Unijna polityka klimatyczna nie jest aktem szaleństwa — to racjonalna próba odzyskania kontroli nad przyszłością energetyczną Europy.
Nie chodzi tylko o klimat
Jakub Wiech podkreśla, że celem polityki klimatycznej UE nie jest wyłącznie ratowanie klimatu. Europa odpowiada dziś za ok. 7–10% globalnych emisji, więc nie ma iluzji, że sama powstrzyma globalne ocieplenie. Sednem tej polityki jest uniezależnienie się od importu surowców energetycznych, który drenuje unijną gospodarkę i czyni ją podatną na szantaż polityczny.
Wystarczy przypomnieć rok 2022 — gdy Rosja „ściągnęła smycz energetyczną”, trzymając Europę na gazowym i ropowym łańcuchu. Mimo wysiłków transformacyjnych, Unia wciąż wydaje astronomiczne kwoty na import energii: 380 miliardów euro w 2023 roku, czyli ponad 1,5 biliona złotych. – To są pieniądze, które mogłyby zostać w Europie i napędzać nasz rozwój – zaznacza Wiech.
Globalna transformacja już trwa
Argument, że „Europa nic nie znaczy, bo Chiny i tak emitują najwięcej”, jest dziś coraz mniej aktualny. W Chinach właśnie zachodzi najszybsza na świecie transformacja energetyczna. Państwo Środka buduje więcej farm wiatrowych i fotowoltaicznych niż reszta świata razem wzięta. Co więcej, to właśnie chińskie inwestycje w technologie zielone — fotowoltaikę, turbiny, baterie — obniżyły ich globalne ceny.
Europejczycy, kupując dziś tańsze panele słoneczne czy samochody elektryczne, de facto korzystają z miliardowych inwestycji chińskich podatników. – To, że technologie zielone stały się tańsze i dostępniejsze, to także efekt chińskiego wysiłku, z którego Europa czerpie korzyści – mówi Wiech.
Przemysł motoryzacyjny – lekcja dla Europy
Najwięcej emocji budzi transformacja sektora motoryzacyjnego. Przeciwnicy Zielonego Ładu zarzucają Unii, że „zabija” własny przemysł samochodowy, podczas gdy Chiny zalewają rynek elektrykami. Faktycznie, Pekin w ciągu sześciu lat stał się światowym liderem eksportu aut elektrycznych, m.in. dzięki potężnemu wsparciu państwa. Unia zareagowała z opóźnieniem. Wyznaczyła ambitny cel – zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych od 2035 roku – ale nie zapewniła wystarczającego wsparcia dla przemysłu, badań i rozwoju. Dziś, zamiast konsekwentnie realizować ten cel, Bruksela rozważa jego złagodzenie, co – jak zauważa Wiech – byłoby strategicznym błędem. – W ten sposób przegramy zarówno na polu aut elektrycznych, jak i spalinowych, które i tak są rynkiem schodzącym – ocenia ekspert.
Europa między Chinami a USA
Europejski biznes znalazł się między młotem a kowadłem – chińską ofensywą technologiczną i amerykańskim pragmatyzmem energetycznym. W USA wciąż silna jest narracja „drill, baby, drill”, czyli stawiania na ropę i gaz. Donald Trump, wracając do Białego Domu, poluzował przepisy środowiskowe, a nawet zablokował budowę farmy fotowoltaicznej o mocy 6 GW z przyczyn czysto politycznych. Ale rynek rządzi się swoimi prawami. W pierwszej połowie roku 90% nowych mocy w USA stanowiły źródła odnawialne. Nawet tam, gdzie politycy próbują hamować transformację, gospodarka idzie w kierunku czystej energii, bo jest ona po prostu tańsza.
Transformacja czy stagnacja?
Europa stoi dziś przed wyborem: czy trzymać się przeszłości, czy inwestować w przyszłość. Stare modele energetyczne i przemysłowe przestały działać. Uzależnienie od paliw kopalnych już raz kosztowało Unię gospodarczo i politycznie. Teraz gra toczy się o coś więcej niż klimat – o niezależność, bezpieczeństwo i konkurencyjność. Wiech podsumowuje to jasno: – Nie ma odwrotu od transformacji. Rynek i technologia już poszły w tym kierunku. Pytanie, czy Europa pójdzie z nimi, czy zostanie z tyłu.