"Projekt budżetu zakłada faktycznie równe przychody i wydatki, natomiast ja nie wykluczam, że ze względu na chociażby potencjalne wycofanie się z kwestii trzydziestokrotności (zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS - dop. red.) jakiś niewielki deficyt w przyszłym roku się pojawi, tak jak zresztą przez wszystkie ostatnie lata" - powiedział rzecznik rządu pytany w Radiu Plus o przyszłoroczny budżet.
Dodał, że "niewielki deficyt nie jest problemem samym w sobie". "Natomiast my po prostu zakładaliśmy taki projekt zrównoważony, bo też zachęca wszystkie resorty, wszystkie instytucje publiczne do tego, aby jednak szukać oszczędności, a to jest ważne" - tłumaczył.
Dopytywany o to, czy budżet państwa w 2020 r. będzie z niewielkim, ale jednak deficytem Müller odpowiedział: "Myślę, że jest to prawdopodobny wariant".
Zgodnie z projektem budżetu na 2020 r. dochody i wydatki wyniosą po 429,5 mld zł, co oznacza, że w przyszłym roku w kasie państwa nie będzie deficytu. Projekt zakłada m.in. zniesienie limitu 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, dotyczącego składek na ZUS. Chodzi o limit dochodów, po przekroczeniu którego przestaje się płacić składki na ZUS. Zmiana ta oznacza dodatkowe dochody w kwocie 5,1 mld zł netto.
W projekcie budżetu na 2020 r. założono również zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce).
Minister Emilewicz pytana była przez portal gazeta.pl, czy pomysł likwidacji tzw. 30-krotności składek na ZUS trafił ostatecznie do kosza.
"O tym ostatecznie zdecyduje Sejm. Ten limit jest zapisany dzisiaj w ustawie budżetowej (projekcie na 2020 r. - dop. red.) przyjętej przez Radę Ministrów. Ustawa trafi do Sejmu i będzie procedowana (...). Listopad, grudzień - to jest czas na prace nad ustawą budżetową" - powiedziała.
Przypomniała, że od 1989 r. nie było ustawy budżetowej, która przeszłaby bez poprawek w Sejmie. "Ja liczę na taką poprawkę (dot. limitu - dop. red.)" - powiedziała. Jej zdaniem są przynajmniej trzy powody, dla których warto zachować limit - jeżeli nie na poziomie 30-krotności, to na innym.
"40-45-krotność to moim zdaniem taka bariera, która nie sprawi tego, że osoby, które dzisiaj z tego korzystają - 380 tys. osób zatrudnionych - (...) będą szukały optymalizacji, będą się samozatrudniać i być na 19-proc. podatku liniowym i najniższym ZUS-ie" - oświadczyła.
Emilewicz poinformowała, że o limicie na poziomie 45-krotności rozmawiała z premierem i wieloma kolegami w rządzie. "Jest przychylność do tego, żebyśmy rzeczywiście się nad zmianą pochylili na poziomie parlamentu" - powiedziała.
Przyznała, że zniesienie limitu 30-krotności w budżecie zakłada dochody w wysokości 5,6 mld zł, a projekt budżetu na 2020 r. przewiduje, że nie będzie deficytu. "Ja osobiście w październiku znalazłam kilka wpływów do budżetu" - tłumaczyła. Dodała, że są to rozwiązania, które nie zostały uwzględnione w projekcie, proekologiczne, związane z olejami poeksploatacyjnymi. Według minister dziś w Polsce jest to "ogromna szara strefa".
Zdaniem Emilewicz zmiana dałaby około jednego miliarda złotych "bardzo konserwatywnie licząc w perspektywie przyszłego roku". Byłoby to rozwiązanie korzystne dla gospodarki, korzystne dla środowiska.
"Takie rozwiązanie myśmy wstępnie przygotowali" - powiedziała. "Myślę, że ten budżet jesteśmy w stanie złożyć nadal tak, aby był budżetem zerodeficytowym i (...), aby limit w składkach na ubezpieczenia społeczne został utrzymany" - oceniła.
>>> Czytaj też: Emilewicz: czeka nas spowolnienie, a z nim poważne reformy gospodarcze