O sprawie pisze „New York Times”.
Prawa do leku przejęła w sierpniu firma Turing Pharmaceuticals, będąca start-upem założonym przez byłego menedżera funduszy hedgingowych Martina Shkreliego.
Podwyżka ceny leku o ponad 5000 proc. oznacza, że wielu pacjentów przestanie być stać na leczenie. Lek ten należał do standardowych metod walki z zagrażającymi życiu chorobami zakaźnymi i pasożytniczymi. Stosuje się go m.in. zapobiegawczo przeciw malarii, podczas leczenia toksoplazmozy oraz w przypadkach chorób towarzyszących AIDS, np. zapaleniom płuc.
„Co ta firma robi innego, że doprowadziło to do tak radykalnej podwyżki cen?” – pyta Dr Judith Berg, szefowa oddziału chorób zakaźnych z Icahn School of Medicine w Mount Sinai. Jak dodała, tak duże podniesienie cen oznacza, że szpitale będą musiały stosować terapie alternatywne, które mogą mieć niższą skuteczność.
Martin Shkreli, były menedżer funduszy hedgingowych i założyciel Turing Pharmaceuticals tłumaczy, że lek ten jest tak rzadko stosowany, że podniesienie jego ceny będzie miało niewielki wpływ na system zdrowia. Jak dodaje Shkreli, dzięki wyższej cenie, firma będzie w stanie sfinansować nowe badania nad leczeniem toksoplazmozy. W związku z tym Shkreli nie widzi podstaw do tak wielkiej krytyki działań jego firmy.
Działania Turing Pharmaceuticals nie są jednak odosobnione. Choć większość obserwatorów skupia się na cenach nowych leków, stosowanych np. w chorobach nowotworowych, to zdarzają się także podwyżki starych, znanych od lat, klasycznych leków, które stały się często podstawą leczenia w przypadku danego schorzenia.
Np. cena cykloseryny, znanego antybiotyku stosowanego w celu zwalczania lekoopornych bakterii zapalenia płuc, wzrosła z 500 dol. do 10,8 tys. dol. za 30 tabletek. Wzrost ceny nastąpił po tym, jak prawa do leku przejęła firma Rodelis Therapeutics.
>>> Czytaj też: Zdrowie dla każdego. PiS chce zlikwidować NFZ