Jest pan zadowolony z porozumień, jakie rząd osiągnął z rolnikami w środę?

Z tego, co słyszymy od osób tam obecnych, to nie było to „porozumienie”, a jedynie „wstępne ustalenia”. Do porozumienia strony mają dopiero dojść w toku dalszych negocjacji. Natomiast ja chcę podkreślić, że osoby, które rozmawiały z rządem, nie reprezentowały całego środowiska rolników, a wręcz jego niewielką część. Według naszych wyliczeń te organizacje branżowe, które brały udział w negocjacjach, odpowiadały za jedynie ok. 40 protestów z ok. 600, które tego dnia odbywały się w całej Polsce. Jednocześnie w tym dniu na miejscu (w Rzeszowie, gdzie trwały negocjacje z rządem – przyp. aut.) było kolejnych kilkadziesiąt osób, odpowiedzialnych za kolejne 250 protestów, które jednak nie zostały dopuszczone do rozmów za zamkniętymi drzwiami. To, kogo oni reprezentowali? Podkreślam – zdecydowana większość protestujących farmerów, to rolnicy indywidualni, niezrzeszeni w żadnych organizacjach czy związkach zawodowych. A ci, którzy poszli negocjować, zrobili sobie – razem z rządem – teatrzyk. A my żadnych teatrzyków nie chcemy.

Pan przecież reprezentuje „Solidarność” Rolników Indywidualnych…

Jestem członkiem Solidarności RI, ale na wszystkich pikietach i strajkach, które organizujemy od pierwszego dnia protestów, występuję jako rolnik indywidualny i rolnik niezależny. Tak jak ¾ wszystkich osób stojących na barykadach. Mamy dość polityki, która ingeruje w rolnictwo. W środę byliśmy w Sejmie na komisji rolnictwa i powiedzieliśmy jasno wszystkim obecnym tam członkom – nie interesują nas wasze rozgrywki polityczne i nawalanki. Zacznijcie współpracować i szukać realnych rozwiązań dla polskiego rolnictwa.

Reklama

Jednak postulaty macie zbliżone. Rząd zadeklarował w środę, że będzie dopłacał do sprzedaży zbóż.

Postulaty środowiska rolniczego można podzielić na dwie grupy: te interwencyjne, szybkie do realizacji oraz te systemowe, na których wprowadzenie potrzeba więcej czasu. Pozytywnie można ocenić kwestię dopłat do sprzedaży zbóż, bo mamy w Polsce obecnie ok. 9 mln ton nadwyżki zbożowej, a w całej UE ponad 30 mln ton. Zaraz zaczyna się nowy sezon, ceny skupu są niskie, nie ma jak sprzedawać i za pół roku, przy żniwach, znów będzie kłopot. Jeśli rząd decyduje się na dopłaty do skupu to, jest to właściwy krok. UE też powinna interweniować i albo przerobić ziarno na bioetanol, albo wywieźć nadwyżki do Afryki czy do Azji.

Kluczowa wydaje się chyba kwestia dotycząca zatrzymania ukraińskiego tranzytu przez Polskę?

Doraźnie tak, ale na ten problem trzeba patrzeć przez pryzmat sytuacji długoterminowej i szukać systemowego rozwiązania problemu ukraińskiego zboża. To problem, który nie dotyczy tylko Polski – choć nas, z racji bliskości geograficznej, najmocniej – ale też innych rynków unijnych. Rosja wypchnęła Ukrainę z rynku afrykańskiego i Bliskiego Wschodu, więc Ukraina weszła mocniej na rynek UE, wypychając z niego producentów z Polski, Niemiec i innych krajów. Stąd tak gwałtowne i ostre protesty rolników, jakie w ostatnich tygodniach przechodzą przez różne kraje Europy.

Czego panu zabrakło w porozumieniu z rządem?

Dialogu i pełnej reprezentacji interesów polskiego rolnictwa. W rozmowach z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim uczestniczyły osoby wybrane przez władze. Co więcej, reprezentowali głównie produkcję roślinną, zdecydowanie największy nacisk położony był na kwestie zbóż. I to też nie wszystkich gatunków. Co z pozostałymi gatunkami? Co z hodowcami? O ich interesy nikt w tych rozmowach nie zadbał.

Co dalej z protestami?

One się nie skończą. Może zmieni się ich formuła, ale rolnicy nie dadzą za wygraną. Czekamy na dalsze działania rządu, konkrety, a my w tym czasie będziemy aktywnie się przypominać. Tematu „Zielonego Ładu” nie da się zmienić z dnia na dzień, i to rozumiemy. Zobaczymy, na czym stanie kwestia produktów rolnych z Ukrainy, co wyniknie ze spotkania polskiego rządu i ukraińskiego rządu 28 marca.

A jak pan przyjął wcześniejsze propozycję Komisji Europejskiej o złagodzeniu niektórych regulacji w „Zielonym Ładzie”?

Będziemy do końca się przypominać Unii, że „Zielony Ład” jest szkodliwy i trzeba się z niego całkowicie wycofać. Nas nikt nie musi uczyć dbania o środowisko i o pole – jak byśmy sami nie umieli o to zadbać, to nikt z nas by już nie prowadził gospodarstwa. Sami wiemy, że musimy tak gospodarować, żeby mieć co zostawić naszym następcom. Tymi protestami chcemy też pokazać mieszkańcom Polski, że „Zielony Ład” jest szkodliwy dla wszystkich. On dotyka nie tylko rolnictwo, ale też transport, energetykę, przemysł… Ceny wszystkich produktów pójdą zaraz w górę, bo koszty prowadzenia działalności wytwórczej będą znacznie wyższe.