Komisja Europejska wszczęła w poniedziałek postępowanie wyjaśniające w związku z wprowadzeniem przez Polskę podatku handlowego. Zdaniem Brukseli jego konstrukcja może faworyzować mniejsze sklepy, co może być uznane za pomoc publiczną. KE wydała też nakaz zobowiązujący władze do zawieszenia stosowania podatku do czasu zakończenia jego analizy przez urzędników w Brukseli.

Na Węgrzech od 2011 r. obowiązywał progresywny podatek od sprzedaży detalicznej, którego stawka była uzależniona od wysokości zsumowanego przychodu wszystkich przedsiębiorstw należących do danej grupy kapitałowej. Jeśli przychód nie przekraczał 30 mld ft (95 mln euro), stawka wynosiła 0,1 proc., ale jeśli był wyższy niż 100 mld ft (315 mln euro) – już 2,5 proc.

Trybunał Sprawiedliwości UE uznał jednak, że podatek może stawiać w niekorzystnej sytuacji węgierskie przedsiębiorstwa należące do grupy kapitałowej z powodu znacznej progresywności oraz dlatego, że nie uwzględnia rzeczywistego przychodu pojedynczej firmy należącej do grupy kapitałowej.

Rząd węgierski zrezygnował z tego podatku od 2013 r.

Reklama

W 2014 r. rząd wprowadził natomiast progresywne opłaty za inspekcję sieci spożywczych. Opłata, która wcześniej wynosiła w każdym przypadku 0,1 proc. rocznego przychodu, została utrzymana na dotychczasowym poziomie dla najmniej dochodowych firm (o przychodzie do 50 mld ft, czyli 158 mln euro) i podniesiona dla pozostałych, aż do najwyższej stawki 6 proc. dla przedsiębiorstw o przychodzie powyżej 300 mld ft, czyli 950 mln euro.

KE wszczęła postępowanie w tej sprawie argumentując, że takie stawki dyskryminują sieci handlowe o wysokich dochodach. W lipcu bieżącego roku KE uznała, że Węgry nie były w stanie wykazać, iż progresywną wysokość opłaty uzasadniają jej cele, tj. pokrycie kosztów inspekcji; wskazała też, że wielkość kontrolowanej firmy jest już uwzględniona także w przypadku opłaty liniowej.

Parlament węgierski zniósł progresywne opłaty w listopadzie 2015 r.

W styczniu 2016 roku ówczesny doradca ds. handlu detalicznego Kristof Szatmary wspominał o możliwości skorzystania z polskiego modelu podatku handlowego, jeśli jego wprowadzenie się powiedzie.

„Jeśli losy planowanego podatku od sprzedaży detalicznej w Polsce ułożą się pomyślnie, także w naszym kraju podczas wiosennego planowania przyszłorocznego budżetu może zrodzić się takie posunięcie, które nakładałoby na sieci towarowe o dużych obrotach nowy rodzaj podatku albo zobowiązania płatniczego” – oświadczył Szatmary.

W maju w węgierskiej prasie ponownie pojawiły się doniesienia, że rząd szuka rozwiązań, które pozwoliłyby ograniczyć udział wielonarodowych przedsiębiorstw w handlu detalicznym. Dziennik „Nepszabadsag” napisał, że gabinet nosi się z planami wprowadzenia „podatku podobnego do polskiego”.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)