Brexit bez porozumienia z Unią Europejską może doprowadzić w Wielkiej Brytanii do niedoborów żywności, paliw i lekarstw, a także do twardej granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Dla Unii Europejskiej to też nie wróży nic dobrego.
ikona lupy />
Twardy brexit rynek pracy (graf.Obserwator Finansowy) / Inne

W niedzielę, 18 sierpnia „The Sunday Times” – niedzielne wydanie konserwatywnego dziennika „The Times” – opublikował rządowy dokument operacji Yellowhammer („Trznadel”), która opisuje działania, jakie będzie musiał podjąć brytyjski rząd w przypadku wyjścia z Unii Europejskiej bez porozumienia. Dokument jest poufny, ale członkowie rządu Borysa Johnsona potwierdzili jego autentyczność. Michael Gove, minister odpowiedzialny za koordynację planowania w przypadku brexitu bez porozumienia, powiedział, że raport przedstawia „najgorszy scenariusz”.

Dokument przewiduje znaczne opóźnienia w ruchu pojazdów w tunelu łączącym Wielką Brytanię z Francją oraz promów przewożących samochody ciężarowe między Dover a Calais. Od 50 proc. do 85 proc. ciężarówek korzystających z promów nie jest przygotowane do odprawy celnej, jaka będzie odbywać się w Calais. Opóźnienia mogą sięgać nawet 2,5 dnia, co spowoduje, że część żywności i lekarstw przewożonych z kontynentu nie będzie się nadawała do użytku. Sytuacja taka potrwa do trzech miesięcy, po czym ruch stopniowo wzrośnie, ale nie osiągnie poziomu sprzed brexitu. 56 proc. brytyjskiego eksportu jest kierowane na kontynent, więc opóźnienia w transporcie, a także nałożone cła będą miały poważne skutki dla brytyjskiej gospodarki.

Trzy czwarte lekarstw stosowanych w Wielkiej Brytanii (WB) pochodzi z Europy. Przy braku porozumienia z UE w pierwszych dniach import lekarstw zmniejszy się o 40 proc. i znaczące zakłócenia w dostawach potrwają do sześciu miesięcy.

Reklama


Wystąpi też niedobór paliw, a ogólnym skutkiem będzie wzrost inflacji. Raport przyznaje, że plany uniknięcia twardej granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii „prawdopodobnie okażą się nierealne” i w ciągu kilku tygodni konieczne będą nowe negocjacje w tej sprawie. Powstaną też utrudnienia na granicy między Hiszpanią i Gibraltarem, co utrudni ruch turystyczny. Co więcej, dziś codziennie granicę przekracza 15 tys. pracowników mieszkających w Hiszpanii, a zatrudnionych w brytyjskiej enklawie. Odprawa na granicy trwać będzie ok. 4 godzin i sytuacja taka potrwa co najmniej przez kilka miesięcy.

Raport ostrzega także przed ryzykiem chaosu i masowych protestów w Wielkiej Brytanii. Utrata miejsc pracy może skutkować protestami i blokadami dróg, a podwyżki cen prawdopodobnie doprowadzą do wzrostu nielegalnej gospodarki.

Rządowy dokument przedstawia jedynie problemy, jakie pojawią się w pierwszych dniach wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii bez porozumienia. Nie wszystkie da się przewidzieć. Ot, choćby – 40 tys. kierowców w Unii Europejskiej, głównie w Irlandii, posiada brytyjskie prawa jazdy. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia między Wielką Brytanią i Unią, stracą ważność.

Część problemów można będzie stopniowo rozwiązać, ale pojawią się nowe, które pozostaną przez długi czas, w tym przede wszystkim problem braku rąk do pracy.

Tymczasowe taryfy celne

Rząd Wielkiej Brytanii 13 marca opublikował szczegóły dotyczące tymczasowego brytyjskiego systemu taryfowego w przypadku wyjścia z UE bez porozumienia. Zapewnił też, że będzie ściśle monitorować wpływ tych ceł na gospodarkę Wielkiej Brytanii, starając się zminimalizować szkody dla gospodarki. Stan tymczasowy potrwa 12 miesięcy.

Zgodnie z tymczasową taryfą 87 proc. całkowitego przywozu do Zjednoczonego Królestwa nie będzie objętych cłami. Dotyczy to importu ze wszystkich krajów. Jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii bez porozumienia, kraje unijne traktowane będą jak reszta świata. Cłami zostaną obciążone pozostałe 13 proc. wwożonych towarów, a na niektóre z nich obowiązywać będą kontyngenty wwozowe. Dotyczyć to będzie wołowiny, jagnięciny, wieprzowiny, drobiu i nabiału. Na te towary w samej Unii obowiązują wysokie cła, które mają chronić unijnych producentów rolnych. Wielka Brytania postanowiła czasowo je utrzymać, by nie pogarszać statusu własnych farmerów. Utrzymane zostaną taryfy na niektóre materiały ceramiczne, nawozy i bioetanol. Obniżone zostaną cła na towary rolno-spożywcze, importowane z krajów rozwijających się, w tym: banany, surowy cukier trzcinowy i niektóre rodzaje ryb.

Cła zostaną nałożone na importowane samochody, ale producenci samochodów sprowadzający z UE części nie musieliby płacić dodatkowych taryf. Tymczasowe taryfy nie będą miały zastosowania do towarów przewożonych z Republiki Irlandii do Irlandii Północnej. To jest jednak sprawa bardzo trudna do trwałego rozwiązania, gdyż przez Irlandię Północną (część Zjednoczonego Królestwa) mogą być sprowadzane towary podlegające taryfom. To zachęci do nielegalnych operacji.

Skutki długofalowe dla Brytyjczyków

Brytyjczyków chętnych do nisko płatnych prac nie ma. Według statystyk British Hospitality Association (BHA) – w brytyjskiej branży hotelarskiej pracuje 700 tys. obywateli Unii Europejskiej, czyli 15 proc. wszystkich zatrudnionych. Są jednak miasta (w tym Londyn), gdzie udział pracowników z UE w branży hotelarskiej i gastronomicznej jest znacznie większy. Zdaniem byłej dyrektor generalnej BHA Ufi Ibrahim liczba restauracji i hoteli, które zbankrutują, jeśli obywatele Unii nie będą mogli pracować na Wyspach, jest ogromna. Ze statystyk wynika, że zaledwie jedna na 50 aplikacji o pracę składana jest przez Brytyjczyka. „Przedsiębiorstwa branży hotelarskiej i restauracyjnej będą miały wielki problem z zastąpieniem pracowników z UE. Moim zdaniem może to zająć nawet 10 lat” – stwierdziła Ibrahim. Jedynym sposobem na przyciągnięcie rodowitych Brytyjczyków do zawodu kelnera, czy recepcjonisty będzie podniesienie płac, co przełoży się na ceny w hotelach i restauracjach.

„Brytyjskie uczelnie mogą mieć problem ze znalezieniem wystarczającej liczby studentów” – uważa Roch Dunin-Wąsowicz z London School of Economics, redaktor bloga LSE Brexit. Po wejściu Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej do Unii brytyjskie uczelnie stały się dostępne dla studentów z tego regionu, bo czesne znacznie spadły. Uczelnie potrzebują studentów, by normalnie funkcjonować. Jeżeli czesne wzrosną, studenci przeniosą się do Szkocji, która już deklaruje, że utrzyma przywileje dla pracowników i studentów z Unii Europejskiej. Rząd brytyjski zobowiązał się do sfinansowania rozpoczętych studiów w ramach programu Erasmus. Ale jeśli Wielka Brytania opuści UE bez porozumienia, konieczne będą umowy dwustronne, by zapewnić studia na dotychczasowych warunkach osobom spoza Wielkiej Brytanii.

"Obecnie 28 proc. żywności konsumowanej na Wyspach pochodzi z Unii Europejskiej."

Z pewnością zmieni się struktura handlu zagranicznego. Obecnie 28 proc. żywności konsumowanej na Wyspach pochodzi z Unii, 53 proc. produkowane jest w Wielkiej Brytanii, po cztery procent importowane jest z Ameryki Południowej, Ameryki Północnej, Azji i Afryki. W brytyjskich supermarketach importowana żywność w 79 proc. pochodzi z krajów Unii i nie jest obciążona żadnymi cłami. 9 proc. pochodzi z krajów, z którymi Wielka Brytania ma umowy dwustronne o wolnym handlu. Z Europy pochodzi 21 proc. warzyw i owoców. Brytyjczycy zapewne będą musieli zapomnieć o polskich jabłkach, a za to będą konsumowali więcej pomarańczy.

Premier Borys Johnson wybrał bardzo niefortunny moment ostatecznego brexitu. Ma nastąpić 31 października, czyli w Halloween, co jest łatwym przedmiotem żartów. Ale nie o żarty chodzi, lecz o sprawy zasadnicze. Przed okresem świątecznym sklepy zwykle zwiększają zapasy, więc magazyny nie pomieszczą dodatkowych „brexitowych” zapasów.

Brytyjczycy, którzy planują kupno przez internet od firm z UE, Norwegii, Liechtensteinu i Islandii, zostali ostrzeżeni, że opłaty za karty kredytowe i debetowe mogą być wyższe, a płatności będą trwać dłużej. Gubernator Banku Anglii Mark Carney powiedział, że w najgorszym przypadku rachunki Brytyjczyków przy zakupach mogą wzrosnąć o 10 proc.

Rząd brytyjski zwrócił się do rządów krajów UE, by – niezależnie od umowy, która wcześniej czy później będzie zawarta z UE lub z poszczególnymi krajami członkowskimi – utrzymać prawa osób mających status rezydentów w krajach, których nie są obywatelami. W krajach UE mieszka 1,3 mln Brytyjczyków, z czego najwięcej – ponad 300 tys. – w Hiszpanii. Rząd rozpoczął kampanię informacyjną i zapowiedział zwiększenie wsparcia konsularnego dla Brytyjczyków mieszkających za granicą, kosztem 138 mln funtów. Dodatkowo ma przeznaczyć jeszcze w tym roku budżetowym 4,2 mld funtów na zwiększenie liczby funkcjonariuszy straży granicznej i służby celnej, a także na wsparcie właścicieli firm, które mogą ucierpieć na bezumownym wyjściu z Unii Europejskiej.

"Do połowy sierpnia wpłynęło milion wniosków o pobyt stały w Wielkiej Brytanii."

W Wielkiej Brytanii mieszka 3,7 mln obywateli krajów UE, w tym ponad milion Polaków, 400 tys. Rumunów, 350 tys. Irlandczyków, 300 tys. Włochów, 230 tys. Portugalczyków, 200 tys. Litwinów. Będą mogli się ubiegać o pobyt stały. Po referendum, które zadecydowało o brexicie, mieszkający w Zjednoczonym Królestwie Europejczycy masowo zaczęli składać wnioski o pobyt stały. Według Home Office do połowy sierpnia wpłynęło milion wniosków. Najwięcej od osób z Polski, Rumunii, Włoch i Portugalii.

Nie zmienią się przepisy o unikaniu podwójnego opodatkowania, natomiast sprawa opieki medycznej dla obywateli Wielkiej Brytanii, mieszkających w Europie i obywateli państw UE w Wielkiej Brytanii będzie uregulowana umowami dwustronnymi.

Wystąpią mniejsze lub większe problemy w dziesiątkach innych obszarów. Na przykład – zdrożeje roaming w Wielkiej Brytanii, linie lotnicze zarejestrowane w krajach UE nie będą mogły obsługiwać lotów wewnątrz Wielkiej Brytanii i odwrotnie – easyJet – tanie brytyjskie linie lotnicze – nie będą już mogły latać między Amsterdamem a Budapesztem, zaś British Airways nie będzie mógł obsługiwać lotów między Paryżem a Nowym Jorkiem.

Brexit uderzy w kraje UE

Twardy brexit oznaczać będzie, że do chwili zawarcia nowego porozumienia handlowego między UE a Wielką Brytanią, handel między obu obszarami odbywać się będzie według reguł WTO, które przewidują taryfy celne (niskie, ale są wyjątki), a także możliwość stosowania ograniczeń pozataryfowych, w tym kontyngentów wwozowych. Import wielu towarów stanie się więc droższy i zmniejszą się wzajemne obroty handlowe.

Według raportu „Analiza wpływu brexitu na sektory gospodarki państw unijnych” (“Sector-Level Analysis of the Impact of Brexit on the EU-28”), sporządzonego na Wydziale Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Leuven w Belgii w czerwcu 2019 roku, łagodny brexit oznaczałby dla 27 krajów Unii Europejskiej utratę 0,38 proc. PKB i 280 tys. miejsc pracy. Dla Wielkiej Brytanii oznacza zmniejszenie PKB o 1,2 proc. PKB i likwidację 140 tys. miejsc pracy. Twardy brexit spowoduje dla UE-27 utratę 1,54 proc. PKB i 1,2 mln miejsc pracy, a dla Wielkiej Brytanii blisko 4 proc. PKB i około 525 tys. miejsc pracy. Strata PKB nie dokona się w ciągu jednego roku, lecz będzie rozłożona na kilka lat. Twardy brexit nie spowoduje więc natychmiastowej recesji, a raczej spowolnienie wzrostu.

Twardy brexit najsilniej odczuje branża spożywcza w Unii Europejskiej, w której zniknie 112 tys. miejsc pracy. Dotyczy to przede wszystkim Belgii, Irlandii, Polski, Holandii i Danii. Kolejny sektor to przemysł tekstylny – może dojść do likwidacji 130 tys. miejsc pracy. Najbardziej dotknięte będą Włochy i Portugalia, ale także Belgia.

W przypadku produktów farmaceutycznych, chemicznych i naftowych twardy brexit kosztować będzie kraje UE-27 stratę około 14 mld euro wartości dodanej. Uderzy to szczególnie w przemysł petrochemiczny w Antwerpii i okolicach, co silnie odczuje belgijska gospodarka. Dotknięte będą także branże w Holandii, Polsce, Francji, Włoszech i Niemczech.

Ucierpi też sektor usług, gdyż sprzedaż towarów jest zwykle powiązana z usługami (przewozem, naprawami, itd.). Dotychczas kraje UE-27 były importerem usług finansowych z Londynu. Twardy brexit silnie uderzy w branżę finansową w Wielkiej Brytanii, natomiast może być impulsem do rozwoju tych usług we Frankfurcie i Paryżu.


Według raportu „Konsekwencje bezumownego wyjścia z UE dla brytyjskiego biznesu” („The consequences of ‘No deal’ for UK business”) przygotowanego przez brytyjską Komisję Parlamentarną ds. Wyjścia z UE, brexit bez umowy uderzy także w inne brytyjskie usługi stanowiące 79 proc. brytyjskiego PKB.

Ale twardy brexit silnie odczuje też polska branża przewoźników. Polskie ciężarówki stanowią ponad 20 proc. przewoźników towarów między Europą a Wielką Brytanią. Co roku, z Polski do Wielkiej Brytanii i z powrotem odbywa się blisko milion kursów ciężarówek. W badaniu Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców (OCRK) blisko 30 proc. przedstawicieli sektora transportu drogowego przyznaje, że planuje wycofać część taboru z Wielkiej Brytanii, a 40 proc. poszukuje zleceń w innych miejscach Europy.

Polska będzie w grupie krajów średnio dotkniętych przez twardy brexit. Wartość dodana może się skurczyć o blisko 6,5 mld euro, czyli 1,3 proc. PKB, ale efekt będzie rozłożony na kilka lat, więc w niewielkim stopniu odczuwalny w roku 2020 – zapewne o 0,2-0,3 punktu procentowego.

Czy prognozy się sprawdzą?

Prognozy Uniwersytetu w Leuven, podobnie jak innych ośrodków badawczych, są obciążone rozmaitymi niewiadomymi. Przede wszystkim twardy brexit nie musi oznaczać trwałego braku porozumienia. W Wielkiej Brytanii prawdopodobne będą przyspieszone wybory, być może jeszcze w tym roku i ponowne podjęcie negocjacji na temat umowy – nawet po opuszczeniu Unii. Prawdopodobne są też umowy cząstkowe między Zjednoczonym Królestwem a UE, dotyczące konkretnych spraw lub też umowy dwustronne, np. między Polską a Wielką Brytanią na temat statusu Polaków na Wyspach.

Po drugie gospodarki obu obszarów dostosują się do nowej sytuacji, znajdując innych dostawców – z USA, Azji, czy Ameryki Łacińskiej. Nie można precyzyjnie określić, jak szybko nastąpi to dostosowanie.

Po trzecie Wielka Brytania, będąc poza Unią Europejską, będzie mogła elastyczniej zmieniać swoje prawo, nie potrzebując do tego aprobaty 27 innych krajów. Może to, choć nie musi, sprzyjać rozwiązaniom korzystniejszym dla biznesu, a tym samym dla długookresowego wzrostu. Wielka Brytania dotychczas była w UE zwolenniczką rozwiązań liberalnych. Opuszczenie przez nią Unii może z kolei doprowadzić do promocji bardziej etatystycznych i protekcjonistycznych rozwiązań w samej Unii.

Po czwarte brexit bez umowy może być katalizatorem globalnej recesji, wywołanej przez kilka innych czynników. Wówczas skutki byłyby dużo gorsze niż przewidują prognozy.

Wreszcie – przy tak znaczącej zmianie, jaką będzie brexit bez umowy, nie można przewidzieć wszystkich sytuacji. Możliwe więc, że chaos w pierwszych miesiącach po rozwodzie będzie większy od oczekiwanego, ale nie wykluczony jest też przeciwny scenariusz.

Autor: Witold Gadomski