We wtorek tuż po godzinie 11:00 za euro płacono 4,67 zł. Dolar amerykański kosztował ok. 4,36 zł, zaś frank szwajcarski - 4,89 zł.

Przecena złotego

Ostatnia przecena złotego może być już porównywana do panicznych reakcji na największe szoki minionych lat: wybuch pandemii czy napaść Rosji na Ukrainę. Lwia część gwałtownej wyprzedaży polskiej waluty to pochodna ubiegłotygodniowej, szokującej decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która niespodziewanie ostrym ruchem rozpoczęła obniżki stóp procentowych. W najbliższym czasie czynniki lokalne powinny odpychać kapitał spekulacyjny od złotego, a szans na poprawę kondycji poturbowanej polskiej waluty należy upatrywać przede wszystkim w przetasowaniach na światowych rynkach finansowych.

Reklama

Historia się powtarza. We wrześniu ubiegłego roku złoty ostro tracił na wartości. Wówczas za gwałtownym wzrostem kursów walut stał ogólnoświatowy strach przed kryzysem energetycznym. Tym razem odpowiedzialność spada na krajową politykę pieniężną. Schłodzenie nastrojów na globalnych rynkach ma drugorzędne znaczenie. Po ścięciu stopy referencyjnej NBP z 6,75 do 6,0 proc. zwyżka kursu euro nabrała impetu. We wtorek notowania EUR/PLN pierwszy raz od marca zbliżyły się do 4,70. Rozpoczęty przed rokiem trend umocnienia złotego, którego przeszło połowa zdążyła już wyparować, coraz mocniej chwieje się w posadach.

Stopy procentowe i dane makro

Najbliższa przyszłość stóp procentowych w Polsce jest nadzwyczaj mglista. NBP trudno będzie jednak odkleić łatkę skrajnie łagodnie, gołębio nastawionego banku centralnego. Deklaracje, że potężna obniżka nie miała wyprzedzającego charakteru, nakazują oczekiwać kontynuacji luzowania, choć pewnie już w łagodniejszym tempie. Słabość gospodarki nie zniknie jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wręcz przeciwnie, powinna ją potwierdzić seria danych za sierpień, której kulminacja publikacji nastąpi w przyszłym tygodniu. Z kolei inflacja nadal będzie hamować i na koniec roku dynamika cen konsumenckich wyniesie około 7 proc. r/r. W rezultacie po posiedzeniach RPP w październiku i listopadzie spodziewamy się redukcji kosztu pieniądza o 25 pb skutkującego obniżeniem stopy referencyjnej do 5,5 proc. i pogłębieniem zniżek stawek WIBOR 3M i 6M.

Inwestorzy mogą pozostać sceptyczni

Jednocześnie po ostatnich zawirowaniach i wypowiedziach uczestnikom rynku niełatwo przyjdzie uwierzyć, że preferencja NBP, aby mocny złoty wspierał wygasanie wzrostu cen, pozostaje aktualna. W rezultacie inwestorzy w najbliższym czasie powinni pozostawać sceptycznie nastawieni do polskiej waluty. Oznacza to, że w tym roku najprawdopodobniej musimy zapomnieć o powrocie notowań euro do 4,40 zł czy dolara poniżej 4 zł. Kursy walut w relacji do złotego będą szczególnie podatne na wahania globalnych nastrojów. Dostrzegamy przy tym pierwsze nieśmiałe symptomy krzepnięcia apetytu na ryzyko i wykrystalizowania się warunków bardziej sprzyjających walutom rynków wschodzących. Może to przyjść w sukurs złotemu i uchronić go przed jeszcze poważniejszymi tarapatami.

Wygaśnięcie siły dolara

Przede wszystkim oczekujemy wygaśnięcia ostatniej siły amerykańskiej waluty. Kurs euro w relacji do dolara ma szanse zawracać z najniższych od przełomu maja i czerwca okolic 1,07. Dla ponownego wykrystalizowania się tendencji odwrotu od USD kluczowe znaczenie będzie mieć – jakżeby inaczej – polityka pieniężna. Już w czwartek Europejski Bank Centralny dokona zapewne kolejnej podwyżki, która wywinduje stopę depozytową z 3,75 do 4,0 proc., czyli najwyższego pułapu w historii. Z kolei Fed na przyszłotygodniowym posiedzeniu zdecyduje się na drugą pauzę w trwającym od półtora roku cyklu zacieśniania. Na jego wznowienie w listopadzie zapewne nie pozwoli już stopniowo słabnąca kondycja amerykańskiej gospodarki. Dla rynków wschodzących niezmiennym zagrożeniem pozostają natomiast fatalne informacje o koniunkturze w Chinach. Kolejnym istotnym testem będą ważne, piątkowe odczyty produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej za sierpień.

Autor: Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.