
Górnictwo
Ile lat pracował pan na kopalni?
Ponad 30. Na różnych stanowiskach, ale cały czas przy produkcji.
Dlaczego rozmawiamy anonimowo?
Nie jestem zainteresowany karierą medialną na stare lata. Poza tym moi bliscy pracują na kopalni i chciałbym, by spokojnie pracowali dalej.
Dlaczego tak trudno jest restrukturyzować górnictwo?
Bo ci, którzy chcą to robić, nie znają się na tym, a ci, którzy się znają, nie chcą tego robić. Reformatorzy leczą skutki, a nie usuwają przyczyn. A żeby poznać przyczyny, trzeba poznać atmosferę na kopalni i relacje między ludźmi.
Gdzie leży problem?
Mówi się, że górnicy wymagają szczególnego traktowania, bo wykonują ciężką pracę. Stąd wcześniejsze emerytury, które tak drażnią społeczeństwo. Ale czasy się zmieniły, inne są dziś warunki pracy pod ziemią i wcześniejsze emerytury nie powinny być udzielane w takim zakresie jak obecnie.
A co z przekonaniem, że zawód górnika jest szczególnie niebezpieczny?
W trudnych i szkodliwych warunkach pracuje najwyżej 20 proc. załogi kopalni. Jeśli zatrudnia ona 3 tys. osób, to najwyżej 600 z nich zasługuje na przywileje. To ludzie pracujący bezpośrednio przy produkcji, na przodkach i ścianach. I jeszcze bym dyskutował z tym, że wszyscy oni pracują wyjątkowo ciężko.
I praca pod ziemią nie jest wystarczającym argumentem, by odejść na wcześniejszą emeryturę?
Do czego służy wcześniejsza emerytura? Kiedyś myślałem, że skoro nie wypłaca jej pracodawca, lecz społeczeństwo – czyli ZUS – to dlatego, że średnia długość życia osób objętych świadczeniem jest krótsza niż przeciętna w społeczeństwie. Tymczasem w przypadku górników nie ma takiego zjawiska albo dawno nie było badane i nie wiemy, czy górnicy żyją krócej, a jeżeli tak, to o ile. Z kolei problem warunków szkodliwych rozwiązali w jakimś zakresie Niemcy i Czesi. Tam młodzi górnicy idą pracować w miejsca, gdzie jest to ciężkie i szkodliwe dla zdrowia. I tak pracują maksimum 15 lat. Po tym czasie przechodzą na inne stanowiska i w efekcie pracują trochę dłużej niż polscy górnicy. Przy właściwym zarządzaniu zasobami ludzkimi można by u nas na bardzo wielu stanowiskach robotniczych i kierowniczych podnieść wiek emerytalny, i to dość znacznie. Praca pod ziemią wydawców materiałów wybuchowych, elektryków w rozdzielniach, ślusarzy przy pompach głównych, dysponentów kołowego transportu podziemnego, wydawców narzędzi w komorach czy sygnalistów jest pracą, którą mogłyby wykonywać kobiety drobnej budowy – bo ani szkodliwa, ani ciężka. System emerytur górniczych jest niedostosowany do zmieniającej się rzeczywistości. To zwykłe rozdawnictwo. Na dodatek wszyscy wymienieni, jeżeli są ratownikami, to ponad 90 proc. czasu zawodowego poświęcają swojej pracy, a ta pozostała, malutka część angażu poświęcona jest na akcje profilaktyczne, ćwiczenia czy badania zdrowia. Ale to daje im przelicznik emerytalny 1,8 przez cały czas zatrudnienia. Podobnie jest z dołowymi pracownikami biurowca. O prawdziwych akcjach nie będę mówił, bo oby ich nie było nigdy. W nich zazwyczaj biorą udział ratownicy będący na stałe zatrudnieni w stacji ratowniczej.
Związkowcy twierdzą, że w zasadzie większość pracujących w kopalni spełnia kryterium, o którym mówił kiedyś Donald Tusk w drugim exposé, że pracują przy wydobyciu. A dla reszty nie opłaca się zmieniać systemu.
To zastanówmy się nad prostą rzeczą: czy człowiek, który pięć razy w miesiącu zjeżdża na dół – i to nie do ciężkiej pracy fizycznej, tylko żeby pobyć pod ziemią – może w wieku 50 lat odchodzić na emeryturę. Przywileje powinny być dla tej części załogi, która pracuje na przodkach i na ścianach. Reszta podpina się pod ich ciężką pracę. A tych pozostałych jest dużo za dużo.
>>> Czytaj też: Koszty zaniechania prywatyzacji. Ile polski podatnik płaci za Kompanię Węglową?
Kto taki?
Wypadałoby zacząć od dyrektora kopalni i jego zastępców technicznych, którzy też mają prawo do emerytury w wieku 50 lat. Kolejni to dyspozytorzy kopalni, sprawujący z powierzchni nadzór, dyspozytorzy metanometrii, odpowiadający za wentylację w kopalni, także pracujący na powierzchni. Obowiązki realizują w biurach, jak urzędnicy. Z tego co pamiętam, dyspozytor kopalni ma pięć obowiązkowych zjazdów w miesiącu. Często nie rusza się z miejsca, ale jego dyskietka jest na dole.
Dyskietka?
Taka karta identyfikacyjna. Przepisy nakazują, by była informacja o tym, kto przebywa na dole kopalni. To wymóg bezpieczeństwa, by monitorować załogę na wypadek katastrof. Na niektórych kopalniach wprowadza się identyfikację pracowników pod ziemią, nie na nadszybiu, a w całej kopalni – niestety nie mam wiedzy, na jakim etapie ten system jest wdrożony. Działający system w każdej chwili może udzielić odpowiedzi, ilu górników i kto dokładnie przebywa w danej części kopalni. Dane są archiwizowane. To kosztowne, ale łatwe do wprowadzenia, w dodatku zyski przewyższyłyby wydatki. Bo byłoby wiadomo, kto tak naprawdę przebywa w warunkach jakichkolwiek zagrożeń. Warunki szkodliwe pod ziemią są w nielicznych miejscach.
Czyli oszustwa są na porządku dziennym?
Przede wszystkim oszustwa zjazdowe. Często jest tak, że zjazd z dyskietką szefa zalicza podwładny. Jeśli chodzi o osoby od dozoru wyższego w górę, to ich zjazd musi być wpisany w książkę zjazdów. Tu też często szef mówi do podwładnego: załatw mi wpis. A jak się wyciągnie książki zjazdów z paru lat i wie, gdzie szukać, to wystarczy porównać podpisy, by zobaczyć, że się różnią. Jak się zna system, oszustwa można wykryć. A tak – fałszerstwo goni fałszerstwo. Są całe grupy, które można o to podejrzewać. Pozwolę sobie wymienić stanowiska, na których najczęściej do nich dochodzi. Dział normowania, który ustala normy produkcji, teoretycznie robią, to pod ziemią, w praktyce zazwyczaj w biurze. Kolejni to pracownicy działu płac, którzy siedzą w biurze i dołu nie widzą jak rok długi, a potem według dokumentów okazuje się, że niemal codziennie byli pod ziemią. Ale nikt nic nie piśnie. Bo to oni zarządzają finansami pracowników, nawet tych, którzy liczą dniówki, i podają dane do ZUS. Następne w kolejce to działy przygotowania produkcji i mierniczo-geologiczny. Są wśród nich tacy, co jeżdżą pod ziemię często, ale są i tacy, co prawie w ogóle.
Ręka rękę myje?
Dokładnie. Idźmy dalej. Przepisy mówią, że na powierzchni w stacji ratowniczej musi być mechanik stacji ratowniczej. Jeśli spojrzymy na statystykę zjazdów, to się okaże, że na powierzchni nie było ani jednego mechanika, bo wszyscy mają odbity w tym czasie zjazd na dół – przecież żaden z nich nie może stracić na pensji, dodatkach za pracę w warunkach szkodliwych ani na przeliczniku do emerytury, a w rzeczywistości ma pracę miłą, czystą i przyjemną. Mechanik, tak jak wszyscy ratownicy, ma przelicznik 1,8, czyli przy wyliczaniu emerytury rok jego pracy na powierzchni w stacji liczy się jak rok i osiem miesięcy. Dalej – dział kontrolingu, czyli monitorowania kosztów produkcji. Przynajmniej w niektórych kopalniach to pracownicy na etatach dołowych. Oni, jeżeli zjeżdżają na dół, to tylko w sobotę i w niedzielę, by sobie dorobić do pensji. W dni nieprodukcyjne istnieje obowiązek kontroli wyrobisk, zwykle trwa to ok. czterech godzin, a szychta zaliczona jest cała. Etaty dołowe mają też maszyniści wyciągowi – stale na powierzchni, sygnaliści szybowi, wielu z nich stale na powierzchni, inspektorzy techniczni – podobnie. Lista jest bardzo długa. Wspominałem wcześniej o dyrektorze kopalni – on może odejść na emeryturę w wieku 50 lat i przy 25-letnim stażu jako pracownik dołowy, tak jak każdy inny od wyższego dozoru ruchu w górę. Zanim został dyrektorem, coś tego stażu zwykle ma, ale nie aż tyle, żeby mu praca zaszkodziła warunkami. Jako dyrektor faktycznie na dół zjeżdża dwa–trzy razy w roku jak na wycieczkę – do odbiorów ścian albo jak są rzeczywiście jakieś bardzo duże problemy, żeby się z nimi zapoznać.
To dlaczego nie udało się do tej pory ograniczyć przywilejów emerytalnych?
Bo gdyby dyrekcja poszła na piętnowanie tego typu zachowań, musiałaby również zmienić swoje. To proste, prawda? A drugi powód jest taki, że wydają cudze pieniądze. Dyrektor, inspektorzy inwestycji, związkowcy, nadsztygarzy działów pozaprodukcyjnych. Oczywiście nie wszyscy są oszustami, ale moim zdaniem większość z tych wymienionych kombinuje na lewo i prawo. Mają dniówki dołowe, nie jeżdżąc na dół.
Rozumiem, że skoro ktoś jest ratownikiem, to jak coś się dzieje, idzie do akcji?
Fakt, często akcja ratownicza to ogromne ryzyko. Wielu ludzi naraża życie, ale ja nie o nich mówię. Do najcięższych warunków nie pójdzie ktoś z biura, tam pójdą inni, którzy kontakt z ratownictwem mają na co dzień. Nie wiem, czy tacy, którzy raz w miesiącu jadą na dół dla wyrobienia dniówki, wiedzieliby, co robić. Ale bycie ratownikiem to dla nich świetny sposób do zaklepania sobie wysokiej emerytury. Do tego wystarczy być prowadzonym jako dołowiec i że się załapało do stacji ratowniczej. Wielu górników w przodkach nie ma pojęcia, dlaczego koszty pracy są tak olbrzymie. Wszyscy, bez względu na stanowisko, dbają o to, by móc odejść na wcześniejszą emeryturę – najlepiej, jak się uda, to ratowniczą. Po 30 latach pracy na stanowisku dołowym i jako ratownik, ma się ponad 50 lat stażu przeliczeniowego do emerytury. Ma się też znacznie wyższą emeryturę.
Czyli jaką?
5,5 do 6 tys. zł na rękę. I wiem o przypadku, że facet w wieku 20 lat poszedł do ratownictwa. I jak odchodził na emeryturę, to się okazało, że ma 50 lat życia i 55 lat stażu zawodowego. Choć nie było w tym żadnych szwindli. To patologia, ale wynikająca z przepisów. Warto przypomnieć, że kierownictwo kopalni – od głównego inżyniera w górę – także mają przeliczniki emerytalne 1,8, choć czy dotyczy to wszystkich, tego nie jestem pewien. Podczas akcji pełnią funkcję kierowników akcji ratowniczej w sztabie na powierzchni. Funkcja bardzo ważna i odpowiedzialna, ale czy szkodliwa?
A takie akcje często się na kopalni zdarzają?
Oczywiście. Media donoszą o akcjach ratowniczych, gdy jest jakiś wypadek, a akcja to zgodnie z prawem także inne, często planowe czynności, np. przewietrzanie wcześniej otamowanego wyrobiska czy usuwanie różnych zagrożeń. Za każdym razem powołuje się sztab akcji, bo tak mówią przepisy. Wtedy ci panowie są członkami sztabu i lecą im dniówki akcyjne. A posiedzą na dole z pięć godzin. Zagrożenia życia zwykle wtedy nie ma. Jeżeli kierownictwo kopalni, administracja, kadra kierownicza albo zwykli pracownicy nie jeżdżą na dół, a mają dniówki dołowe – to jest to chory i kosztowny układ. Dotyczy to mnóstwa ludzi. To też np. sygnalista na powierzchni, taki górniczy windowy obsługujący szyb – w świetle przepisów praca na powierzchni, bezpośrednio przy szybie traktowana jest jak pod powierzchnią.
Może nie muszą wcale zjeżdżać pod ziemię, żeby ciężko pracować i dostawać za to rekompensatę?
Moim zdaniem połowa załogi kopalni ma lżejszą pracę niż ktoś pracujący na kasie w markecie. I to zarówno, jeśli chodzi o wysiłek fizyczny, jak i o szkodliwość warunków pracy.
Prawdziwy Górnik(2015-01-18 11:28) Zgłoś naruszenie 272
W tym wywiadzie jest cała prawda o górnictwie naszych czasów , i jeśli nie nastąpi radykalne rozwiązanie problemów wyłuszczonych w wywiadzie t.j. zniszczenie układów to górnictwo nigdy nie zostanie naprawione i w niedługim czasie tak czy tak upadnie. Związki zawodowe i ich mafijne powiązania oraz kolesiostwo zarządzających kopalniami , ich nepotyzm i czyste złodziejstwo w pełnym tego słowa znaczeniu to jest ten rak który drąży górnictwo. Sytuacje które bywają na kopalniach a opisane w wywiadzie mają miejsce jak najbardziej, a dodam jeszcze to iż panuje wśród załóg górniczych pogląd , że jeśli ktoś ma na ten temat inne zdanie to jest wrogiem ogółu i chociaż chciał by zrobić coś dobrego i pożytecznego jest z mety pohańbiony i zniszczony , zaszczuty - ma być tak jak jest a że to wszystko pada na pysk nie ważne bo teraz koryto jest pełne. Jak to możliwe by związkowcy , którzy spędzają cały czas pracy na powierzchni przy kawie i gorzące odchodzili jak przodkowcy na wcześniejszą emeryturę. Wiem o takich praktykach kiedy poprawiano zjazdy ( by było wszystko zgodne do emerytury) przewodniczącemu jednych zw.zawodowych i teraz się cieszy emeryturą. Inny szef zw. zawodowych kiedy rozpoczął swe urzędowanie został członkiem władz wentylacji choć nie ma zgodnego z tym wykształcenia , takich kwiatków jest cała masa można tego nazbierać na grubą książkę ale kto to przeczyta , kto tym się zainteresuje. Dodam jeszcze jedną sprawę i nie wynika ona z zazdrości lecz z zdziwienia - skąd biedni związkowcy dorobili się takich majątków , kiedy twierdzą iż ich uposażenie jest skromne, a jeżdżą wypasionymi autami, posiadają wspaniałe domy nie wspominając o wczasach i innych dobrach, ludzie to jest wielka ich hipokryzja , oszustwo wołające o pomstę do nieba. Tak by można wiele faktów przytoczyć tylko nie wiem czy ma to sens, szkoda mi tylko tych uczciwych ludzi, zgnojonych, zniszczonych na grzbiecie których żyją te wszy.
Odpowiedzryszard65(2015-01-17 23:14) Zgłoś naruszenie 172
To wszystko najświętsza prawda, tak wygląda nasze górnictwo. Dodał bym jeszcze, że dalej zatrudnia się "pod ziemią" trenerów klubów sportowych. Na masową skalę występują również oszustwa, przy zaopatrzeniu kopalń w materiały i urządzenia. Ceny urządzeń technicznych dla górnictwa, często przekraczają granicę zdrowego rozsądku.Przepracowałem 25 lat na kilku kopalniach, wszędzie ta sama patologia.
Odpowiedzgórnik(2015-01-17 18:53) Zgłoś naruszenie 130
Cała prawda o patologiach w górnictwie. Dodam tylko, że pracownik fizyczny (np. górnik) nie zawsze ma wpisane dniówki w warunkach szkodliwych. Np. ktoś ma 5 dniówek 1.8 w miesiącu, a przerobił wszystkie czy choćby 10 dniówek w warunkach szkodliwych. To kierownik wpisuje mu dniówki wg własnego uznania. Jest po prostu pula dniówek do rozdzielenia na wszystkich pracowników. Dlaczego wszyscy nie dostaną dniówek tak jak pracowali? Bo zabrakłoby ich dla tych panów na górze którzy mają ciągle wpisane dniówki 1.8. Władza ma liczone warunki szkodliwe codziennie, a ten co pracuje przy wydobyciu już niekoniecznie. Górnicy są oszukiwani na każdym kroku. Oni pracują nie tylko na siebie, ale na co najmniej 2 osoby do każdego z nich podpięte, a które są zbędne. Już były próby zmiany tego systemu, ale związkowcy straszyli, że stracą na tym pracownicy dołowi. Częściowo były to obawy uzasadnione, bo do tej pory na kopalniach koszty ponoszą pracownicy dołowi. Z biura nikt nikogo nie zwolni, bo tam "ręka rękę myje". Wystarczy porównać dane ilu przeniesiono z Brzeszcz górników na sąsiednie kopalnie (zmniejszyła się liczba załogi), a ilu pracowników biur straciło prace lub zostało przeniesionych. Wszystko da się zrobić, ale tak jak było napisane na początku: jedni nie potrafią, a drudzy nie chcą.
OdpowiedzZnawca górnictwa(2015-01-18 12:59) Zgłoś naruszenie 121
Dlaczego w końcu nie postawimy się tej mafii związkowej?
OdpowiedzDlaczego to wszystko tolerujemy?
Wszyscy dokładamy naszymi podatkami do tego - WTF?
Dlaczego?
Pan Duda zarabia 15tys, jest 160 związków w górnictwie, na które łoży Firma. Gdzie tu rentowność?
Trzeba to pozamykać i stworzyć nowe firmy - zatrudnić na nowych warunkach: 7 dniowy system pracy zmianowy 24h/dobę. Wtedy można kupić najnowsze maszyny, które zwrócą się dość szybko.
Żadnych 13 i 14, żadnego mlekowego i bez deputatów węglowych.
Dodatkowo ograniczyć przywileje emerytalne i znów będziemy węglową potęgą.
Mariuszek(2015-01-18 15:05) Zgłoś naruszenie 83
@Zbychu A któż inny "popsuł" te kopalnie, jak nie wy, Ślązacy? Przecież tam nie pracują ludzie z Warszawy czy Suwałk, tylko WY. I to wy od lat żyjecie ponad stan z naszych (reszty Polski) podatków. Dziś kopaczowa w radio ZET w wielkich bólach wyznała, że co roku państwo dopłaca (jedynie dla świętego spokoju rządzących!) 7 miliardów złotych. A więc, kto kogo utrzymuje? Poza tym nie jest winą Polski, że przewaliły się przez nią dwa wielkie totalitaryzmy i na jej tertytorium urządziły sobie wielki poligon, którego do dziś nie jesteśmy sami w stanie uprzątnąć.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzMarek.(2018-09-10 11:29) Zgłoś naruszenie 00
Jeszcze niedawno Kompania Węglowa była spółką skarbu państwa. Myślisz że w zarządzie zasiadali Ślązacy.NIE. Ćwierć wieku temu na Śląsk poprzyjeżdżali z całej Polski żeby pracować na kopalni więc nie jestem pewien czy to Ślązacy zniszczyli swój regionalny przemysł górniczy. Przemyśl to zanim kogoś oplujesz.
e_djur(2015-01-17 17:08) Zgłoś naruszenie 50
Czyli kombinują wszędzie i wszyscy którym się tylko przydarzy sposobność. A co się dzieje w MON. Ho, ho! I tak jak kraj długi i szeroki, wszyscy udają że im się należy. Okradają się nawzajem od ministra, marszałka i posłów poczynając. Nie kradnie tylko ten co nie może. I to ma być tak zwana Najjaśniejsza, Panie Prezydencie Komorowski. Pani Premier Kopacz. Już Wam tyłki przyrosły a sprawy to jedna ropiejąca zgnilizna. Dzięki Tuskowi, dzięki PO. 7 lat picowania a stajni nie ma kto posprzątać.
Odpowiedzqwerty(2015-01-19 12:16) Zgłoś naruszenie 40
zycie juz nie raz pokazalo ze najbardzie otwieraja gebe ci ktorzy robia najmniej...
Odpowiedzroberrt(2015-01-17 16:18) Zgłoś naruszenie 30
cały ten kraj, to jedno wielkie fałszerstwo
OdpowiedzPń(2015-01-20 08:51) Zgłoś naruszenie 20
Co do wysokości emerytury- jeśli jakaś praca jest ryzykowna to stawki za nie są wyższe. Ale w jaki sposób siedzenie na emeryturze w domu przez górnika jest bardziej niebezpieczne od siedzenia na emeryturze w domu przez kwiaciarkę? Za swoje ryzyko już dostał wynagrodzenie. Poza tym jest dużo innych zawodów obarczonych znacznym ryzykiem np pielęgniarki mogą się w każdej chwili zarazić od pacjentów różnymi wirusami itd często nieuleczalnie stając się -de facto- kalekami.
Odpowiedzpol(2015-01-17 22:04) Zgłoś naruszenie 21
a ludzie krzycza ze w polsce jest zle …pewnie ze zle bo sami sra.ą sobie w koryto...
Odpowiedzandy(2015-01-19 12:35) Zgłoś naruszenie 20
po przeczytaniu tego tekstu jeszcze bardzie
Odpowiedzelitom politycznym zalezy wylacznie na tym aby jak najdluzej utrzymac sie przy korycie i ni e sa zainteresowane prawdziwymi reformami.kazda nastepna wladza wchodzi w buty poprzednikow i zajmuje sie tematami medjalnymi.skrobanki tabletki po ,gender budowa kosciola czy pomnika .sa to tematy ktore antagonizuja spoleczenstwo i z punktu widzenia ekonomii gospodarki niczego nie wnosza.problemem naszym jest to ze nawet na choryzoncie nie widac zadnej sily ktora chcialaby zajac sie reformami na powaznie
ech(2015-01-22 19:10) Zgłoś naruszenie 20
znam nadsztygara który zjeżdża codziennie i charata równo, właściwie jest wszędobylski i pewnie bardziej się upieprzy i nawkurza niż ten górnik co to pisał
Odpowiedzapl(2015-01-17 18:23) Zgłoś naruszenie 21
fantastycznie że każdy pracownik podaje swoją pensję brutto, a akurat górnicy netto - wtedy to może i wydają się podobne...
OdpowiedzOool(2015-01-18 10:56) Zgłoś naruszenie 10
..aa juz myslalem ze Kopacz ma Jaja niestety ugiela sie szkoda...
OdpowiedzWszechwiedzący(2015-01-18 13:41) Zgłoś naruszenie 10
Puenta pod koniec jest dość mocna i dająca do myślenia, mam nadzieję, że nie przesadzona, bo rzuca bardzo inne światło na całą sytuację pracy górników!
Odpowiedzelvis(2015-01-19 20:47) Zgłoś naruszenie 00
Elvis źyje Polska uwierzy
OdpowiedzCybuch(2015-01-18 14:56) Zgłoś naruszenie 00
Jaki kraj takie związki zawodowe. Co nie zmienia faktu że ludzie muszą się jednoczyć aby nie byli wykorzystywanivszczególnievwvPolsce gdzie same apteki i banki.
OdpowiedzPrzeciwnikom związków zawodowych powiem tylko tyle, to banki i politycy niszczą gospodarkę najbardziej plądrując ją w bezczelny sposób.
Jest kilka zdań wartych uwagi przy czym warto pamiętać że największe związki u nas walczą tylko o swoje interesy a nie ogólnie o interesy pracownicze.
GSPC(2015-01-22 09:03) Zgłoś naruszenie 02
Patologia to wywiad anonimowy i sianie propagandy !!!
Odpowiedzja(2015-01-21 00:00) Zgłoś naruszenie 00
w końcu ktoś prawdę powiedział za którą inni dostają po łbie...
Odpowiedzślusarz z przodka(2015-01-18 19:24) Zgłoś naruszenie 00
Ten anonimowy ma 30 lat pracy , albo 30 lat chodził do pracy a nie pracował a to różnica, a jeszcze z tego 5 lat pewnie miał chorobowego które musiał odrobić z tą taki staż
Odpowiedz