W grudniu wchodzi w życie ustawa o prawach konsumenta. Zwiększy ona ochronę osób prywatnych przy umowach zawieranych np. w sklepie czy przez internet. Prawodawca zapomniał o małych przedsiębiorcach.

25 grudnia wchodzi w życie ustawa o prawach konsumenta, która zwiększa ochronę osób prywatnych przy umowach zawieranych zarówno w lokalu przedsiębiorstwa, np. w sklepie, jak i na odległość, a więc przez internet lub telefon. Nowe przepisy jednak nie obejmują małych przedsiębiorców, którzy w świetle nowych przepisów są traktowani tak samo jak duże sieci handlowe czy koncerny – wynika z analizy Tax Care.

Dokładnie w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia w życie wchodzi ustawa o ochronie praw konsumenta. To oznacza, że zakupy przedświąteczne będą podlegały jeszcze rygorom starych przepisów, chroniących nabywców towarów czy usług, ale po powrocie ze świątecznego wypoczynku zarówno konsumenci, jak i firmy znajdą się w nowej rzeczywistości.

Dużo więcej informacji dla konsumenta

Zgodnie z nowymi przepisami, konsument przy zakupie towarów czy usług powinien uzyskać od sprzedawcy więcej informacji niż wcześniej. I to już – jak mówi ustawa – „w chwili wyrażenia przez konsumenta woli związania się umową”. Wśród wiadomości, jakie sprzedawca musi przekazać ewentualnemu klientowi, są m.in. dane adresowe firmy, łącznie z numerem telefonu, dokładne informacje o funkcjonalności i cechach towaru czy usługi, jej cenie oraz – jeśli takie są – innych składnikach kosztów, które będzie musiał ponieść nabywca, zakresie gwarancji oraz procedurach reklamacyjnych, czasie trwania umowy, itd.

Reklama

Co ważne, tego typu informacje powinny trafić do konsumenta bez względu na to, gdzie dokonuje zakupu. A więc nabywca powinien je usłyszeć w sklepie czy usłyszeć od sprzedawcy, który oferuje towar poza firmą, jak również przeczytać na stronie sklepu internetowego.

>>> Czytaj też:Szczurek: Nasze podatki są niskie

Dłuższe terminy rezygnacji z umowy

Nowe przepisy w dużym stopniu koncentrują się na umowach zawieranych na odległość, a więc przez telefon czy internet. W takich przypadkach zakres informacji, jakie musi uzyskać konsument, jest znacznie szerszy. Poza tymi, o których wspomniano powyżej, sprzedawca musi poinformować ewentualnego nabywcę o tym, w jakim terminie i w jaki sposób może on odstąpić od zawarcia umowy i o tym, gdzie znaleźć potrzebny do rezygnacji wzór, a także o ewentualnych kosztach, jakie wiążą się z taką reklamacją. Konsument musi się dowiedzieć również o tym, jak na drodze pozasądowej może dochodzić swoich roszczeń i jakie są związane z tym procedury.

Co ciekawe, nie wystarczy tylko informacja ustna czy zamieszczona na stronie. Konsument musi uzyskać od przedstawiciela handlowego czy sklepu internetowego takie wiadomości albo na piśmie, albo mailem na wskazany adres. Informacje powinny być napisane jasnym, zrozumiałym językiem.

Nowe obowiązki będą dotyczyć także usługodawców i to przy umowach na niewielkie kwoty. Ustawa nakazuje, aby przy zleceniach na kwotę nawet poniżej 600 zł opracowywać na piśmie kosztorys i przekazać go zamawiającemu.

>>> Czytaj też: nani i bogaci, którzy mieli problemy z fiskusem

Brak informacji może słono kosztować

Dopełnienie wszystkich obowiązków informacyjnych jest konieczne, gdyż według nowej ustawy w razie sporu z konsumentem to na przedsiębiorcy spoczywa obowiązek udowodnienia, że wymagane prawem wiadomości zostały przekazane. Na dodatek od tego, czy przedsiębiorca przekazał informacje konsumentowi, zależą niektóre terminy.
I tak na odstąpienie od umowy zawartej na odległość, czyli np. z akwizytorem czy w internecie, konsument od 25 grudnia będzie miał 14 dni.

Jednak jeśli przedsiębiorca nie poinformuje klienta o tym, że ma prawo odstąpić od umowy, ten będzie mógł z niej zrezygnować w ciągu roku od dnia jej zawarcia. Co oznacza konieczność wysłania potwierdzenia, że informacja o rezygnacji wpłynęła do przedsiębiorcy oraz zwrot wszystkich dokonanych przez konsumenta płatności w ciągu 14 dni. I to w sposób, w jaki pierwotnie płatność została przekazana.

Mali przedsiębiorcy jak duże koncerny

Nowe przepisy, które zwiększają ochronę konsumentów, nie obejmują małych przedsiębiorców. I to mimo że w preambule unijnej Dyrektywy o prawach konsumenta (którą do polskiego prawa implementuje Ustawa o prawach konsumenta) zostało zapisane, że należy ją stosować także w przypadku małych przedsiębiorcach, o ile w przypadku zawartej umowy „cel handlowy jest do tego stopnia ograniczony, że nie jest dominujący w ogólnym kontekście umowy”.

Chodzi o sytuacje, w których przedsiębiorca dokonuje zakupów na firmę, ale nabywane towary czy usługi nie stanowią podstawy działalności. Chodzi np. o zakup odkurzacza do biura czy drukarki, potrzebnej do drukowania faktur. Według obecnych przepisów nie ma znaczenia, czy przedsiębiorca kupi jeden odkurzacz, potrzebny wyłącznie do sprzątania biura, czy tysiąc, aby je później odsprzedać bo zajmuje się handlem odkurzaczami.

Na dodatek wszystkie czynności, jakie przedsiębiorca kupujący odkurzacz do sprzątania biura, są takie same jak te, których dokonuje konsument – zwłaszcza, gdy robi to przez internet. Jego działanie nie różni się niczym od działań konsumenta, z tym że w trakcie całego procesu ten ostatni ma szeroki zakres ochrony, a przedsiębiorca chroniony nie jest. Tymczasem, według zamysłu stojącego za zapisem w preambule, on również powinien korzystać z ochrony chyba że dokonuje zakupów wyłącznie w celach handlowych, np. po to, aby nabyte towary później odsprzedać.

Efekt jest taki, że w razie nieprzemyślanego zakupu mały przedsiębiorca nie może się z niego później wycofać. Na dodatek duże firmy czy inni przedsiębiorcy nie muszą go informować o przysługujących mu prawach. Polski ustawodawca przyjął założenie, że osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą, na przykład fryzjer czy mechanik, ma taką samą wiedzę na temat przepisów dotyczących sprzedaży, jak choćby duże koncerny.

O przedsiębiorców dbają niektóre firmy

Tę nierównowagę jednak próbują naprawić niektóre firmy, oferując swoim klientom prowadzącym działalność gospodarczą podobną albo nawet większą ochronę od tej, jaką będą się cieszyć konsumenci. Przykładem może być Idea Bank, który w ramach programu „Idea Wolności” oferuje przedsiębiorcom możliwość rezygnacji z zakupionych produktów w okresie od 3 do 6 miesięcy całkowicie bez kosztów. Tak jest na przykład w przypadku kredytów.

Możliwość rezygnacji z produktów finansowych bez kosztów jest bardzo ważna, bo – jak wynika z badania Idea Banku – aż 90% przedsiębiorców zdarzyło się zakupić produkt finansowy, z którego później chcieli zrezygnować.

Inną firmą, która daje przedsiębiorcom ochronę idącą dalej niż ta zapisana w ustawie o prawach konsumenta, jest Tax Care. Oferuje ona możliwość testowania swoich usług przez 12 miesięcy za cenę 1 zł miesięcznie.

ikona lupy />
ShutterStock