Polski rząd przekonał na szczęście unijnych partnerów do wykonania analiz i odłożenia przyjęcia reguł związanych z wdrożeniem mechanizmów pakietu klimatyczno-energetycznego. Jego wdrożenie ma prowadzić do realizacji programu redukcji zwanego potocznie 3x20 (po 20 proc. oszczędności energii, ograniczenia emisji CO2 i udziału energii odnawialnej).
Jest więc szansa, by w negocjacjach Polska (i nasi sojusznicy w tej sprawie) przekonała pozostałe kraje UE do rewizji proponowanych regulacji. Chodzi o to, aby uwzględnić specyfikę krajów, których elektroenergetyka i wytwarzanie ciepła oparte jest na wykorzystaniu paliw stałych, czyli węgla kamiennego i brunatnego. Proponowane aktualnie limity emisji CO2 i system aukcyjny emisji po 2012 roku miałyby dla Polski katastrofalne skutki. Ich efektem byłby znaczący wzrost cen energii elektrycznej z oczywistymi konsekwencjami dla konkurencyjności naszej gospodarki i poziomu życia obywateli.
Według niektórych ośrodków analitycznych cena 1 t CO2 zakupionej po 2012 roku na aukcji może kosztować ok. 100 euro. Polska elektroenergetyka przy produkcji 1 MWh energii emituje około 1 tony CO2 (to ok. 60 proc. więcej, niż wynosi średnia w UE). Zasadne były więc obawy, iż po 2012 roku, czyli po wprowadzeniu planowanych przez UE aukcyjnych zasad obrotu prawami do emisji CO2, ceny energii elektrycznej mogłyby się podwoić.
Nasze stanowisko w staraniach o modyfikację zasad redukcji CO2 w UE wzmacnia fakt, iż Polska - realizując porozumienia klimatyczne z Kyoto - w 2010 roku będzie miała o 22 proc. niższą emisję CO2, niż dopuszcza to porozumienie. Daleko za nami pozostają kraje unijnej Piętnastki, które, zobowiązawszy się do redukcji emisji CO2 o 8 proc. do 2012 roku, dotychczas zmniejszyły ją zaledwie o 3 proc.
Reklama

Trzeba prywatyzować

Można mieć nadzieję, że ewolucja pakietu klimatycznego na pewien czas odsunie zapaść polskiej elektroenergetyki. Nie rozwiąże jednak żadnego z jej najistotniejszych problemów. Jej specyfikę stanowi bowiem wyjątkowo duży (prawie 93 proc.) udział paliw stałych, czyli węgla kamiennego i brunatnego, w bilansie nośników energii. Większy w Europie ma jedynie Estonia. I ta właśnie struktura, wraz z niską sprawnością bloków energetycznych, decyduje o wielkości emisji CO2.
O nowoczesności wytwarzania energii elektrycznej przesądza jej sprawność: w krajach Piętnastki generalnie przekracza ona 45 proc., w Polsce mieści się w granicach 35-36 proc., a więc prawie o 10 pkt proc. mniej! Tak niska sprawność polskich elektrowni wynika z faktu, iż ponad 40 proc. bloków energetycznych zbudowano więcej niż 35 lat temu. Poziom zatrudnienia w elektroenergetyce jest nadmierny, wydajność pracy znacząco odbiega od wielkości osiągniętych w krajach UE. Wyjątkiem są przedsiębiorstwa sprywatyzowane, np. elektrownia Połaniec, należąca do belgijskiego Elektrabela, czy Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny, którego właścicielem jest szwedzki Vattenfall. Negatywnie należy ocenić z tego punktu widzenia przeprowadzane procesy konsolidacji, które zamiast przynieść spodziewane efekty synergii, stały się źródłem generowania dodatkowych kosztów (chodzi o rozbudowane tzw. pakiety socjalne, przyjmowane w trakcie procesów konsolidacji).
Konsolidacja pionowa polskiej energetyki miała na celu zwiększenie możliwości inwestycyjnych tej branży. Aby ten cel osiągnąć, należy przyśpieszyć prywatyzację tych podmiotów. Obecna sytuacja na giełdzie i konieczność poprawy zarządzania powinna skłonić ministra skarbu państwa do zmiany strategii prywatyzacji, w której w znacznym stopniu należy dopuścić udział inwestorów branżowych. Efekty przeprowadzonych wcześniej prywatyzacji (Stoen, GZE, Rybnik, Połaniec) należy ocenić pozytywnie.

Deficyt na horyzoncie

Polskie elektrownie i przemysł dysponują obecnie zainstalowaną mocą na poziomie 35348 MW, maksymalne zapotrzebowanie wynosi natomiast około 23 tys. MW. Mamy więc wymaganą względami bezpieczeństwa energetycznego rezerwę mocy. Ale, niestety, te dane to tylko statystyka, poziom mocy wytwórczych, tzw. dyspozycyjnych, jest zdecydowanie niższy od wymaganych 5 tys. MW (to 18 proc. wielkości zapotrzebowania). Powodem są remonty, kłopoty z chłodzeniem w miesiącach letnich (Kozienice, Pątnów, Połaniec) oraz coraz częściej występujące awarie.
W nieodległej przeszłości zdarzały się sytuacje, w których rezerwa mocy w dyspozycji krajowego systemu nie przekraczała 1000 MW. Dodatkowym problemem jest lokalizacja przeważających części mocy wytwórczych w południowej i centralnej części kraju, co przy niedoskonałości sieci przesyłowej stwarza trudności w zasilaniu pozostałych regionów.
Energetyka potrzebuje więc inwestycji. Większość analityków uważa, iż po 2012 roku powinniśmy budować nowe bloki o mocy 1000-1200 MW rocznie. Wcześniej - biorąc pod uwagę niezbędny czas budowy (siedem lat) - nie będzie to możliwe. I dlatego po 2010 roku grozić nam może deficyt energii - niewiadomy jest tylko jego zakres i czas trwania.
Ratunkiem może być import, pod warunkiem, iż szybko rozbudujemy transgraniczne moce przesyłowe. Rozbudowa i modernizacja infrastruktury przesyłowej dotyczyć musi również sieci krajowej. Szczególnie pilna jest rozbudowa sieci o napięciu 400 kV, co oprócz większych możliwości przesyłu pozwoli ograniczyć straty w tym procesie.

Oszczędności i nowe technologie

Skalę deficytu energii ograniczyć może realizacja programu oszczędzania. Pamiętać należy, że mamy tu wielkie możliwości. Tak zwana efektywność energetyczna naszego kraju jest 2,67 razy mniejsza niż unijnej Piętnastki, czyli tzw. starych krajów UE. Przygotowana ustawa o efektywności energetycznej powinna być więc jak najszybciej wprowadzona w życie.
Konieczność inwestycji w wytwarzaniu energii elektrycznej wywołuje nieuchronnie pytanie o stosowane nośniki energii. Czy dalej, tak jak dotychczas, węgiel będzie podstawowym jej źródłem, czy też pojawi się tu zróżnicowanie? Myślę, że nieuchronny jest proces ewolucji sposobów wykorzystania węgla w elektrowniach: upłynnianie, zgazowanie. To przyszłościowe technologie, które pozwolą bardziej racjonalnie wykorzystać paliwa stałe, ograniczając równocześnie oddziaływanie produkcji energii elektrycznej na środowisko naturalne.
Nie unikniemy również decyzji o rozpoczęciu budowy elektrowni jądrowej. Doskonałość dostępnych, bezpiecznych technologii oraz ekonomia wskazują na racjonalność tych inwestycji. Trzecim, równie rozsądnym kierunkiem inwestycji, jest tzw. mikroenergetyka gazowa, tj. budowa małych elektrowni zasilanych tam, gdzie to możliwe z lokalnych złóż gazu ziemnego.
Konkluzją oceny stanu i perspektyw polskiej elektroenergetyki musi być konstatacja: czas dyskusji dawno minął, perturbacji w dostawach energii elektrycznej w naszym kraju unikniemy tylko jeśli natychmiast uruchomimy procesy inwestycyjne.