Oczywiście i tego życzenia nie chciałeś - lub nie potrafiłeś - spełnić, bo mijający rok przyniósł nam jeszcze więcej niepokojów. Do starych konfliktów i problemów doszedł nam nowy: kryzys humanitarny na granicy.
Z drugiej strony po trosze rozumiem twoją niechęć do zaangażowania, kiedy spojrzeć na poczynania administracji. Jeśli w meczu z koronawirusem drużyna strzela samobója za samobójem, to choćby dokooptować do składu Lewego z Messim, nie odwrócą oni wyniku. Przy prawie 600 zgonach dziennie nie wprowadza się praktycznie żadnych restrykcji, choć w kwietniu ubiegłego roku 14 zgonów było powodem do zamknięcia wszystkiego - łącznie z lasami. Rozumiem, że jedna śmierć jest tragedią, a setki zgonów dziennie stają się już tylko statystyką, ale co innego rozumieć mechanizm oswojenia się z tym faktem i zobojętnienia, a co innego się z nim pogodzić.
W wielu szpitalach brakuje już wolnych respiratorów, sytuacja na oddziałach dziecięcych jest dramatyczna, psychiatria dla najmłodszych leży, ale pierwszą potrzebą rządu jest powołanie Instytutu Rodziny i Demografii z rocznym budżetem w wysokości 30 mln zł. Okres pandemii okazał się też idealnym czasem na walkę z ratownikami medycznymi i lekarzami, na których wisi los nas wszystkich.
Inna sprawa, że jak już rząd zaproponował zwiększenie składki zdrowotnej, to zaprotestowała… Naczelna Rada Lekarska. Zmiana spowoduje bowiem wzrost obciążeń fiskalnych całego personelu medycznego. Nie dziwię się tej Twojej bierności, bo jak lekarze nie chcą łożyć więcej na ochronę zdrowia, to jak przekonać do tego resztę społeczeństwa?
Reklama
O kapitulacji przed antyszczepionkową szurią nie chce mi się nawet wspominać, bo jedyne słupki, jakie się liczą dla władzy, to nie te dotyczące liczby zakażeń i zgonów, zajętych łóżek czy respiratorów w użyciu, lecz słupki poparcia. I w imię trwania, gotowa jest wziąć do rządu największe kreatury, którym w lepszych dzielnicach nikt nie podałby ręki.