Dwóch na trzech piętnastolatków nie potrafi zrozumieć języka, którego uczy się co najmniej sześć lat.

Po skończeniu gimnazjum większość uczniów nie radzi sobie nawet z rozumieniem ze słuchu prostych, artykułowanych wyraźnie wypowiedzi. Ponad połowa nie jest w stanie pracować z tekstem – nie znajdują kontekstów, intencji autora, nie umieją wyszukać informacji. Połowa nie umie tworzyć własnych tekstów.

Tak znajomość języka angielskiego wśród piętnastolatków podsumowuje najnowsza analiza Instytutu Badań Edukacyjnych, rządowej agendy zajmującej się oświatą jako systemem. Oznacza to, że połowa gimnazjalistów nie spełnia minimum określonego w podstawie programowej z języka angielskiego. W tym roku pierwszy rocznik kształcony w całości według niej doszedł do egzaminu gimnazjalnego.

W ciągu ostatnich trzech lat IBE prowadził dwa duże badania dotyczące piętnastolatków. Objęły one łącznie 5,3 tys. uczniów, 480 nauczycieli i 120 dyrektorów szkół. Badania miały pokazać, jak uczniowie posługują się językiem angielskim po sześciu latach nauki – trzech w szkole podstawowej i trzech w gimnazjum. Wyniki nie napawają optymizmem. Tylko 32 proc. piętnastolatków opanowało wymaganą w podstawie programowej umiejętność rozumienia wypowiedzi ze słuchu. Nieco lepiej uczniowie wypadli w pracy z tekstem – wymagania podstawy spełniło 42 proc. Jeśli chodzi o mówienie, co trzeci uczeń nie osiąga poziomu zbliżonego do oczekiwanego (A2) lub wyższego.

>>> Czytaj też: Efekt egzaminatora, czyli jak naprawdę sprawdza się matury w Polsce

Reklama

Jak pokazują badania, to głównie pokłosie sposobu, w jaki języków uczy się w szkole. Zapytani o to, które aspekty nauki języka są dla nich najważniejsze, angliści odpowiedzieli badaczom, że słownictwo. Okazało się, że najmniejszą wagę przykładają do pisania oraz zapoznania uczniów z literaturą i kulturą. „Tak duży nacisk kładziony przez nauczycieli na słownictwo możne oznaczać, że jest ono wprowadzane i ćwiczone w oderwaniu od bezpośredniego użycia go w wypowiedzi ustnej czy pisemnej” – można przeczytać w „Raporcie o stanie edukacji”, który podsumowuje wcześniejsze analizy IBE.

– Nauczyciele większość lekcji prowadzą po polsku. Z jednej strony jest to związane z przekonaniem, że jeśli uczniowie mają niski poziom umiejętności, to język polski jest ważniejszy. Są jednak i tacy nauczyciele, którzy po prostu nie czują się swobodnie w języku angielskim. Są grupy językowe, gdzie same dzieci mówią bieglej, poprawniej niż nauczyciele – wyjaśnia Agata Gajewska, jedna z autorek badania. Dodaje jednak, że to nie kwestia słabego wykształcenia anglistów (ci muszą mieć co najmniej licencjat z odpowiedniej lingwistyki i przygotowanie pedagogiczne), ale tego, że pedagogom po studiach brakuje wsparcia i ciągłego doszkalania. Także pod względem metod pracy.

W analizach IBE widać, że polscy angliści najchętniej zadają uczniom pracę z podręcznikiem. Później skarżą się jednak, że choć młodzi uznają języki za przydatny przedmiot, mało angażują się na lekcjach.

Potrzeby w tym zakresie pokazały już wcześniejsze analizy. Europejskie Badanie Kompetencji Językowych (ESLC) wykazało, że w ponad 90 proc. nauczycieli anglistów stawia na samodzielną pracę ucznia na lekcji i metody wykładowe. Co trzeci uczeń przyznał, że nigdy nie ma okazji wypowiedzieć się na forum klasy. Pod tym względem Polska blado wypada na tle innych badanych krajów – we wszystkich tych kategoriach średni wynik jest o 10 proc. lepszy. Gorzej jest także, jeśli chodzi o materiały wykorzystywane w nauczaniu. 81 proc. polskich nauczycieli nigdy nie poleciło uczniom przeczytania książki w języku angielskim. Średnia dla ESLC to 61 proc.

Priorytety nauczania widać zresztą po tym, co i jak oceniają pedagodzy. Tylko 24 proc. uczniów jest regularnie ocenianych pod kątem wypowiedzi ustnych. Nauczyciele zdecydowanie chętniej przeprowadzają testy z rozumienia ze słuchu, gramatyki i słownictwa, a także zadają prace pisemne (przyznaje to ponad połowa gimnazjalistów). Aż 56 proc. uczniów gimnazjów przyznaje, że już w pierwszej klasie rozwiązuje zadania, które mają przygotować go do testów gimnazjalnych.

Zdaniem Agaty Gajewskiej nauczanie to jednak nie wszystko. – Bardzo ważny jest kontekst społeczny. Poziom znajomości języka wśród rodziców jest znacznie wyższy w Finlandii czy Szwecji niż w Polsce. I to dlatego młodzi Skandynawowie lepiej wypadają w międzynarodowych badaniach – zaznacza. – Bardzo istotna jest też rola mediów. W Szwecji od lat 70 filmy w telewizji puszczane są w oryginalnych wersjach językowych z napisami. U nas wciąż króluje dubbing. Jak może to wpływać na umiejętności uczniów, potwierdzają wykładowcy na kierunkach filologii angielskiej. Często mówią, że dobrze przygotowani kandydaci skończyli się wraz z oryginalną wersją językową kreskówek na kanale Cartoon Network.

>>> Czytaj też: Nowe technologie powodują analfabetyzm? Co 10. młody Francuz nie rozumie, co czyta