Otwierając dyskusję „Transformacja, bezpieczeństwo, inwestycje” na konferencji Energy Days w Katowicach, Miłosz Motyka, minister energii, podkreślił w swoim wystąpieniu, że transformacja energetyczna wymaga odwagi w podejmowaniu decyzji na rzecz wszystkich obywateli, ale jednocześnie w procesie tym nie można pomijać wrażliwych grup społecznych.

– Transformacja to bezpieczeństwo sektora. Musimy rozmawiać z tymi, którzy boją się o swoje miejsca pracy, tłumaczyć im, że transformacja może być dla nich szansą. W imię bezpieczeństwa musimy uniezależnić się od dostaw paliw kopalnych. Miks energetyczny przyszłości będzie się diametralnie zmieniał, nie wbrew pracownikom sektora górniczego czy hutniczego. Będziemy to robić w zgodzie z samorządami – wyliczał Miłosz Motyka, dodając, że trzeba też rozmawiać o udziale polskich firm w niezbędnych inwestycjach. Minister zapowiedział, że polski miks wytwórczy będzie oparty na energetyce jądrowej i odnawialnej, oraz zaznaczył, że skorzystają na tym krajowi przedsiębiorcy.

– W sektorze lądowej energetyki wiatrowej już 60 proc. dostawców stanowią polskie firmy. Chcemy stawiać również na magazyny energii, dzięki którym społeczności lokalne i klastry będą mogły bilansować swoją produkcję i zużycie na miejscu. Do tego dojdą wiatraki na morzu, a elektrownie gazowe będą stabilizować system. To pełna dywersyfikacja. Te inwestycje już trwają – mówił. Miłosz Motyka wspomniał także o dialogu z przemysłem energochłonnym.

– Rozumiem obawy związkowców. Naprzeciw siebie mają rząd, który jest gotowy do rozmowy o transformacji i będzie o niej mówił językiem korzyści, a nie strachu. Będziemy pokazywali fakty, dane i dowody, bo tylko taka polityka ma sens – puentował Miłosz Motyka.

Inwestycje na morzu

Ważnym wątkiem w dyskusji były inwestycje w morskie farmy wiatrowe. Warto dodać, że część pracowników związanych z energetyką opartą na węglu po odpowiednim przeszkoleniu przechodzi właśnie do firm wspierających produkcję energii z wiatru.

Bartosz Fedurek, prezes PGE Baltica, przypomniał, że zgodnie z zaktualizowaną strategią PGE Polskiej Grupy Energetycznej do 2035 r. ma ona dysponować co najmniej 4 GW gotowych mocy z wiatraków na Bałtyku.

ikona lupy />
PGE zapewni energię z wiatru, Bartosz Fedurek, prezes PGE Baltica / fot. materiały prasowe / Rafal Klimkiewicz

– Nasz flagowy projekt o najwyższym priorytecie, Baltica 2, będzie miał moc 1,5 GW. Wiąże się on z blisko 30 mld zł nakładów inwestycyjnych. To tyle, ile wynosi moc kilkunastu największych lądowych farm wiatrowych w Polsce razem wziętych. Projekt jest realizowany zgodnie z harmonogramem. Współpracujemy z bardzo doświadczonym partnerem, duńską firmą Ørsted. Istotnym kamieniem milowym będzie rok 2027 – w jego pierwszej połowie pierwsza sekcja wiatraków zacznie produkować prąd, a do końca tego roku ma być już oddana cała farma. Kolejny projekt, Baltica 3, realizowany również w partnerstwie z Ørstedem, został czasowo wstrzymany, by można było dokonać optymalizacji ekonomicznej. Chcemy jak najszybciej wrócić z tym projektem do fazy kontraktacji, korzystając z szans, które pojawiają się na rynku dostaw dla morskiej energetyki wiatrowej – powiedział Bartosz Fedurek.

Mówił on również o kolejnych przedsięwzięciach offshore PGE.

– Projekt Baltica 1 szykujemy do pierwszej aukcji na kontrakty różnicowe dla morskich farm wiatrowych w Polsce, która ma się odbyć 17 grudnia 2025 r. Pracujemy też nad projektem Baltica 9, zaczęliśmy od rozpoznania geofizycznego i geotechnicznego, by lepiej zrozumieć charakterystykę dna, co jest podstawą przy projektach morskiej energetyki wiatrowej – powiedział prezes PGE Baltica.

Korzystne zmiany w sektorze

Branża energetyczna, realizując plany inwestycyjne związane z nowymi źródłami energii, ma do pokonania wyzwania.

– Potrzebujemy tego, czego potrzebują wszystkie duże inwestycje energetyczne, czyli przede wszystkim stabilnego otoczenia regulacyjnego. Aby mogły powstać kolejne morskie farmy wiatrowe, niezbędne jest utrzymanie systemu kontraktów różnicowych – powiedział prezes PGE Baltica. Dodał, że ważne są też łańcuchy dostaw, które w Polsce dopiero się rozwijają.

– Powiedziałbym, że właśnie to decyduje o rentowności projektów. Lata 2022–2024 były ciężkie dla globalnej branży offshore wind, był to czas szoku wywołanego przez wojnę w Ukrainie – zostały pozrywane łańcuchy dostaw, znacznie wzrosły inflacja i stopy procentowe. Do tego doszedł ogromny popyt na technologię offshore, ponieważ odpowiedzią wielu państw na rosyjską agresję były wzmożone inwestycje w OZE. W związku z tym nakłady inwestycyjne skoczyły o 30–40 proc. Na szczęście w tym roku obserwujemy już stabilizację i większą równowagę na rynku. Globalny pipeline projektów się urealnia. Dodatkowo USA z przyczyn ideologicznych i politycznych zrezygnowały z budowy kolejnych projektów, co uwalnia dodatkową podaż technologii i zasobów. W efekcie globalna krzywa popytu i podaży technologii przecinają się na niższym poziomie niż rok, dwa lata temu. Są więc fundamentalne przesłanki do tego, byśmy mogli zrealizować kolejne projekty w Polsce w akceptowalnych cenach. Jestem więc dobrej myśli – powiedział Bartosz Fedurek.

Ile będzie więc kosztować energia z morskich farm wiatrowych PGE Baltica?

– Zgodnie z kontraktem różnicowym projekt Baltica 2 ma ustaloną cenę na poziomie 445 zł/MWh w cenach bieżących (319,6 zł/MWh w cenach 2021 r.). Pamiętajmy jednak, że morskie farmy wiatrowe były realizowane w Polsce nie tylko jako projekty energetyczne, lecz także jako przedsięwzięcia mające aktywizować inne branże przemysłu, więc trzeba patrzeć na to całościowo. A jeżeli chodzi o zarzut, że offshore jest drogi, to według analizy Międzynarodowej Agencji Energii wskaźnik Value Adjusted LCOE (VALCOE), który oprócz samych kosztów energii (widzianych przez klasyczny wskaźnik LCOE) bierze pod uwagę także wartość dodaną dla systemu i dopasowanie profilu produkcji różnych technologii do potrzeb odbiorców, dla technologii offshore zrównuje się z wiatrem na lądzie czy fotowoltaiką, mimo wyższych nakładów początkowych. Rozumie to Wielka Brytania, która od lat strategiczne decyzje dotyczące swojego miksu energetycznego opiera na mocnej analityce i która ma już 15 GW mocy z wiatru na morzu oraz planuje kolejne kilkadziesiąt gigawatów – wymieniał Bartosz Fedurek.

Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa farm na morzu. Jak podkreślił prezes PGE Baltica, już teraz na dnie Bałtyku znajduje się wiele elementów infrastruktury krytycznej, jak międzynarodowe połączenia elektroenergetyczne, gazociągi czy światłowody.

– Tak czy inaczej jako kraj musimy zbudować adekwatne siły i środki, by chronić i bronić tego typu infrastrukturę – podkreślał. Do tego farmy wiatrowe na Bałtyku projektowane są z myślą o odporności systemu, uwzględniane są pewne rezerwy techniczne. Na przykład Baltica 2 będzie wyposażona w aż cztery morskie stacje transformatorowe, czyli cztery kable ekspertowe. Nie będzie więc tak, że 1 GW mocy jest wyprowadzany na jednym kablu, jak mówią niektórzy.

MP