Abramowicz, szef parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego, oraz Kasprowicz byli wśród uczestników wtorkowego seminarium na temat roli inwestorów zagranicznych w Polsce, zorganizowanego przez Fundację Republikańską.

Zdaniem Abramowicza trudno ocenić bilans zagranicznych inwestycji, bo "tego nikt nie policzył", a Polska jako państwo do inwestycji zagranicznych bardzo dużo dopłaciła. "Są firmy, takie choćby jak Fiat, które podatków w Polsce w ogóle nie płaciły" - zauważył poseł.

Jak ocenił, błędy popełniono np. przy tworzeniu Specjalnych Stref Ekonomicznych. Miały powstawać tam, gdzie inwestorzy nie chcieli wchodzić i było duże bezrobocie. Tymczasem, dodał, niejednokrotnie kończyło się na tym, że inwestor sam wskazywał miejsce, gdzie chce zbudować fabrykę i żądał stworzenia tam strefy ekonomicznej.

"Dziś są podstrefy pod Poznaniem, w Warszawie, w Gdańsku i w Tychach. To całkowite zaprzeczenie idei powstawania podstref" - mówił Abramowicz. "Koszty powstania takich stref ponieśli pozostali podatnicy" - dodał.

Reklama

Abramowicz przyznał zarazem, że "każda inwestycja jest ważna, bo prowadzi do rozwoju gospodarki i tworzenia miejsc pracy". "Nie rozróżniałbym na kapitał zachodni i polski. Ten wdrukowany w nasze mózgi model to jest coś, co musimy wspomagać dodatkowo, nawet kosztem polskich firm, jest modelem błędnym" - ocenił.

Zdaniem posła jedynym usprawiedliwieniem dla jakichkolwiek preferencji jest "oferowanie przez zagraniczny kapitał wysokich technologii". "Reszta powinna być tak samo traktowana, niezależnie od tego, czy to polska firma czy zagraniczna" - zaznaczył. "Zresztą sami inwestorzy oczekują dziś nie preferencji i ulg, ale stabilnego prawa i bezpieczeństwa obrotu gospodarczego" - dodał Abramowicz.

Z kolei Tomasz Kasprowicz z "New Europe 100" mówił podczas seminarium, że po 1989 roku kraje Europy Środkowej i Wschodniej rywalizowały o zagraniczne inwestycje. Najlepszą pod tym względem infrastruktura dysponowały Czechy, natomiast Polska "przyciągała swoją masą", a z czasem stabilną i odporną na wstrząsy gospodarką.

Zwracał jednocześnie uwagę, że niektóre zagraniczne inwestycje paradoksalnie zaszkodziły regionom, w których zostały umieszczone, bo ograniczały lokalną przedsiębiorczość i "odsysały pracowników". W efekcie wiele lokalnych przedsiębiorstw zostało zamkniętych.

Kasprowicz przyznał też, że Polska jest ostatnio w gorszej sytuacji z punktu widzenia przyciągania zagranicznych inwestycji, "ze względu na międzynarodową atmosferę, jaka wokół Polski się pojawiła". "Oprócz tego, że wciąż mamy bardzo wiele atutów, jeden z atutów, przynajmniej w postrzeganiu inwestorów zagranicznych, utraciliśmy - to znaczy pewnego rodzaju stabilność, wiarygodność, rządy prawa" - podkreślił. "Żeby teraz inwestorów przyciągnąć, trzeba im będzie zaoferować jeszcze więcej" - dodał.

Nawiązując do planu wicepremiera, ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego i akcentowaniu przez niego innowacyjności, podkreślił, że innowacji nie można zadekretować. "Można inwestować w innowacje dowolne kwoty i nic z tego nie mieć" - powiedział Kasprowicz. "Najlepszym przykładem było poszukiwanie kamienia filozoficznego w średniowieczu, to był projekt innowacyjny, na który wydano najwięcej, z wiadomym skutkiem" - zauważył.

Jednocześnie Kasprowicz zaznaczył, że "innowacje potrafią się pojawiać spontanicznie i bez żadnego wsparcia". Dlatego "polityka wobec innowacji jest dosyć trudna do zrobienia".

Marta Kightley z SGH opowiadała natomiast o specyficznym przykładzie Korei Południowej, która od lat 60 była najszybciej rozwijającym się krajem, choć w pierwszym okresie inwestycje zagraniczne stanowiły tam tylko 1 proc. PKB.

W Korei jednak rozwój odbywał się w warunkach dyktatury wojskowej, przy dużym ograniczeniu praw socjalnych. Dopuszczani byli tylko tacy inwestorzy, którzy zgadzali się utworzyć join-venture z kapitałem koreańskim, który zresztą potem przejmował wiele z tych inwestycji - mówiła ekspertka z SGH.

Po kryzysie azjatyckim w 1997 roku sytuacja się nieco zmieniła, ale nadal inwestorzy zagraniczni traktowani są w Korei Południowej nieufnie i nie mogą np. inwestować w takie dziedziny jak media czy energetyka atomowa.

Adam Suchanek z Czeskiej Agencji Wspierania handlu mówił m.in. o firmie Skoda, która jest przykładem udanej absorpcji inwestora zagranicznego (Volkswagena). Na sukces tego przedsięwzięcia złożyło się jednak m.in. to, że Skoda wniosła dużo własnego technologicznego know-how. (PAP)