– Choć sam COVID-19 nie spowodował jeszcze większego spadku czytelnictwa, to faktycznie wiele firm z naszej branży jest w tarapatach i potrzebowałoby wsparcia. Ci, którzy sprzedawali w galeriach, musieli się zamknąć. Księgarnie z mniejszych miejscowości mają zauważalnie mniejszy ruch za sprawą braku zajęć szkolnych czy ogólnego ograniczenia mobilności. Doceniamy działania Ministerstwa Kultury dla naszej branży (chodzi o prowadzony jeszcze przed pandemią program wsparcia czytelnictwa – przyp. red.), ale obawiamy się, że pandemia jeszcze bardziej pogorszy i tak już nieciekawą sytuację i liczba księgarń będzie spadać jeszcze szybciej – ocenia Andrzej Chrzanowski, członek rady Polskiej Izby Książki.
– Wsparcie finansowe otrzymaliśmy wyłącznie z pierwszej tarczy, która obejmowała branżę perfumeryjną – mówi Michał Missala z perfumerii Quality Missala. Sieć, którą prowadzi, zlokalizowana jest w kilku polskich miastach, w tym w kilku galeriach handlowych. Pomoc, jaką jego firma dostała wiosną, złagodziła skutki pierwszego lockdownu. Teraz pieniędzy nie otrzyma, bo kod PKD, jakim się posługuje, nie został w tarczy uwzględniony. – Funkcjonujemy tylko dzięki temu, że prowadzimy sprzedaż w internecie – zaznacza. Wskazuje, że zyski firmy znacząco spadły, udało się jednak zachować wszystkie miejsca pracy. – Po zamknięciu galerii część pracowników z punktów sprzedaży została oddelegowana do sprzedaży online – dodaje.
Inni mówią, że wcześniej nie przywiązywali dużej wagi do kodów PKD, gdy zmieniali rodzaj prowadzonej działalności bądź wymykała się ona takiemu uszeregowaniu. Marcin Krysiński, właściciel agencji eventowej oraz sieci restauracji Mihiderka, tłumaczy, że kiedy otwierał biznes związany z organizacją eventów, nie było PKD odzwierciedlającego taką działalność. Wybrał więc „pozostałe usługi drukarskie”, a te dziś nie kwalifikują się do wsparcia ze strony PFR.
Reklama