Dzięki temu jednym z głównych dostawców tych ulubionych przez Rosjan ryb stają się Wyspy Owcze. Niespodziewanie w ostatnim kwartale minionego roku ich eksport do Rosji wzrósł aż o 790 procent. Premier autonomicznego rządu Wysp skwitował ten niebywały wzrost stwierdzeniem: "Przecież ludzie muszą coś jeść. Rosja też potrzebuje żywności."
>>> Czytaj też: Jak zarobić na sankcjach gospodarczych? Wyspy Owcze największym zwycięzcą konfliktu pomiędzy Rosją i UE
Sytuacja jest jednak delikatna. Archipelag Wysp Owczych, złożony z 18 wysp na Morzu Norweskim, jest częścią Królestwa Danii i jego zależnym terytorium. Choć posiada autonomię ekonomiczną, w dziedzinie polityki zagranicznej i obronności podporządkowany jest Danii. Co prawda wyspiarzom udało się wycofać z członkostwa w Unii Europejskiej, ale nadal razem z Kopenhagą są członkiem NATO.
Duński minister spraw zagranicznych Martin Lidegaard apelował w ubiegłym roku, by Wyspy Owcze nie wykorzystywały sytuacji. Firmy połowowe i władze tego kraju postępują wręcz odwrotnie - sprzedając Rosji już 40 procent poławianych tam łososi.
>>> Czytaj też: Rosja skalkulowała koszt wojny na Ukrainie. Europa znów dała się oszukać Putinowi