– Kilowatogodzina to jest taki towar, który możemy „znaleźć na półce w sklepie”, on podlega pewnym wahaniom rynkowym, podlega pewnej fluktuacji cen, podlega też pewnym zaburzeniom łańcuchów dostaw. Jeżeli mamy problem z elektrowniami, to mamy problem z „fabrykami”, które produkują ten towar, jakim jest energia elektryczna – podkreślił.

Jak dodał, to niestety powoduje różne implikacje gospodarcze, społeczno-polityczne. – Jedną z nich obserwujemy w ciągu kilku ostatnich tygodni, gdzie dyskutujemy na temat skoków cen energii elektrycznej, jak i cen gazu, paliw w Polsce. One w dużej mierze są niezrozumiałe albo są czymś, co można uznać za zaskoczenie dla społeczeństwa z tego m. in. względu, że zbyt płytko pojmujemy te tematy i troszeczkę zbyt powierzchownie analizujemy sytuacje, jaka ma miejsce na rynku energii – zaznaczył Jakub Wiech.

– Unia Europejska w tym momencie znacząco dynamizuje swoją politykę klimatyczną i to ma dla nas potencjalnie negatywne konotacje, gdyż jesteśmy krajem o bardzo wysokiej intensywności emisji, zwłaszcza z energetyki – mówił zastępca redaktora naczelnego „Energetyka 24”.

– Pakiet Fit for 55, czy też inne przedsięwzięcia klimatyczne Unii Europejskiej, zostawiają też takie „furtki”, z których możemy skorzystać, „furtki sprawiedliwościowe”, które możemy eksploatować na naszą korzyść – jak na przykład specjalny fundusz, który ma być otworzony z przychodów z systemu handlu emisjami dla zaspokojenia potrzeb odbiorców szczególnie wrażliwych na wzrosty cen energii – tłumaczył Wiech.

Reklama