We wrześniu indeks WIG-Budownictwo osiągnął stopę zwrotu na poziomie 20 proc. To najlepszy wynik wśród wskaźników sektorowych. Firmy mające największe problemy, PBG i Polimex-Mostostal, podrożały odpowiednio o 26 proc. i 60 proc. Czy inwestorzy doszli do wniosku, że przecena akcji polskich firm budowlanych jest już tak głęboka (WIG-Budownictwo jest na poziomie z listopada 2003 r.), że warto kupować?
Analitycy wciąż są ostrożni. Według Piotra Łopaciuka z DM PKO BP wiele problemów firm z branży jest już zawartych w cenach akcji, ale pojawiają się nowe. – Spółki zaczynają mieć wyraźny problem z zapełnieniem portfela zamówień na kolejne lata – zwraca uwagę.
Branża liczy na projekty budowy elektrowni. – Ale rynek i tak będzie ostrożnie podchodzić do inwestycji w spółki budowlane, pamiętając przypadek budowy dróg i autostrad czy stadionów. Wtedy zbyt optymistycznie reagował w przypadku spółek podpisujących coraz to nowe kontrakty w tych segmentach i oczekiwane zyski firm niejednokrotnie przerodziły się w znaczące straty – zwraca uwagę Hulbój.
Analitycy uważają, że kupowanie akcji spółek budowlanych wiąże się z dużym ryzykiem. I dlatego inwestować w tę branże powinno się poprzez fundusze. One mają w portfelach akcje wielu spółek, co pozwala na ograniczenie ryzyka. Wrześniowa zwyżka cen akcji firm budowlanych była funduszom na rękę. W pierwszej trójce funduszy wycenianych w złotych znalazł się ING Środkowoeuropejski Budownictwa i Nieruchomości. Dał 8,1 proc. zysku.
Reklama
W dobie głębokich oszczędności rządowych cierpią nie tylko polskie firmy. Akcje większości międzynarodowych firm z branży w pięciu latach mocno potaniały, np. papiery koncernu Skanska o 24 proc., Carillion o 30 proc., Balfour Beatty o 35 proc., a Bouygues aż o 68 proc.
Według Franklin Templeton Investments lada moment nowe zamówienia zaczną płynąć od sektora prywatnego szukającaego aktywów, które zapewnią ochronę przed inflacją i dochody. – Będzie przywiązywał coraz większą wagę do projektów infrastrukturalnych, szczególnie tych związanych z energetyką i transportem. Już teraz inwestorzy z całego świata zwiększyli zaangażowanie w takie projekty – twierdzi Joyce Shapiro, dyrektor zarządzający Franklin Templeton Investments. Według tej firmy projekty infrastrukturalne stanowią obecnie około 5 proc. portfeli inwestorów instytucjonalnych, a za 5 – 10 lat ich udział może się zwiększyć do 10 proc.
Hulbój nie podziela tego optymizmu. Uważa, że zwykle wraz z przekroczeniem pewnego poziomu rozwoju udział sektora budowlanego w PKB danego kraju zaczyna spadać. W przypadku krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny) taki trend wydaje się tuż przed tymi gospodarkami. – No, może za wyjątkiem Indii – zastrzega analityk. Jeśli jednak chodzi o mniejsze rynki wschodzące, nie zapewnią one tak dużego popytu na usługi firm budowlanych, gdyż ich skala jest znacząco mniejsza niż potęg z BRIC.