Dziura, jaka powstanie po zamknięciu w przyszłym roku sześciu działających jeszcze reaktorów jądrowych i planowanemu wygaszeniu około połowy elektrowni opalanych węglem brunatnym do 2030 roku wyniesie około 18 gigawatów prądu, wynika z raportu firmy konsultingowej Enappsys. Aby uzupełnić te braki nasi zachodni sąsiedzi będą musieli zwiększyć o 60 proc. moc elektrowni gazowych.

Ekologia kontra ekonomia

W maju Niemcy postawiły przed sobą niezwykle ambitny cel klimatyczny, którego realizacja jest możliwa tylko dzięki stale rosnącej produkcji energii słonecznej i wiatrowej. Nowe elektrownie gazowe staną się kluczowym elementem zabezpieczenia dostaw energii komplementarnym do OZE. Ich zadaniem będzie elastyczne dostosowywanie się do bieżącego poboru mocy i wytwarzanie tyle energii, ile w danym momencie jest potrzebne. Ponieważ nie będą one pracować w systemie ciągłym, wpłynie to negatywnie na ich rentowność.

„Państwo może mieć trudności ze znalezieniem inwestycji niezbędnych do zwiększenia mocy z gazu” - napisał w raporcie Enappsys. „Takie obiekty będą generować dochód głównie podczas skoków popytu, gdy odnawialne źródła energii będą niewystarczające i trzeba będzie zrównoważyć rynek”.

Reklama

Jak poprawić rentowność?

Remedium na tę sytuację może być wprowadzenie przez Niemcy rynku mocy, na którym producenci energii będą opłacani za utrzymanie w gotowości swoich elektrowni. Prezes największego niemieckiego koncernu RWE AG Rolf Martin Schmitz powiedział na początku tego roku, że jego zdaniem wprowadzenie rynku mocy po wrześniowych wyborach federalnych jest nieuniknione.

Według Sabriny Kernbichler, analityka ds. energetyki europejskiej w S&P Global Platts, zacieśnienie dostaw spowoduje wzrost cen energii. „Rynek kontynentalny staje się coraz bardziej ograniczony ze względu na przepustowość,” – uważa Kernbichler. „Niemcy staną się jednym z tych rynków, na których ceny po 2026 roku wzrosną”.