Miało być lepiej, zamiast tego jest tylko gorzej. Wielka Brytania wchodzi w okres świąteczny z fatalnymi wskaźnikami epidemiologicznymi. Tak dużej liczby zakażeń nie odnotowywano nad Tamizą od początku pandemii. 15 grudnia pozytywny wynik testu otrzymało ponad 100 tys. Brytyjczyków (do tej pory liczby nieco zmalały).
Na razie Boris Johnson nie zdecydował się wprowadzać nowych obostrzeń, chociaż nie wykluczył, że dojdzie do tego po świętach. Z jednej strony optymizm szefa rządu uzasadniają dane ze służby zdrowia: chociaż obecna fala zakażeń jest najcięższa w historii, to w całym kraju w szpitalach przebywa niecałe 8 tys. pacjentów z COVID-19. Dla porównania w szczycie zimowej fali na początku br. było to prawie 40 tys. Z drugiej strony statystyki te, zwłaszcza przez wzgląd na wariant Omikron, mogą się szybko pogorszyć. Opozycja już zarzuca szefowi rządu, że nie podejmuje działań, bo obawia się buntu we własnej partii.
Reklama