Wartość inwestycji w branżę fintech przekroczyła w zaszłym roku kwotę 22 mld dol. rosnąc o 75% rok do roku. Wg raportu banku Citi (Digital Disruption - How FinTech is Forcing Banking to a Tipping Point) głównym przedmiotem zainteresowania inwestorów były start-upy działające na rynku klienta detalicznego (głównie w zakresie płatności i kredytów) oraz aplikacji finansowych dla sektora małych i średnich firm - 73% Po 10% inwestycji przeznaczono na młode firmy działające w obszarze zarządzania aktywami i ubezpieczeń. Reszta środków inwestorów przeznaczona była na rozwiązania cyfrowe w obrębie bankowości inwestycyjnej i korporacyjnej.

USA w dalszym ciągu są największym rynkiem pod względem ilości działających tam w sektorze finansowym firn technologicznych – w roku 2015 dokonano tam aż 667 inwestycji, liczba firm zwiększyła się jednak tylko o 16% - bardziej imponująco wyglądał wzrost pod względem wartości – 44% - tj. 14,8 mld dolarów. W Europie w zeszłym roku w fintech-y zainwestowano ponad 2 mld dol. realizując łącznie 142 projekty innowacyjne. W pierwszym kwartale tego roku inwestycje przekroczyły 550 mln dol. – na całym świecie 5,3 mld dol. Kluczowym europejskim hubem technologicznym jest Londyn pretendujący również do roli gracza numer jeden na świecie. W W. Brytanii inwestorzy ulokowali 25% inwestycji w europejskie firmy technologiczne. To pozwoliło uruchomić lub wesprzeć 23 projekty. Łącznie brytyjski sektor fintech zatrudnia już ponad 60 tys. osób i generuje przychody dochodzące do 7 mld funtów. Kolejnymi ośrodkami technologicznych inwestycji w Europie są Berlin, Sztokholm i Madryt.

Nie powinno dziwić, że największymi inwestorami w całej Europie są firmy amerykańskie. Prężnie branża rozwija się też w Izraelu. Wysoka pozycja Londynu na mapie fintech wynika z jego roli światowego centrum finansowego, jest także skutkiem wsparcia rządu. Polega to m.in. na nie poddawaniu firm kontroli i zasadom regulacyjnym zanim się one nie rozwiną – tzw. bezpieczna przestrzeń (sandbox). Generalnie europejskie regulacje uznaje się za łagodniejsze od amerykańskich. W kilkuletniej zaledwie historii branży fintech w Europie największymi firmami stały się szwedzka Klarna, działająca już w 18 krajach (wartość 2,25 mld dol.) i holenderski Adyen (250 mln dol.), obie funkcjonujące na rynku płatności.

Reklama

>>> Będziemy wszyscy podłączeni, a ubezpieczą nas Chińczycy

Centrum wzrostu firm fintech na świecie jest jednak przede wszystkim region Azji i Pacyfiku. Wartość inwestycji w tę dziedzinę wzrosła tam w zeszłym roku czterokrotnie (4,3 mld dol. z czego ponad połowa przypadła na Chiny) i dotyczyła 347 przedsięwzięć. Niemal bez przerwy odbywają tam konferencje nt. potencjału wzrostu branży i co ciekawe wiele ma miejsce w krajach, które są ciągle symbolem cywilizacyjnego zapóźnienia jak Birma czy Filipiny, miano głównego hub-u dzierży jednak Singapur. Warto zwrócić uwagę na Chiny, które są największym na świecie rynkiem pożyczek społecznościowych – 67 mld dolarów w zeszłym roku. W USA obroty na tym rynku były cztery razy mniejsze. Wg szacunków firmy konsultingowej Accenture chińskie firmy technologiczne mają tyle klientów ile przez lata przyciągnęły kluczowe banki z Kraju Środka, stąd teza, że rozwój branży na tym rynku przekroczył już punkt krytyczny. Poza Chinami najwyższe wskaźniki korzystania przez klientów z usług firm fintech (dokonanie przynajmniej 2 transakcji w okresie 6 miesięcy) miały: Nowy York (33%), Kalifornia i Hong Kong (odpowiednio 32 i 29%), Londyn (25%) i całe Zjednoczone Królestwo (14%).

Inwestorzy i fundusze wspierające rozwój innowacyjnych startup-ów finansowych częściej wykładają pieniądze na podmioty konkurujące z bankami lub adresujące ofertę do klientów słabo albo nieubankowionych - (62%, w Europie aż 86%). To firmy nazywane destruktorami (disruptors), pozostały kapitał płynął w zeszłym roku do fintech-ów współpracujących lub uzupełniających bankowe oferty (tzw. collaborators). Część banków świadoma swojego zapóźnienia technologicznego i niedostatków pod względem zarządzania doświadczeniem klienta zaczyna wspierać lub inwestować w firmy technologiczne. Reprezentatywnym przykładem tej aktywności jest hiszpański bank BBVA, który zainwestował już w co najmniej 10 takich projektów.

Trudno mówić o rozwoju branży fintech w Polsce. Jedna z tez głosi, że jest to skutkiem wyższego poziomu rozwoju branży bankowej w naszym kraju w porównaniu z USA i Europą Zachodnią. I rzeczywiście takie banki jak Alior, mBank czy Idea bank inwestują we własne startup-y, zakładają finansowe laboratoria. Banki powołały też do życia standard płatności Blik. Można za fintech uznać polski sektor pożyczek pozabankowych, który odebrał bankom rynek kredytów niskokwotowych oraz ofertę kantorów internetowych. Natomiast pożyczki społecznościowe praktycznie się nie rozwinęły. Próżno szukać aplikacji obsługujących i kredytujących sektor małych i średnich firm. Ale być może większym problemem jest brak rozwiązań na ponadnarodową skalę, a sukces wielu światowych fintechów właśnie na tym polega – chociażby jak wcześniej wspomnianej szwedzkiej Klarny. Dlatego szansę na sukces i bycie zauważonym w światowej branży fintech ma polski startup Atsora z siedzibą w Londynie, planujący ekspansję na rynki anglojęzyczne. Firma otrzymała w zeszłym roku nagrodę Komisji Europejskiej Horizon 2020, za platformę cyfrowa Momentum, która daje małym firmom narzędzia do monitorowania płynności finansowej, optymalizacji kosztów, tworzenia biznes planów i integrowania działalności z bankami. Być może więc na polską falę firm w zakresie fintech dopiero czekamy.