"Sprzedajemy więcej niż się spodziewało wielu analityków" - podkreśla w rozmowie z IAR Michał Koleśnikow z Banku Gospodarki Żywnościowej. Jak mówi, nasza żywność jest smaczna, dobrej jakości i stosunkowo tania. Słaby złoty sprzyja konkurencyjności naszych produktów.

W eksporcie żywności pomaga nam to, że jesteśmy w Unii Europejskiej, do której trafia najwięcej naszego jedzenia. To aż 70 procent naszego eksportu. . Przed wprowadzeniem przez Rosję zakazu importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału a także przed konfliktem na Ukrainie, sporo naszych produktów trafiało na wschód.

>>> Czytaj też: Ateny po sześciu latach kryzysu gospodarczego. Oto kalendarium greckiej tragedii

Kraje Wspólnoty Niepodległych Państw były naszym drugim kierunkiem, ale znacznie mniej ważnym niż kraje Unii. Nasz eksport do tych krajów wynosił około 10 procent. Teraz więcej naszych produktów trafia między innymi do Maroka, Egiptu, Zimbabwe i Sudanu.

Reklama

Zdaniem Michała Koleśnikowa, w tym roku polski eksport żywności jeszcze wzrośnie. Sprzyjać mu będzie też zniesienie zakazu uboju rytualnego, dzięki czemu sprzedamy więcej mięsa. Rozmówca Informacyjnej Agencji Radiowej zwrócił uwagę, że do rosyjskiego embarga na żywność przywiązuje się zbyt dużą wagę. Tym bardziej, że w 2013 roku do Rosji trafiało tylko 6 procent naszego eksportu rolno-spożywczego. Grupy objęte embargiem stanowiły zaś około 4,5 procent naszej żywności. Większy wpływ na nasz eksport na wschód, miało pogorszenie tam sytuacji gospodarczej - Osłabienie się walut i spadek PKB sprawia, że nawet, gdyby nie było embarga, to te kraje i tak kupowałyby od nas mniej.

Zakaz importu żywności z Unii Europejskiej, USA, Australii, Kanady oraz Norwegii, Rosja wprowadziła w połowie sierpnia ubiegłego roku.

>>> Czytaj też: Zarobki w firmach z polskim i zagranicznym kapitałem. Zobacz mapę wynagrodzeń