Urząd Regulacji Energetyki potwierdza informacje portalu WysokieNapiecie.pl – energetyka przestała składać oferty dla dużych firm. To skutek chaosu związanego z ustawą o subsydiowaniu cen prądu.

„Do Prezesa URE zaczęły docierać niepokojące sygnały od odbiorców końcowych (innych niż gospodarstwa domowe) o poważnych problemach związanych z brakiem ofert sprzedaży energii elektrycznej, a w konsekwencji brakiem możliwości zawarcia umów na sprzedaż tej energii. W kilkunastoletniej historii funkcjonowania detalicznego rynku energii elektrycznej taką sytuację należy uznać za bezprecedensową.

Sytuacja szczególnie jest trudna dla odbiorców, którym w sposób naturalny skończyły się/kończą się umowy terminowe zawarte kilka lat wstecz, chcą zmienić sprzedawcę i nie mogą znaleźć nowych ofert na rynku. Jednocześnie dotychczasowi sprzedawcy nie chcą kontynuować z nimi współpracy” – czytamy w opublikowanym we wtorek stanowisku URE.

WysokieNapiecie.pl informowało o tym jako pierwsze, opierając się na nieoficjalnych informacjach zarówno od przedstawicieli przemysłu, jak i spółek energetycznych.
Uchwalona 28 grudnia ustawa teoretycznie zamroziła detaliczne ceny prądu na poziomie z 30 czerwca 2018 r. W praktyce firmy energetyczne dostały czas na dostosowanie cen do 31 marca, od tego momentu powinny sprzedawać prąd poniżej kosztów jego zakupu na rynku hurtowym. W zamian za to miały dostać rekompensaty z budżetu, ale ich zasady wciąż są nieokreślone , bo trwają negocjacje z Komisją Europejską.

Ustawa ma zostać znowelizowana w tym tygodniu, najważniejsza zmian dotyczy czasu na dostosowanie dla firm energetycznych. Zamiast 31 marca ma to być moment wejścia w życie rozporządzeń do ustawy. W praktyce wciąż więc nie będzie wiadomo na jakich zasadach spółki sprzedające prąd dostaną rekompensaty, a to będzie je zniechęcać do składania ofert, zwłaszcza dużym odbiorcom. Sprzedając prąd hucie, która zużywa jedną TWh rocznie wartą obecnie ok. 280 mln zł można zanotować stratę rzędu nawet 100 mln zł.

Reklama

„Warto przypomnieć, że każdy odbiorca ma prawo wyboru sprzedawcy i zawarcia z nim umowy sprzedaży energii elektrycznej. Warunkiem świadczenia sprzedaży jest zawarcie umowy przez tego sprzedawcę z operatorem systemu dystrybucyjnego. Faktyczna realizacja tego prawa wymaga jednak przedstawienia przez sprzedawców ofert sprzedaży, z których odbiorca końcowy może skorzystać. Należy także zaznaczyć, iż sprzedawcy energii w zakresie działalności wolnorynkowej nie mają obowiązku przedstawiania tych ofert” – pisze URE.

Część przemysłu już szuka dostawców prądu na kolejny kwartał. Jeśli ich nie znajdą, wpadną w objęcia tzw. sprzedawcy rezerwowego. A ten zwykle ma ceny dwa razy wyższą niż rynkowa i żadnej motywacji do jej negocjacji. W dodatku ustawa o cenach w ogóle nie dotyczy sprzedaży rezerwowej.

Kto może być sprzedawcą rezerwowym i kto na tym może zarobić? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.

„Powyżej opisane okoliczności mogą prowadzić do sytuacji, w której odbiorcy końcowi nie mogąc znaleźć konkurencyjnych ofert na rynku energii będą musieli ponosić wszystkie konsekwencje (szczególnie finansowe) związane z uruchomieniem sprzedaży rezerwowej. W przypadku rozwiązania umowy sprzedaży rezerwowej przez odbiorcę zostanie dokonane wstrzymanie dostarczania energii elektrycznej.

Warto również podkreślić, że najczęściej sprzedaż rezerwową po wyższych cenach świadczą sprzedawcy pełniący funkcję sprzedawcy z urzędu, którzy jednocześnie nie chcą zawierać nowych, standardowych umów sprzedaży z odbiorcami końcowymi” – pisze dalej URE.

Choć Urząd nie zaznacza tego expressis verbis, jest to przytyk pod adresem czterech państwowych grup energetycznych, z których większość zaprzestała składania ofert dla wielkiego przemysłu.

URE zwrócił się do ministra energii oraz prezesa UOKiK z prośbą o „przyjrzenie się problemowi i podjęcie stosownych działań wg kompetencji”.

>>> Polecamy: Schroeder stoi za Nord Stream 1 i 2? "Gazociąg utrzymuje przy życiu putinowską kleptokrację"