Bez wątpienia potrzebne są takie inicjatywy, jak 30% Club – propagująca taki właśnie minimalny udział kobiet w zarządach oraz radach nadzorczych czy też programy certyfikujące dla przedsiębiorstw zarządzanych w większości przez kobiety – jak np. WBENC w USA. Spełniają one rolę drogowskazu oraz ciągłego przypominania o tym bardzo powoli rozwiązywanym problemie. Ale ostatnie badania wpływu proporcji płci w zarządach korporacji na wyniki finansowe spółek wskazują, że 30 proc. kobiet to za mało, żeby traktować ten poziom jako ambitny cel. Zarazem sugerują także istnienie poziomu krytycznego, po przekroczeniu którego pozytywne oddziaływanie większego udziału kobiet w zarządach zaczyna być statystycznie i – co równie ważne dla merkantylnych niedowiarków – ekonomicznie istotne.