Według gazety, Abramowicz, który po objęciu go sankcjami, został odcięty od znacznej części majątku, podobno zwrócił się do kilku zamożnych osób w USA, m.in. hollywoodzkiego producenta Bretta Ratnera, oraz członków rodziny Rothschildów, prosząc każdego z nich o milion dolarów pożyczki, by mógł opłacić pensje personelowi, choć sam oligarcha zaprzecza tym doniesieniom.

Jak pisze "Daily Mail", powołując się na informacje "New York Post", Abramowicz na pensje swojego personelu - kierowców, ochroniarzy, załogi jachtów i odrzutowców, zarządców nieruchomości, ogrodników, kucharzy i innych - wydaje równowartość 750 tys. dolarów tygodniowo. Same tylko "Eclipse" i "Solaris" - dwa największe z jego co najmniej pięciu jachtów - mają odpowiednio 70 i 60 członków załogi.

"Daily Mail" nie bez satysfakcji zauważa, że wskutek sankcji rosyjski oligarcha zmuszony został do życia na innym poziomie niż przez poprzednie dwie dekady. Przypomina historię z początku tego stulecia, gdy Abramowicz zapragnął nagle sushi ze swojej ulubionej japońskiej restauracji na Canary Wharf w Londynie. A ponieważ był wówczas w Baku, wysłał do niej szofera, który następnie zawiózł sushi na lotnisko, skąd prywatnym odrzutowcem zostało ono przetransportowane do Azerbejdżanu.

Również innym oligarchom sankcje dają się we znaki. Jak pisze gazeta, Piotr Awen, do niedawna jeden z prezesów największego prywatnego banku w Rosji - Alfa-Banku, narzeka, że nie wie, jak funkcjonować bez szofera. Gazeta ujawnia też, że tuż przed objęciem sankcjami Awena jego żona jeździła po Londynie od bankomatu do bankomatu starając się wypłacić tyle gotówki, ile tylko zdoła. Osoby, które są objęte sankcjami, mają zamrożone aktywa w Wielkiej Brytanii, a podmioty i obywatele brytyjscy nie mogą dokonywać z nimi żadnych transakcji finansowych.

Reklama

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)