Resort obrony zapytał Amerykanów o możliwość zakupu pocisków manewrujących Tomahawk - powiedział w radiowej Jedynce wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak. Miałyby one stać się częścią naszego systemu odstraszającego potencjalnych agresorów. Pociski takie przenoszą ok. 500 kg materiałów wybuchowych i mogą uderzać w cele oddalone o ponad tysiąc kilometrów. Obecnie taką bronią dysponują jedynie USA i Wielka Brytania.

Minister obrony narodowej wyjaśnił, że Polska przygotowuje się do zakupu okrętów podwodnych nowego typu. Jedną z funkcji, którą miałyby posiadać są właśnie pociski manewrujące. Maszyny powinniśmy pozyskać do 2030 roku. Taki długi czas oczekiwania spowodowany jest wieloma skomplikowanymi czynnościami, jak również samym okresem produkcji okrętów - wytłumaczył gość radiowej Jedynki.



Wicepremier wspomniał ponadto, że polski rząd zaczął realizować program rozwoju polskiej marynarki. Już w przyszłym roku będą wodowane pierwsze nowe okręty od 30 lat - niszczyciel min Kormoran II oraz okręt patrolowy "Ślązak".



Szef resortu obrony skomentował też decyzję władz rosyjskich o wystąpieniu z traktatu o zbrojeniach konwencjonalnych w Europie. Jego zdaniem jest to kolejny element budowania napięcia w Europie i powiększania braku zaufania. Jak podkreślił, Rosja chce pokazać wszystkim, że wypisuje się z traktatu kończącego zimną wojnę.



Zdaniem ministra obrony, decyzja Moskwy nie ma związku z wysłaniem przez Waszyngton sprzętu i wkrótce żołnierzy na Łotwę. Polityk uważa, że niektórych decyzji Rosji nie należy utożsamiać z konkretnymi zdarzeniami.

>>> Czytaj też: Polska się zbroi. MON chce kupić od Amerykanów pociski Tomahawk