejszyła we wrześniu ruch do Rosji o 23 proc. Jak zamierza w tej sytuacji zareagować Kreml?

Rząd zamierza dofinansować na preferencyjnych warunkach banki ze środków publicznych, w celu wsparcia kredytowego dla najważniejszych gospodarczych potentatów.

Reklama

Kreml nie dopuszcza możliwości pojawienia się recesji. Wzrost w tym roku ma wynieść 0,5 proc. PKB. Tymczasem Agencja Banków Rosji domaga się dodruku rubla. Instytucja stawia warunek: albo obniżka stóp procentowych albo wrzucenie na rynek dodatkowej partii środków pieniężnych.