Mocny raport z rynku pracy za maj, w połączeniu z pozytywnym sentymentem po wczorajszej decyzji EBC, zaprowadził amerykańskie indeksy na nowe rekordy, na nowe „niezbadane tereny”. S&P500 rozpoczął sesję ok. 0,2 proc. powyżej wczorajszego zamknięcia, a pod koniec sesji w Europie rósł o prawie pół procenta i oscylował wokół poziomu 1950 pkt. Do końca sesji indeks przebywał już praktycznie na niezmienionych poziomach, zakres zmian był minimalny, choć 1950 pkt nie udało się sforsować.

Ostatecznie S&P500 zyskał na ostatniej sesji tygodnia 0,46 proc., kończąc sesję blisko dziennych maksimów (1949,4 pkt). Dow Jones poprawił swój dotychczas najlepszy wynik o 0,52 proc., a Nasdaq wzrósł o 0,59 proc.. W przypadku tego ostatniego indeksu do rekordów z tej hossy brakuje jeszcze ok. 1 proc. Z kolei, by osiągnąć najwyższy poziom w historii indeks spółek technologicznych musiałby jeszcze zyskać ok. 20 proc., czyli sporo.

Drugą sesję z rzędu pozytywnie wyróżniał się sektor przemysłowy, którego subindeks zyskał dziś 1 proc. Ponownie mocny był też sektor energetyczny (0.8 proc.), który najlepiej prezentuje się w ostatniej fali wzrostów. Najsłabiej z kolei wypadły spółki użyteczności publicznej ( minus 0,4 proc.). Dobrze radziły sobie dziś małe spółki, które były najmocniej przecenione na ostatniej korekcie. Indeksy Russel 2000 i S&P600 wybiły się na ostatnich sesjach powyżej średnich 50- i 100-sesyjnych, a dziś wzrosły odpowiednio o 1 proc. i 0,9 proc.

Dzisiejsze dane z amerykańskiego rynku pracy wyszły w zdecydowanej większości zgodne z konsensusem prognoz. Nie zmienia to jednak faktu, że były to bardzo dobre dane, które ukazują gospodarkę amerykańską w naprawdę niezłej kondycji. Zatrudnienie wzrosło w maju o 217 tys. m/m wobec 282 tys. poprzednio i prognozowanych 216 tys. Średnia 3-miesięczna zmiana zatrudnienia wynosi po maju 234 tys. (pop. 236 tys.) i są to bardzo dobre poziomy. W samym sektorze prywatnym zatrudnienie wzrosło o 216 tys., wobec 270 tys. w kwietniu i minimalnie powyżej prognoz: 210 tys. Dynamika roczna wyniosła 2,1 proc. i od trzech lat pozostaje stabilnie na podobnych, całkiem solidnych poziomach.

Reklama

Poziom zatrudnienia w sektorze pozarolniczym (prywatnym i publicznym) osiągnął w maju najwyższy poziom w historii: 138,5 mln osób. Dotychczasowy szczyt ze stycznia 2008 r. został teraz w końcu pobity, ale jak widać to odrabianie strat trwało bardzo długo. W samym sektorze prywatnym rekordowe poziomy zostały osiągnięte dwa miesiące wcześniej.
Zatrudnienie w przemyśle wzrosło o 10 tys., przy czym w dół zrewidowano poprzednie miesiące, co ogólnie daje przeciętną skalę wzrostu w tym sektorze (średnia 3-miesięczna: 6 tys.).

Jednocześnie dostajemy ostatnio całkiem mocne odczyty indeksów koniunktury z przemysłu, a dzisiejszy raport z rynku pracy pokazał wzrost średniego tygodniowego czasu pracy do 41.1 godziny z 40.9. Zapowiada to całkiem mocny wzrost produkcji w przetwórstwie przemysłowym w maju przy już notowanym solidnym momentum wzrostu. Ostrożność firm w zwiększaniu zatrudnienia wiąże się m.in. z tym, że po tym silnym odbiciu „poziomowym”, w kolejnych kwartałach tak wysoka jak obecnie dynamika produkcji nie będzie powtarzana.

Ponadto firmy dążą do zwiększenia wydajności pracy i tym samym poprawienia marż, które silnie ucierpiały w pierwszym, mroźnym kwartale. Wolniejsze tempo kreacji miejsc pracy może też mieć po części związek z coraz większymi problemami w pozyskiwaniu wykwalifikowanych pracowników (o czym spółki coraz głośniej mówią).

Liczba zatrudnionych tymczasowo wzrosła o 14 tys., wobec 16 tys. w kwietniu i ciągle ten wyprzedzający wskaźnik wskazuje na utrzymanie dobrych trendów w gospodarce (spadek średniej trzymiesięcznej na trwałe poniżej zera zapowiadał z wyprzedzeniem recesję, obecnie średnia wynosi dobre 17 tys.). Sektor budowlany ciągle nie przekonuje.

W środę poznaliśmy kolejny słaby tygodniowy raport o wnioskach o kredyty hipoteczne, a dzisiejsza publikacja z rynku pracy pokazała wzrost zatrudnienia w budownictwie o skromne 6 tys. Wprawdzie następuje to po kilku lepszych miesiącach, ale chłodzi to oczekiwania na szybsze odbicie na rynku nieruchomości w kolejnych miesiącach.
W końcu, stopa bezrobocia pozostała na poziomie 6,3 proc., przy prognozie 6,4 proc.