Zdaniem największej inwestycyjnej firmy na świecie amerykański Fed (podobnie jak inne banki centralne) zmuszony jest do dokonania niezwykle trudnego wyboru. Opcje? Zduszenie inflacji i recesja lub utrzymanie wzrostu przy jednocześnie wysokich cenach. Fed nie może wpłynąć na stronę podażową, a dokładniej ograniczenia w produkcji wywołane przez inflację i makroekonomiczną zmienność, a jedynie na popyt. Musi więc wywołać recesję, by zmniejszyć lukę podażowo-popytową – czytamy w raporcie „2023 Global Outlook. A New Investment Playbook” .Ma to przełożenie na rynki, a jednym z najmocniej dotkniętych są obligacje. BlackRock uważa także, że nadchodzący okres będzie wymagał od inwestorów zmiany podejścia. Tradycyjne pasywne portfolia inwestycyjne typu 60/40 (akcje/obligacje) nie mają już dłużej racji bytu. Nasze strategie muszą być zdaniem firmy bardziej aktywne i reagować na dynamiczne rynkowe zmiany.

Rynek obligacji pod wodą

Indeks Bloomberg Global Aggregate Total Return, który śledzi zachowanie światowego rynku obligacji (rządowych i korporacyjnych) stracił w zeszłym roku blisko 15 proc. Wyniki amerykańskich 10-letnich obligacji są najgorsze od blisko 100 lat. Jesienią 2022 roku rynek obligacji wszedł w klasyczną bessę, czyli zanotował ponad 20-proc. spadki od ostatniego lokalnego szczytu, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej (odkąd gromadzone są takie dane).

Reklama

Jak na tym tle radził sobie nasz rodzimy rynek? Indeks polskich obligacji skarbowych stracił w poprzednim roku ok. 5 proc., jednak pod koniec października był pod kreską aż 13,5 proc. Jeżeli spojrzymy na rynek z lotu ptaka, to zobaczymy skalę zapaści:

ikona lupy />
Indeks giełdowy dla obligacji skarbowych na rynku Treasury BondSpot Poland / Stooq

Wyprzedaż, która dotknęła rynek obligacji w Polsce, miała wiele powodów.

Pierwszym i najważniejszym jest najwyższa od ponad 25 lat inflacja konsumencka. Obecnie ceny rosną o 17,5 proc. w skali roku, ale należy pamiętać, że początek przyspieszenia miał miejsce już na przełomie 2021 i 2022 roku. Na tak wysoką inflację musiała zareagować Rada Polityki Pieniężnej. Seria jedenastu kolejnych posiedzeń z podwyżkami stóp procentowych wpłynęła na wzrosty rentowności obligacji skarbowych i spowodowała spadki ich cen. Odczuły to także fundusze dłużne – mówi Zastępca Dyrektora Departamentu Inwestycyjnego Quercus TFI Mariusz Zaród.

Nie wolno zapominać także o efektach rosyjskiej agresji na Ukrainę. - Nałożone sankcje spowodowały wzrost cen surowców przemysłowych i energetycznych, potęgując dodatkowo efekty inflacyjne. Wzrost ryzyka geopolitycznego przyczynił się z kolei do wyprzedaży w naszym regionie i ta tendencja nie ominęła niestety polskich aktywów - dodaje.

Rynek obligacji uchodzi powszechnie za bezpieczną inwestycyjną przystań. Zazwyczaj myśląc o tej klasie aktywów, przypisuje się jej takie określenia, jak „stabilny” czy „bezpieczny”. To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy, zszokowało jednak polskich inwestorów. Najpopularniejszą formą ekspozycji na rynek obligacji jest w naszym kraju inwestowanie w dłużne fundusze inwestycyjne. Dane na temat ich wyników gromadzi portal analizy.pl. Okazuje się, że był to fatalny rok dla osób, które zdecydowały się w obronie przed inflacją i zawirowaniami w gospodarce na „uchronienie” swojego kapitału w tej klasie aktywów. Aż 110 na 185 dłużnych funduszy obserwowanych przez wspomniany portal było w poprzednim roku na minusie (stan na 20 grudnia 2022 roku). Prawie 50 z nich zakończyło poprzedni rok na ponad 7-proc. stracie, która nawet jak na standardy rynków akcji, jest spora. W przypadku najgorzej radzących sobie funduszy mówimy o obniżkach na poziomie 15-20 proc. Jeżeli nałożymy na to bardzo wysoką inflację, to rysuje nam się obraz drastycznie topniejących życiowych oszczędności.

W podobnie trudnej sytuacji są w tym roku inwestorzy, którzy zdecydowali się na pasywne inwestowanie na własną rękę, np. w ETF-y. Jedno z najbardziej popularnych i klasycznych portfolio typu 60/40, czyli ulokowanie 60 proc. kapitału w szeroki rynek amerykańskich akcji oraz 40 proc. w rynek obligacji straciło w 2022 roku 16,77 proc., a w pewnym momencie poprzedniego roku było pod kreską ponad 20 proc.

Tutaj nasuwa się pytanie, na ile indywidualni inwestorzy i klienci TFI mieli świadomość podejmowanego ryzyka. Można przypuszczać, że doradcy i rynkowi eksperci nie przewidzieli po prostu tak gwałtownego piwotu na rynku obligacji.

Podstawowym i powszechnie występującym błędem początkujących inwestorów i specjalistów namawiających klientów na inwestycje w różnego rodzaju produkty inwestycyjne jest bazowanie tylko na historycznych wynikach. Rynki obligacji mają za sobą długotrwałą spektakularną hossę, a kto ostrzegałby inwestorów przed zdarzeniami, których nie obserwowaliśmy od dekad?

Jak będzie wyglądał rynek obligacji w 2023 roku

Najbardziej ucierpiały rynki obligacji w Europie Wschodniej, notując nawet 40-proc. spadki. Jest to w dużej mierze wynikiem presji, jakiej doświadczył nasz region po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nie powinno to dziwić – rosnące rentowności obligacji to efekt oczekiwań inwestorów, którzy chcą dodatkowej premii za podejmowanie ryzyka. W ten pesymistyczny pejzaż wpisuje się też polski rynek obligacji.

Z pewnością jednym z czynników, który zaszkodził polskiemu rynkowi papierów dłużnych, była polityka NBP. Obligacje to klasa aktywów, które najgorzej radzą sobie w środowisku rosnących stóp procentowych. Wielu ekspertów uważa jednak, że to nie skala wzrostów, ale ich tempo jest największym problemem. Kłania się tutaj polityka komunikacyjna polskiego banku centralnego, który długo wstrzymywał się z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp, przekonując inwestorów, że wysoka inflacja to zjawisko przejściowe. NBP popełniło ten sam błąd, co amerykańska Rezerwa Federalna. W obu przypadkach skutkiem był bezprecedensowo szybki proces zacieśniania polityki monetarnej.

ikona lupy />
Stopy procentowe NBP / NBP

O ile jest wysokie prawdopodobieństwo, że rynek obligacji będzie w przyszłym roku zdecydowanie bardziej przychylny niż w obecnym, to istnieją pewne ryzyka. To chociażby ekspozycja na wrażliwe rynki i obligacje korporacyjne. - Jeśli chcemy wyjść na rynki wschodzące lub na rynek obligacji korporacyjnych, to trzeba uważać. Mamy podwyższone stopy, a to powoduje, że bankrutują najsłabsze podmioty, trzeba uważać na ryzyko kredytowe, na potencjalne niewypłacalności czy to słabych przedsiębiorstw, czy też państw – powiedział prezes zarządu Eques Investment TFI, Tomasz Korab podczas tegorocznej debaty PAP Biznes „Strategie rynkowe TFI”. Kolejna kwestia to polityka banków centralnych. Rynki oczekują z niecierpliwością na jej odwrócenie i rozpoczęcie stopniowego obniżania stóp. - Dopóki ten piwot nie nastąpi, trzeba się liczyć z bardzo dużą zmiennością. Mogą być takie miesiące na rynku długu, jak listopad 2022, gdzie fundusze obligacyjne dały bardzo dużo zarobić, ale mogą być też takie miesiące, jak sierpień czy październik tego samego roku, gdy obligacje notowały istotne straty. To co musimy teraz akceptować, to podwyższony poziom zmienności i w przypadku rynku obligacji i akcji oznacza to trend boczny. Obligacje pewnie szybciej pokażą punkt zwrotny niż rynek akcji – ocenił członek zarządu Skarbiec TFI Radosław Cholewiński. Prawdopodobnym scenariuszem jest zatrzymanie tempa podnoszenia stóp, ale utrzymanie ich na podobnym do obecnego poziomie. Taki stan rzeczy nie powinien mieć negatywnego wpływu dla rentowności papierów dłużnych.

Zdaniem Mariusza Zaróda po dwóch słabych latach 2023 powinien być dobry dla inwestorów funduszy dłużnych. Inflacja zawraca, a RPP zakończyło już zacieśnianie polityki monetarnej. Rentowności funduszy dłużnych są obecnie najwyższe od kilku lat. Czego powinni spodziewać się inwestorzy? - W zależności od typu produktu (fundusze mogą być krótkoterminowe albo długoterminowe, oparte o obligacje skarbowe bądź korporacyjne) wyniki mogą się znacznie różnić. Oczekuję, że wszystkie rodzaje funduszy dłużnych osiągną dodatnie stopy zwrotu, w okolicach wysokich jednocyfrowych wyników. Najlepiej zarządzane portfele będą mieć dwucyfrowe rezultaty – mówi ekspert.

Koniec klasycznych strategii?

BlacRock pisze w swoim raporcie, że powrót to rynkowych warunków, jakie obserwowaliśmy w poprzedniej dekadzie, jest niemożliwy. Był to okres jednoczesnego rynku byka na akcjach i obligacjach, ale obecne środowisko jest znacznie bardziej wymagające dla inwestorów. „Dywersyfkacja aktywów zawsze była istotna, jednak nasze analizy wskazują, że popełnienie w tym zakresie błędu może być nawet czterokrotnie bardziej kosztowne niż w erze Wielkiej Stabilizacji” – czytamy w dokumencie. Analitycy firmy podkreślają, że wrosła wyraźnie korelacja między akcjami i obligacjami, co oznacza, że wypracowanie podobnych stóp zwrotu co w poprzedniej dziesięciolatce, będzie okupione znacznie wyższą zmiennością. BlacRock przewiduje, że w długim terminie (perspektywa 10-letnia) to akcje dostarczą wyższych stóp zwrotu niż papiery dłużne i to w ich stronę powinno być przeważone portfolio.

Dla wielu ekspertów tradycyjne podejście będzie jednak nadal najlepsze, a strategia powinna zależeć głównie od profilu ryzyka inwestora i jego horyzontu inwestycyjnego. - Proporcje pomiędzy poszczególnymi klasami aktywów zależą od indywidualnej skłonności do ryzyka, horyzontu czasowego inwestycji czy doświadczenia rynkowego. Inwestorzy, którzy nie chcą podejmować nadmiernego ryzyka i mają ograniczony horyzont inwestycyjny, powinni przeważać w swoich portfelach fundusze dłużne. Natomiast ci, którzy oszczędzają długoterminowo, np. na emeryturę, mogą w swoich portfelach przeważać fundusze akcyjne – mówi Zaród.