ikona lupy />
Zagraniczny dług Rosji, źródło: Research Affiliates / Media

Rubel jest tani, stopy procentowe wysokie (podstawowa stopa wynosi teraz 15 proc.), a zyski z dywidend wypłacanych przez rosyjskie spółki należą do najwyższych na świecie. Zdaniem analityków Research Affiliates, globalnej firmy doradczej, Rosja kryje w sobie ogromne zagrożenia dla inwestorów, ale też oferuje olbrzymie możliwości. Dużo poważniejsze konsekwencje niż tania ropa i słaby rubel może mieć nacjonalistyczna polityka rosyjskiego rządu, zarówno wewnętrzna, jak i zagraniczna. Wszystko to sprawia, że rynek obawia się groźby bankructwa Rosji.

„Choć obawy inwestorów są słuszne, Rosja potrzebuje zachodniego kapitału i jest gotowa za niego zapłacić bardzo wysoką cenę” – twierdzą Chris Brightman i Vitali Kalesnik z Research Affiliates w raporcie „Ryzyko i szanse inwestowania w Rosji”.

Reklama

>>> Czytaj też: Putin: chcemy współpracować z Zachodem

Marionetki Putina, korupcja i kreatywna księgowość

„Rosja to ogromy, ale słabo zaludniony kraj. Od zawsze czuła się zagrożona atakami ze strony obcych mocarstw. Elity polityczne w Rosji wprowadziły system bezpieczeństwa, który dla krajów trzecich wydaje się paranoidalny” – piszą ekonomiści z Research Affiliates. Putin promuje zaprzyjaźnionych przywódców sąsiednich reżimów. Prezydent Kazachstanu jest u władzy już od 25 lat, a Białorusi – od 20 lat. Kiedy tylko społeczeństwo tych marionetkowych państw zaczyna mieć dość prorosyjskich władz i próbuje zmienić rządy, Rosja natychmiast odbiera to jako polityczny bunt i wymierzone w Rosję działania, zainicjowane przez zagraniczne służby wywiadowcze.

Rosja to tak naprawdę kraj jednej partii. „Jedna Rosja” to polityczna machina prezydenta Władimira Putina, skonstruowana tak, by mógł on sterować całym państwem i forsować w parlamencie swoje prawo. Pozostałe ugrupowania, z Komunistyczną Partią Federacji Rosyjskiej na czele, nie grają tu praktycznie żadnej roli.

Nad Wołgą szaleje korupcja, bo system prawny jest podporządkowany politykom. Wszystkie sprawozdania finansowe rosyjskich firm powinny być przez inwestorów traktowane z przymrużeniem oka – radzi Research Affiliates. Nie bez powodu w 2002 roku rosyjski gigant Gazprom otrzymał niechlubnego Antynobla z ekonomii za „wykorzystanie matematycznej koncepcji liczb urojonych w świecie biznesu” (nagrodę dzieliło 30 firm, w tym Enron, Artur Andersen i Xerox).

>>> Polecamy: Biznes w Rosji. Małe i średnie firmy są znacznie słabsze niż na Zachodzie

Tania ropa dobija gospodarkę

Gospodarka Rosji jest uzależniona od ropy i gazu. A dokładniej od ich sprzedaży za granicę. Około 70 proc. przychodów z eksportu pochodzi ze sprzedaży surowców energetycznych. Sam minister finansów Rosji Anton Siluanow przyznał niedawno, że jeśli ceny ropy naftowej na rynkach będą oscylować w granicach 50 dol. za baryłkę, dochody rosyjskiego budżetu skurczą się w tym roku o ponad 45 mld dol. Zgodnie z szacunkami resortu gospodarki, inflacja w Rosji może w tym roku wzrosnąć nawet do 17 proc.

Według Standard & Poor's, inwestowanie w rosyjskie papiery dłużne to już spekulacja. W zeszłym tygodniu agencja po raz pierwszy obniżyła rating kredytowy tego kraju do poziomu śmieciowego. Co więcej, perspektywa ratingu jest negatywna i jeśli sytuacja gospodarcza się nie poprawi, w ciągu najbliższych 12 miesięcy możliwa jest kolejna obniżka ratingu Rosji.

Zgodnie prognozami agencji, gospodarka Rosji wzrośnie w 2014 roku o 0,7 proc., ale już w 2015 roku skurczy się o 2,6 proc. Dopiero w 2016 roku możliwy jest powrót ożywienia gospodarczego i wzrost PKB o 1,9 proc.

"Nie widzę na horyzoncie potencjalnych czynników, które mogłyby zachęcić do inwestycji w Rosji, wciąż więcej jest negatywów. Ryzyko niedoszacowania recesji w 2015 r., ryzyko otwartej wojny na Ukrainie, wreszcie ryzyko dalszych obniżek ratingu Rosji, nie tylko przez S&P, ale także dwie pozostałe agencje Moody’s i Fitch, które jeszcze utrzymują ocenę inwestycyjną. W przypadku 2 albo 3 nieinwestycyjnych ocen, ewakuacja kapitału z Rosji jeszcze się nasili. Nawet jednak bez tego, zaufanie instytucji finansowych do tego kraju jest bardzo małe i trudno je będzie szybko odzyskać" - mówi Forsalowi Łukasz Rozbicki, analityk MM Prime TFI.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy rubel osłabił się względem dolara o prawie 50 proc. Na interwencje walutowe władze monetarne Rosji wydały ponad 88 mld dol. Wprowadzono też serię podwyżek stóp procentowych.

„Obecna sytuacja gospodarcza Rosji jest bardzo trudna i niestety należy oczekiwać dalszego jej pogorszenia, przede wszystkim z uwagi na fakt utrzymującego się spadkowego trendu cen na światowym rynku ropy naftowej, realnej groźby nowych sankcji gospodarczych na Rosję w związku z eskalacją konfliktu na Ukrainie, wyczerpywaniem się rezerw walutowych, a także brakiem jak dotąd konkretnych działań antykryzysowych w samej Rosji. Jak pokazały ostatnie miesiące, trapiona tzw. "holenderską chorobą" gospodarka rosyjska nie jest w stanie skutecznie bronić nie tylko swojej waluty, ale także i całej gospodarki przed eskalacją kryzysu” – komentuje dr Krzysztof Falkowski z Instytutu Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

Nikomu nie zależy na bankructwie Rosji

„Rosyjska gospodarka to przede wszystkim gospodarka surowcowa, a z technologii możemy mówić jedynie o zbrojeniówce. Dosyć mocne były rosyjskie banki, ale obecnie, przez brak dolarowego finansowania oraz potencjalne kłopoty kredytobiorców, sektor bankowy staje się bardzo ryzykowny. Gospodarka rosyjska na pewno jest w stanie przetrwać 2015 r., nawet 2016 r. i to przy założeniu recesji gospodarczej. Sama recesja oznacza jedynie i aż spadek PKB kraju, ale niekoniecznie musi wiązać się z bankructwem kraju. W przypadku Rosji póki co nie ma co mówić o bankructwie, ale takie ryzyko pojawić się może za 2 lata, jeśli nie zostaną anulowane sankcje gospodarcze, a cena baryłki ropy dalej będzie na tak niskim poziomie” – mówi Łukasz Rozbicki, analityk MM Prime TFI.

Ryzyko ewentualnej niewypłacalności Rosji można zrozumieć tylko wtedy, gdy przeanalizuje się strukturę długu tego państwa – twierdzą w raporcie analitycy Research Affiliates. Zadłużenie zagraniczne Rosji nie jest wysokie – wynosi 731 mld dol., czyli 31 proc. PKB. Dla porównania w USA sięga 100 proc. PKB. Dług instytucji sektora rządowego to 73 mld dol., a zadłużenie państwowych banków i przedsiębiorstw sięga 304 mld dol.

Wartość rosyjskich rezerw walutowych spadła na koniec 2014 roku do 385,5 mld dol. To najniższy poziom od 2009 roku. Wciąż jednak są one zaliczane do najwyższych na świecie i stanowią one spory bufor bezpieczeństwa dla państwa. „Rosja ma wciąż duże rezerwy walutowe, co chroni ją przed bankructwem. W ciągu roku stopniały one jednak o ponad 100 mld USD, a to tempo może być w skrajnym przypadku szybsze. Spokojnie jednak na 2 lata jeszcze starczy na regulację zobowiązań” – uważa Łukasz Rozbicki z MM Prime TFI.

Jak wynika z danych banku centralnego w 2014 roku z Rosji odpłynęło ponad 151 mld dol., kapitału. To rekord. Jeszcze w 2013 roku kwota ta wynosiła 61 mld dol. Jeśli sprawdzą się prognozy banku, w 2015 roku odpływ kapitału z Rosji wyniesie 115-120 mld dol.

„Pamiętać też trzeba, że kapitał zagraniczny nie wróci do Rosji, dopóki nie zniesione zostaną sankcje gospodarcze. Oznacza to, że nie można zapominać o geopolityce, która na chwilę obecną działa na niekorzyść inwestorów” – mówi Forsalowi Łukasz Bugaj, analityk DB BOŚ.

>>> Czytaj też: Bank Centralny Rosji zapewnia: Nie grozi nam bankructwo

Zdaniem ekonomistów, sankcje nałożone do tej pory na Rosję są relatywnie małe. Szczególnie, jeśli porównamy je do tych, którymi ukarany został Iran, Kuba czy Korea Północna. Wiele państw, których łączą silne handlowe więzi z Rosją, sprzeciwia się ostrzejszym sankcjom. Europejskie banki nie są odpowiednio przygotowane na ewentualne straty wynikające z niewypłacalności Rosji i braku spłaty rosyjskich długów. Przy tak delikatnych sankcjach jak te obowiązujące dziś, większość rosyjskich firm wciąż jest w stanie generować przychody wystarczające do obsługi ich długu.

"Obecny kryzys to problem wypłacalności, a nie brak możliwości obsługi długu" - pisze Research Affiliates. Wiele rosyjskich firm musi teraz refinansować swoje długi, a nałożone przez Zachód sankcje praktycznie to uniemożliwiają. Największa spółka naftowa w Rosji – Rosnieft – musi w tym roku spłacić 19,5 mld dol. długu. Jeżeli ceny ropy będą kształtować się na poziomie 60 dol. za baryłkę, przychody rosyjskiej spółki wystarczą zaledwie na spłatę 15 mld dol. W październiku ubiegłego roku Rosnieft poprosił rosyjski rząd o pożyczkę w wysokości 48 mld dol. W ostatnich miesiącach rosyjska spółka wyemitowała obligacje o równowartości 10,9 mld dol. Na rynku spekuluje się, że Rosnieft stopniowo wymieniał ruble ze sprzedaży obligacji na dolar, co mogło przyczynić się do grudniowego załamania kursu rubla i paniki na giełdzie.

„Czy bankructwo Rosji jest realne? Moim zdaniem, taki czarny scenariusz jest dzisiaj mało prawdopodobny. Rosja wyciągnęła wnioski z kryzysu finansowego z 1998 roku, dzisiaj jest dużo sprawniej zarządzanym państwem pod rządami Władimira Putina, może też liczyć na pomoc bardzo ważnego partnera, jakim są Chiny. Paradoksalnie też nikomu nie zależy na bankructwie Rosji, również tym krajom, które nałożyły sankcje na Rosję” – mówi dr Krzysztof Falkowski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Komfortowe inwestycje rzadko bywają opłacalne

Rosyjski kryzys w końcu jednak minie. Analitycy przewidują, że gospodarka zacznie odbijać się już w 2016 roku. Bank of America prognozuje, że Rosja w pełni otrząśnie się z obecnych problemów w 2019 roku. Jak podkreślają ekonomiści Research Affiliates, Rosja ma wystarczające rezerwy walutowe, by sobie z nim poradzić. Europa wciąż jest uzależniona od importu rosyjskich surowców energetycznych i odcięcie tej pępowiny potrwa całe dekady. Co więcej, Rosja dramatycznie potrzebuje zachodniego kapitału i zagranicznych technologii, aby zwiększyć produktywność swojej gospodarki, która pozostawia dziś wiele do życzenia. "Jeżeli Kreml nie będzie rozszerzał interwencji wojskowej na Ukrainie i zacznie zmniejszać polityczną presję, inwestorzy będą mogli skorzystać z okazji inwestycyjnych oferowanych przez ten kraj" – twierdzą analitycy Research Affiliates.

Rosja może jednak pójść inną drogą i przyjąć jeszcze bardziej agresywną postawę wobec Ukrainy, a tym samym jeszcze bardziej osłabić swoją gospodarkę. „Rosyjscy obywatele radzili sobie w jeszcze gorszych warunkach ekonomicznych. Kiedy w latach 90. dochody przeciętnego Rosjanina spadły do poziomów notowanych w Afryce, mieszkańcy Rosji przestawili się na własną uprawę warzyw, by przetrwać. Polityczne poparcie Putina jest dziś najwyższe w historii (85 proc.). Ci, którzy rozważają teraz inwestowanie w Rosji powinni mieć na uwadze rosnące ryzyko strat z powodu bankructwa lub nacjonalizacji. W inwestowaniu jednak, to co jest komfortowe rzadko bywa też opłacalne. Inwestowanie w Rosji jest dziś zdecydowanie niekomfortowe, ale w dłuższym terminie może obficie zaowocować” – piszą Chris Brightman, Vitali Kalesnik.

Według Bloomberg Businessweek, od sierpnia 2014 roku do Market Vectors Russia ETF, największego amerykańskiego funduszu oferującego możliwość inwestowania na rosyjskim rynku, inwestorzy wpompowali już 861 mln dol. W ciągu roku fundusz stracił ponad 41 proc. Analitycy twierdzą jednak, że teraz może zacząć nadrabiać straty. Od początku tego roku zyskał 1 proc.

Research Affiliates szacuje, że w ciągu najbliższych 10 lat akcje rosyjskich giełdowych spółek mogą przynosić zyski rzędu 16,9 proc. rocznie. Tak wysokiej stopy zwrotu nie będzie oferował żaden z rynków. Analitycy przewidują jednak, że rosyjska giełda będzie drugim po Turcji najbardziej zmiennym rynkiem na świecie.

Rynek dla odważnych. Inwestycje dopiero za jakiś czas

Zdaniem Łukasza Bugaja, analityka DM BOŚ, inwestowanie na rynku rosyjskim jest opłacalne w okresie wzrostu cen surowców oraz geopolitycznego spokoju. „Aktualnie nie obserwujemy żadnych z tych dwóch czynników, więc dla przeciętnego inwestora tamtejszy rynek nie wydaje się szczególnie atrakcyjny i ryzyka przeważają nad potencjalnymi korzyściami. Trudno jednak odmówić racji osobom twierdzącym, że tamtejsze akcje są tanie. Problem jednak w tym, że rosyjski parkiet zawsze był tani i nie przeszkadzało to w konsekwentnym spadku cen akcji od 2011 roku” – mówi analityk.

„Najbliższe miesiące dla tamtejszych przedsiębiorstw będą bardzo trudne, co wiązać należy z zapadającymi zabezpieczeniami odnośnie cen ropy oraz potrzebie regulowania spłat walutowych kredytów po wysokim kursie. Wyniki spółek będą więc w tym roku słabe, a to oznacza, że trudno będzie o trwałe wzrosty cen akcji. Osobiście powiedziałbym, że tamtejszym rynkiem mogą się zainteresować osoby o podwyższonej akcentacji na ryzyko, a czynić to powinny dopiero za jakiś czas. Warto zobaczyć jak spółki radzą sobie w trudnym środowisku - nie można wykluczyć bankructw - i dobierać te odporniejsze na zawirowania” – uważa Łukasz Bugaj.

Według dr Krzysztofa Falkowskiego z SGH, potencjalnym inwestycjom w Rosji nie pomaga także groźba odcięcia tego kraju do systemu SWIFT. "Zagraniczni inwestorzy, zarówno instytucjonalni, jak i prywatni, obawiają się kontrsankcji ze strony Rosji, które - jak się zakłada - uderzyłyby w zagraniczne banki oraz instytucje finansowe działające w tym kraju” – uważa ekspert. „Obecna sytuacja w Rosji jest na tyle dynamiczna,a groźba eskalacji konfliktu na Ukrainie (a tym samym kolejnych sankcji gospodarczych ze strony Zachodu) realna, że należy zachować zdroworozsądkową wstrzemięźliwość w zakresie potencjalnych inwestycji w Rosji” – dodaje.

„Strategia inwestycyjna na rynek rosyjski na ten moment to raczej tylko krótkoterminowa spekulacja, bowiem wraz z korektami cen ropy może i mocniej zyskiwać rosyjska giełda, ale to będą ruchy krótkotrwałe. Jest też ryzyko legislacyjne – nakładanie na firmy działające w Rosji nowych większych podatków celem łatania dziury budżetowej przez tamtejszy rząd. Na koniec jeszcze ryzyko walutowe – rubel stał się niezwykle zmienny, ale dominującą tendencją jest spadkowa i trzeba liczyć się z dalszą deprecjacją rubla. A zatem dla inwestora zagranicznego dochodzi konieczność zabezpieczenie ryzyka walutowego lub jego akceptacji” – mówi Łukasz Rozbicki z MM Prime TFI.

„Moje nastawienie do rynku rosyjskiego, który traktuję stricte jako rynek surowcowy, zmieniłoby się tylko wtedy, gdyby zmieniły się fundamenty na rynku ropy, np. pojawiło się większe ożywienie gospodarcze - zwłaszcza w Chinach, zahamowanie postępu wydobycia ropy z łupków oraz zmiana polityki OPEC w kwestii poziomu wydobycia. Na ten moment żaden z tych czynników nie jest zmaterializowany i większe jest prawdopodobieństwo pozostania status quo” – dodaje.

>>> Czytaj też: Sankcje to półśrodki, które nie powstrzymają Putina. Zobacz, dlaczego Ukraina jest ważna dla Rosji