Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

Nowe niesprawiedliwe składki zdrowotne

Przedsiębiorcy w Polsce mają od 2025 roku płacić mniejsze niż dotychczas składki zdrowotne. Ministerstwa finansów i zdrowia pokazały założenia planowanych zmian. Powrócić mają niskie stawki ryczałtowe, czyli niepowiązane z wysokością dochodu przedsiębiorcy. W efekcie państwo komuś z dochodem na poziomie 20 tys. zł miesięcznie brutto podaruje ponad 1300 zł miesięcznie, jeśli rozlicza się na normalnych zasadach, albo ponad 500 zł miesięcznie, jeśli jest na podatku liniowym. Generalnie w ten sposób skorzysta na zmianach 93 proc. przedsiębiorców w Polsce, niezależnie od tego, czy są biedni, czy bogaci.

Reklama

Zmiany na szczęście nie spowodują znaczących ubytków w dochodach państwa, będą kosztować około 5 mld złotych rocznie (czyli nieco ponad 0,1 proc. PKB), jednak potężne kontrowersje wzbudza fakt, że składka dla większości przedsiębiorców będzie teraz niższa od tej, którą muszą płacić pracownicy nawet zarabiający płacę minimalną. W tym kontekście rząd tworzy system, w którym bardzo dużo mało zarabiających pracowników etatowych będzie wspierać finansowo garstkę najbogatszych dlatego, że ci pierwsi mają składkę powiązaną z dochodem, a ci drudzy nie.

Osiem zarzutów nowej władzy wobec Adama Glapińskiego

Aż osiem różnych zarzutów przygotowali posłowie koalicji rządzącej wobec prezesa NBP Adama Glapińskiego, którego chcą odwołać ze stanowiska za pomocą Trybunału Stanu. Zarzuty dotyczą:

- organizowania skupu obligacji w czasie pandemii

- tego, że zrobiono to bez zgody Rady Polityki Pieniężnej

- prowadzenia interwencji walutowych

- osłabiał złotego obniżkami stóp procentowych

- utrudniał pracę członkom zarządu banku i RPP

- wprowadził rząd w błąd w kwestii zysku za 2023 roku

- nieprawidłowo wypłacał sobie i innym premie i nagrody

- publicznie angażował się w agitację polityczną w kampanii wyborczej

Spora część tych zarzutów jest niepoważna lub absurdalna, natomiast najpoważniej brzmią dwa ostatnie, a także zarzut piąty dotyczący utrudniania pracy członkom zarządu i Rady.

Do grupy zarzutów niepoważnych można natomiast zaliczyć wszystkie te, które dotyczą faktycznie prowadzonej polityki pieniężnej, ponieważ po pierwsze nawet gdyby dziś uznać, że niektóre decyzje były błędne, to w momencie ich podejmowania nie było tego wiadomo, a po drugie bank centralny jest z definicji niezależny, a więc nie można mu potem stawiać zarzutów dotyczących prowadzonej polityki. Mówiąc inaczej, niezależny bank centralny ma prawo podejmować decyzje uznawane potem za błędne i jest to legalne.

Zdecydowanie najbardziej kuriozalny jest zarzut pierwszy, dotyczący organizowania skupu obligacji z rynku w czasie pandemii, ponieważ po pierwsze konstytucja takiego skupu z rynku wtórnego nie zabrania, a po drugie w przypadku skupu z rynku pierwotnego zabrania planowania dochodów z takiego źródła w budżecie. W naszym przypadku w 2020 roku nie było takiej sytuacji. NBP z pewnością będzie też tłumaczyć, że skup ułatwiający finansowanie tarcz antykryzysowych był de facto dobry dla polskiej gospodarki w czasie lockdownu i uchronił ją przed załamaniem, a ponadto dokładnie to samo robiły wtedy wszystkie banki centralne w Europie z EBC na czele.

Możliwość skupu obligacje z rynku wtórnego jest ważny instrumentem, z którego czasami korzystają banki centralne na całym świecie. Gdyby w trakcie postępowania w sprawie prezesa Glapińskiego okazałoby się, że w Polsce jest to faktycznie nielegalne, wtedy rynek finansowy musiałby uwzględnić ten fakt, uznać go za dodatkowe ryzyko na polskim rynku i być może zareagować w sposób negatywny.

Warto jednak pamiętać, że w zestawie zarzutów są też inne, brzmiące znacznie bardziej poważnie i warte zbadania.

Obniżka stóp procentowych w Szwajcarii

Szwajcarzy zaskoczyli rynek finansowy, bo postanowili wyjść przed szereg i obniżyć stopy procentowe już teraz, czyli nie czekać na podobny ruch ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Co więcej, z ich nowych prognoz wynika, że są szanse na kolejne obniżki na kolejnych posiedzeniach banku centralnego. W efekcie frank szwajcarski zareagował w czwartek wyraźnym osłabieniem. Na naszym rynku frank potaniał o ponad 5 groszy i na chwilę zszedł nawet poniżej poziomu 4,40 zł. Był wtedy najtańszy od czerwca 2022 roku. W ostatnich godzinach nieco skorygował tamten ruch i teraz kosztuje około 4,42 zł.

Natomiast w relacji do euro frank jest najtańszy od lipca ubiegłego roku. Z nowych prognoz szwajcarskiego banku centralnego wynika, że inflacja w najbliższych dwóch latach ani razu nie wyjdzie ponad poziom 1,5 proc. rocznie i będzie cały czas utrzymywać się w okolicach 1 proc. To właśnie pozwala przypuszczać, że bank będzie mógł kontynuować obniżki na swoich kolejnych posiedzeniach, które odbywają się co trzy miesiące (najbliższe w czerwcu).

BNP Paribas: uwolnienie cen prądu podniesie inflacje maksymalnie o 1 punkt procentowy

Zdaniem ekonomistów z banku BNP Paribas uwolnienie cen prądu w Polsce od lipca wpłynie na wzrost inflacji w bardzo ograniczonym zakresie. Przewidują oni jej wzrost z tego powodu tylko o jakieś 0,6 do 1 punktu procentowego.

Sądzą tak, ponieważ zakładają, że ceny prądu w wyniku ich odmrożenia pójdą w górę raczej nieznacznie – o jakieś 15 do 25 proc., ponieważ jednocześnie prezes Urzędu Regulacji Energetyki obniży taryfę z cenami dla gospodarstw domowych na ten rok. W tej chwili ta taryfa przewiduje 0,74 zł za kilowatogodzinę, a ceny są zamrożone na poziomie 0,41 zł za kWh. Tak więc dziś powrót do poziomu z taryfy oznaczałby wzrost ceny energii aż o 80 proc. Jednak zdaniem BNP Paribas taryfa w ślad za cenami spadającymi na rynku hurtowym zostanie obniżona w okolice przedziału 0,47 – 0,52 zł za kWh i wtedy faktycznie podwyżka sięgnie tylko około 15- 25 proc. Warto też pamiętać o tym, że na rachunek dla odbiorcy składają się tez opłaty za przesył, więc wzrost wysokości całego rachunku może być jeszcze nieco mniejszy, a do tego rząd pracuje nad nowymi programami osłonowymi, więc część odbiorców może w ogóle nie odczuć jakiejkolwiek podwyżki.

Bank ocenia, że koszt produkcji kilowatogodziny energii elektrycznej w elektrowni węglowej w Polsce to dzisiaj około 0,40 – 0,45 zł i poziom ten może być postrzegany jako fundamentalny punkt odniesienia dla rynku, a więc ceny na nim powinny utrzymywać się w jego pobliżu.

Jeśli faktycznie inflacja w efekcie odmrożenia cen prądu urośnie tylko o 0,6 – 1 punkt procentowy, to zdecydowanie rosną szanse na to, że pod koniec roku będzie ona bliżej 4 – 5 proc. niż np. 8 proc. które też czasami pojawiają się w prognozach ekonomistów.

Sprzedaż detaliczna w Polsce rośnie najszybciej od prawie dwóch lat

Sprzedaż detaliczna w Polsce urosła w lutym realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji aż o 6,1 proc. To największy jej wzrost od maja 2022 roku. W ubiegłym roku od lutego do września sprzedaż była na minusie, widać więc dość wyraźnie, że wychodzimy z dołka.

Dane o sprzedaży oprócz tego, że są optymistyczne, to dodatkowo wyglądają też dość dziwnie. Na przykład w kategorii „meble, RTV, AGD” wciąż mamy spadek o 5,2 proc., a to ona właśnie jest uznawana za najlepszy miernik nastrojów konsumentów, ponieważ wydatki w tym zakresie zwykle są duże i planowane w ramach gospodarstwa domowego. Z drugiej strony w lutym potężnie, bo aż o 26,6 proc. urosła sprzedaż samochodów i trudno powiedzieć dlaczego.

Reszta wygląda normalnie: sprzedaż paliw urosła o 13 proc. bo potaniały, a sprzedaż żywności powoli rośnie o 1,3 proc.

Zdaniem ekonomistów z Pekao SA wszystkie dane za styczeń i luty sugerują, że PKB w pierwszym kwartale może nam rosnąć może nawet o ponad 2 proc., chociaż oczywiście nadal nie wiemy, jak będą wyglądać dane za marzec.