„Witajcie w nowym wspaniałym świecie, w którym Europejczycy już niebawem zapłacą 2000 euro za 1000 m sześc. gazu ziemnego” – tak Dmitrij Miedwiediew, wiceszef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, skomentował we wtorek decyzję o wstrzymaniu przez Niemcy certyfikacji Nord Stream 2. Spełnienie tej groźby wydaje się jednak odległe. Władimir Putin zapewnia, że Rosja nie zamierza zakręcać kurka, a Zachód nie mówi o dalej idących sankcjach na rosyjski sektor energii. Rynki zareagowały spokojnie. W środę notowania gazu na giełdzie w Rotterdamie sięgnęły 85 euro za MWh, czyli nieco ponad 800 euro za 1000 m sześc. To wciąż znacznie poniżej rekordowych poziomów z grudnia (ponad 160 euro za MWh), a nawet tych ze stycznia (ok. 95 euro za MWh). Z wcześniejszych analiz – realizowanych m.in. przez Instytut Bruegla – wynika jednak, że ewentualne zatrzymanie dostaw rosyjskich mogłoby narazić wiele krajów na problemy, a długofalowo będzie windować ceny i utrudniać UE zapełnienie magazynów przed kolejną zimą.