– Rozmowa o optymalnym systemie finansowania opieki zdrowotnej jest dość trudna, bo może przypominać szukanie Świętego Graala – przyznał na wstępie debaty Dariusz Dziełak, dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji Narodowego Funduszu Zdrowia. W jego opinii system opieki zdrowotnej jest bardzo silnie związany z lokalnymi warunkami socjalnymi, społecznymi i finansowymi, co powoduje, że trudno znaleźć jedno idealne rozwiązanie.

– To, co zaczęliśmy zauważać w ciągu ostatnich lat, to fakt, że barierą w dużej mierze przestały być nakłady na ochronę zdrowia, bo one są sukcesywnie zwiększane. Dziś możemy mieć do czynienia z barierą podażową i ograniczoną możliwość realizacji świadczeń – wskazywał przedstawiciel NFZ.

Jak argumentował, zarządzeniem prezesa zniesiono limity do specjalistów, co nie przełożyło się znaczne zwiększenie realizacji świadczeń, mimo że Fundusz poniósł dodatkowe koszty. Pewną nadzieją dla poprawy stanu całego systemu – zdaniem Dariusza Dziełaka – może być jednak ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwa pacjenta, którą w sierpniu tego roku podpisał prezydent.

Lepiej zapobiegać

Prof. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego i były wiceminister zdrowia, podkreślał, że system ochrony zdrowia jest „niesłychanie skomplikowaną układanką”.

– To tak, jakbyśmy sobie wyobrazili wielkie laboratorium chemiczne, w którym jest wiele rurek, menzurek, cylindrów połączonych ze sobą. Gdzieś się coś gotuje, otwiera, zamyka. Jakikolwiek najmniejszych ruch powoduje daleko idące konsekwencje w całym mechanizmie – tłumaczył prof. Marcin Czech.

W tym kontekście przywołał pojęcie „czarnego łabędzia”, którym dla ochrony zdrowia był COVID-19. Jak tłumaczył, na źle zorganizowany system nałożono pandemię, a wraz z nią lockdown i przemianowanie roli poszczególnych placówek medycznych. Efektem było ponad 200 tys. dodatkowych zgonów.

– Cały system jest dużo bardziej skomplikowany niż wszystkie opowieści akademickie na ten temat. Proszę zauważyć, że nawet jak będziemy mieli super programy farmaceutyczne, dostępność leków, to przy braku odpowiedniego zasobu ludzkiego, pacjentów nie będzie miał kto leczyć – wskazywał szef PTF.

Krzysztof Łanda, przewodniczący komisji zdrowia w Business Centre Club i były wiceminister zdrowia, zaznaczył z kolei, że jego zdaniem w Polsce da się wypracować optymalny system ochrony zdrowia.

– Na świecie są systemy, które funkcjonują fantastycznie. Możemy uczyć się od takich krajów, jak Australia, Holandia, Szwajcaria, Austria czy Kanada. Nasi politycy tego jednak nie robią. Polityka zdrowotna w Polsce traktowana jest jako piąte koło u wozu – przyznał.

Jego zdaniem mało kto chce zarządzać tą sferą państwa, gdyż jest ona jedną z najbardziej skomplikowanych.

Jak wskazywał, zbyt mały nacisk kładziony jest na prewencję chorób i promocję zdrowia, na które przeznacza się w Polsce dość niewiele środków.

– A przecież lepiej jest pracować nad tym, żeby Polak był zdrowy, żeby nie chorował, niż potem leczyć go drogo – podkreślał ekspert ds. polityki zdrowotnej z BCC.

Zwracał również uwagę na fakt, że wpływy z podatku cukrowego, akcyzy z wyrobów tytoniowych i alkoholowych powinny bezpośrednio finansować cele związane z promocją zdrowia, a nie trafiać do budżetu.

– Zbyt dużo w debacie do powiedzenia mają politycy, a zbyt mało eksperci – kontynuował Krzysztof Łanda. Jego zdaniem polityka zdrowotna powinna opierać się wyłącznie na dowodach naukowych i być wyjęta z jałowego sporu znanego z parlamentu. W tym kontekście przywołał polską politykę antytytoniową, która odbiega od kierunków, w których podążają m.in. Szwecja czy Wielka Brytania. W tych krajach zdecydowano się na wprowadzenie i promocję produktów, których są mniej szkodliwe od papierosów.

– Chcesz korzystać z produktów zawierających nikotynę? Proszę bardzo, tylko stosuj przy tym produkty, które są bezpieczniejsze od zwykłych papierosów – wyjaśniał ekspert.

Jak wskazywał, polska polityka w tej kwestii polega na „wylewaniu dziecka z kąpielą”.

– Wszystko jest złe, nic nam się nie podoba. Tak ortodoksyjne podejście jest działaniem kontrproduktywnym i nie wyeliminuje palenia tytoniu – podkreślał Krzysztof Łanda.

Kluczowy cel

O pogoni za innowacyjnością, która nie powinna stanowić priorytetu za wszelką cenę, mówiła z kolei Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprzewodnicząca Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.

– Główną ideą, która powinna przyświecać, jest dostarczanie ludziom leków, których potrzebują, które są bezpieczne i skuteczne. Wyścig o to, kto jest bardzo innowacyjny, nie powinien być najważniejszy – tłumaczyła.

Jak wskazywała, pandemia COVID-19 udowodniła, jak ważną rolę odgrywa odpowiednia polityka lekowa, która zapewni dostęp do najpotrzebniejszych farmaceutyków.

– Podczas kolejnych fal zgłaszały się do nas szpitale, które alarmowały, że kończą im się leki znieczulające czy zwiotczające, przez co nie mogą podłączać ludzi do respiratorów. Niestety polscy przedsiębiorcy nie brali udziału w sztabach kryzysowych. Nie byliśmy informowani na bieżąco, choć chcieliśmy pomóc – podkreślała Barbara Misiewicz-Jagielak.

Jej zdaniem, bazując na tamtych doświadczeniach, należałoby w Polsce stworzyć listę leków krytycznych, które będą produkowane na terenie naszego kraju. Tak, aby w przypadku zamknięcia granic przy okazji kolejnego kryzysu, pacjenci nie zostali na lodzie.

Z tymi słowami zgodził prof. Marcin Czech. Podkreślił on, że bezpieczeństwo lekowe jest jednym z elementów bezpieczeństwa strategicznego państwa. Produkcja leków, które są masowo stosowane, np. na nadciśnienie tętnicze czy cukrzycę, musi być zapewniona dla dużo większej grupy pacjentów niż w przypadku chorób rzadkich czy nowotworowych.

Krzysztof Łanda zwrócił uwagę, że już teraz polska polityka zdrowotna prezentuje głównie podejście utylitarne, sprowadzające się do tego, że chce się kupić jak najwięcej zdrowia za ograniczone środki finansowe, czego dowodem jest ustawa refundacyjna. Jego zdaniem nie może być to jednak reguła, gdyż zdarzają się pacjenci z chorobami bardzo rzadkimi, wobec których trzeba prezentować podejście egalitarne.

– Myślałem, że Fundusz Medyczny takie podejście zaproponuje. Niestety stało się inaczej, trudno mi powiedzieć dlaczego – przyznał były wiceszef MZ.

W dyskusji pojawił się także wątek nadmiernej regulacji ochrony zdrowia. Zdaniem Krzysztofa Łandy prawo należałoby uprościć, ponieważ już w tej chwili większość przepisów nie służy niwelowaniu niedoskonałości rynku świadczeń zdrowotnych. Przypomniał również, że kiedy w 2015 roku ministrem zdrowia został Konstanty Radziwiłł, powołano resortowy zespół ds. absurdów w ochronie zdrowia. Efektem pracy zespołu było wydanie grubej księgi z regulacjami prawnymi do natychmiastowej zmiany.

– Czy choćby jeden absurd został zlikwidowany? Nie – podkreślił Krzysztof Łanda.

Odejść od „akcji”

Podczas podsumowania panelu głos zabrał Dariusz Dziełak, który mówił o roli promocji zdrowia.

– Jedną z rzeczy zasadniczych powinna być edukacja prozdrowotna od przedszkola, czyli coś, co funkcjonuje w wielu krajach – podkreślał dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji NFZ.

Wśród przykładów wskazywał m.in. Danię, w której prawidłowe nawyki kształtowane są u dzieci już od czasów przedszkolnych i wczesnoszkolnych, co przekłada się na lepsze wskaźniki zdrowotne i niższą skalę zachorowań. Podkreślał też rolę profilaktyki, która nadal w Polsce nie odgrywa pierwszych skrzypiec.

– Zdecydowanie za rzadko się badamy. Są osoby, które robią to tylko wtedy, gdy jest już jakieś zagrożenie chorobowe – przyznał Dariusz Dziełak.

Jak podsumował, akcje profilaktyczne powinny przestać być nazywane „akcją”, a zacząć być stałym elementem życia każdego człowieka.

MRM
ikona lupy />
fot. materiały prasowe